PRL zostawił w Bydgoszczy sporo gastronomicznych pamiątek. Rozsiane po całym mieście, dla jednych są odrażającymi reliktami przeszłości, dla innych - miejscami pełnymi nostalgii.
<!** Image 3 align=none alt="Image 177871" sub="Pub PRL przy Starym Rynku z prawdziwym PRL-em ma niewiele wspólnego, bo standardy w nim współczesne.
Fot. Tadeusz Pawłowski">
<!** Image 2 align=none alt="Image 177871" sub="Zielona budka na rogu Grunwaldzkiej i Koronowskiej. Dziś już bez wianuszka piwoszy...
Fot. Tadeusz Pawłowski">
Chyba każdy bydgoski piwosz wie, gdzie jest „Bar Gdański” przy ulicy o tej samej nazwie. W latach 70. i 80. przed i po meczach licznie odwiedzany przez kibiców Zawiszy. Lokal z niewielkimi zmianami przetrwał PRL. Obecnie jego specjalnością jest wino „z kija”. - Wcale taką mordownią nie był, tylko w środku zapach niekoniecznie sympatyczny - uważa pan Maciej, dawny bywalec.
Każda bydgoska dzielnica ma swoją knajpianą legendę. Przy ul. Chodkiewicza był np. popularny (także wśród studentów) bar „Kufelek”. Dziś - sklep z meblami kuchennymi.
Największa mordownia na Szwederowie nazywała się „Ludowa”. - Byłem tam tylko raz. Weszliśmy tylko po papierosy. Musieliśmy szybko uciekać, bo tubylcy byli agresywni, butelka zamiast na głowie, rozbiła się na futrynie drzwi - wspomina pan Maciej.
Mieszkańcy Błonia do dziś wspominają bar „Antałek”. Mieścił się na rogu Gnieźnieńskiej i Szubińskiej, a jego sława przetrwała również poza osiedlem. Na Błoniu była jeszcze „Oaza”, ale ten bar podobnie jak „Antałek” przeszedł do historii.
Wyżyniacy mają także lokale z PRL-owskim sznytem - „U Taty” przy Wojska Polskiego i „U Hiszpana”.
Przy ulicy Jagiellońskiej naprzeciw Pałacu Młodzieży funkcjonowała knajpa „Parkowa”. Zwana przez bywalców „Pod Trumienką”, bo obok znajdował się zakład pogrzebowy. Obecnie w jej miejscu działa wschodnia restauracja.
Naprzeciw dworca PKS wciąż funkcjonuje bar piwny o wdzięcznej nieoficjalnej nazwie „wyrzutnia”.
W Śródmieściu prawdziwą królową knajp ala PRL jest pub „Kącik” u zbiegu Królowej Jadwigi, Focha i Grottgera. Już tylko najstarsi bydgoscy piwosze pamiętają jego początki. - Powstał na początku lat 70., kiedy zasypano Stary Kanał Bydgoski - twierdzi Zdzisław Pryłowski, którego w piątkowe popołudnie zastajemy nad kuflem warki w pijalnianym ogródku.
„Kącik” to najnowsza nazwa, wcześniej funkcjonowała „U Studenta”, „Zagłoba” i „Akwarium” - od tego, że pawilon był wtedy bardziej oszklony. Ale „najpierwszą” nazwą był podobno „Antałek”. Tak twierdzi nasz rozmówca.
- W latach 70. czy 80. piwa w sprzedaży było mało, a chętnych do wypicia dużo. Więc stało się tu w kolejce, żeby wypić piwo. Spokojnie nie było. Można było przyjść z torbą i wyjść już bez niej - mówi pan Adam, kolega pana Zdzisława.
Dziś kolejek już nie ma, ale spokój ducha bywalców burzy pobliska budowa linii tramwajowej. W „Kąciku” nie będzie już jak u Pana Boga za piecem...
<!** reklama>
Klasycznych budek z piwem dziś już w Bydgoszczy ze świecą szukać. Jedna z ostatnich takich budowli ocalała na rogu Grunwaldzkiej i Koronowskiej na Okolu. Od lat stoi pusta. Działa natomiast buda u zbiegu Szubińskiej i Pięknej. Dużą popularnością cieszy się „Bar Piast”, czyli budka piwna przy ul. Warszawskiej.
Czy można takie miejsca uatrakcyjnić np. wprowadzając do nich wyroby małych, lokalnych browarów? - Czarno to widzę. Zmieniły się standardy picia alkoholu. Kiedyś można było postać przy takim kiosku i odkapslować butelkę o płot. Boję się, że nawet jak uruchomimy w takiej budce dodatkową sprzedaż np. biletów, to i tak przyciągnie przede wszystkim pijaczków - uważa Jerzy Derenda, prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy.
Sławomir Marcysiak, miejski konserwator zabytków, nie chciałby wpisywać PRL-owskich knajp w rejestr zabytków. - Ale żal mi restauracji „Cristal”, która miała znakomity wystrój. Nie umiemy jeszcze chronić takich miejsc - mówi Marcysiak.