Z kuchni zniknęły już stare, aluminiowe kotły, a z restauracyjnych stołów metalowe patery obłożone w nadmiarze galatami, ozorami i innymi cymesami rodem z gastronomii PRL.
<!** Image 2 alt="Image 163725" sub="Dziś modne są przekąski, o których naszym babciom nawet się nie śniło. Na zdjęciu kulinarny konkurs w Gallery. Fot. Archiwum">Wczoraj na bogato, a dziś króluje minimalizm...
Ulica Gdańska. Do „Smakosza” można było wpaść na pyszne leniwe albo kluski kładzione z sosem pomidorowym. Kawałek dalej, w Sielance, najczęściej zamawianym daniem, poza grochową, był kotlet mielony. W SIM-ie u zbiegu Gdańskiej i Słowackiego - rządził schabowy. W kultowej restauracji pijalni „Słowiance” daniem dnia było przeważnie piwko. Dzieciaki ze Śródmieścia wiedziały jednak, że w „Słowiance” serwują najlepsze w mieście frytki na papierowej tacce.
Kolejne dobre adresy na kulinarnej mapie Bydgoszczy wskazuje Barbara Piechnik. - Na żurek chadzałam do „Staropolskiej” przy ulicy Długiej, stroganow wyśmienity serwowali kucharze w „Orbisie” - jak nikt inny - jest przekonana konsumentka. - Tak wielkiego schabowego jak ten, podawany w, potocznie mówiąc, klubie „pod pałą”, czyli w kasynie milicyjnym, na Gdańskiej, dawniej al. 1 Maja, w życiu nie jadłam!
- A ekskluzywna restauracja „Rzepicha”? Specjalnością lokalu były ostrygi. Popijaliśmy 50 gram wódki, a na zakąskę ostryga, czyli surowe żółtko w kieliszku - wspomina pan Andrzej.
<!** reklama>Zakąski to temat na osobną historię. Alkoholu nigdy nie zamawiało się solo. - Do piwa trzeba było kupić choćby kosteczkę sera na wykałaczce - wspominają bydgoscy piwosze. - Kogo interesował ten ser...
- Meduza i lorneta - przypomina o słynnych zakąskach pan Mieczysław ze Szwederowa. - Czyli dwie setki wódki i galaretka z drobiu...
Coś konkretnego? Hitem bydgoskiego „Michała” był przed laty łabędź. Dostojne ptaszysko szefowa kuchni, Halina Politańska, lepiła z twarogu zestalonego z żelatyną. Nenufary z cebuli, szuwary z liści selera. Pani Politańska powtarzała, że Michał uchodził za małą ambasadę, ze względu na wizyty różnych oficjeli, którzy degustowali na przykład nalewki szefowej kuchni, m.in. słynnego Zerwikaptura (na miodzie, ziołach i spirytusie).
Bary mleczne zawsze pełne - wczoraj i dziś, choć lata lat temu kucharki pracy miały mnóstwo. Nie dość, że często do dyspozycji był jedynie piec węglowy, to garnki trzeba było czyścić popiołem!
- Dziś kuchnia wygląda zupełnie inaczej - mówi Dariusz Gwiazda, szef kuchni City Hotel Bydgoszcz. - Nowoczesne piece, garnki, porcelana. Inna jest również technika gotowania. Unikamy nadmiaru tłuszczu. No i dziś nie chodzi o to, by się mocno najeść, lecz kosztować, stąd niewielkie porcje przekąsek, zakąsek. Liczy się smak i podanie. A kotlet schabowy na zawsze będzie królem restauracji polskich. Dawniej przyrządzano go także z kością. Pachniał pięknie, ta kość dodawała mu specyficznego smaku. Teraz do kotleta podchodzi się inaczej. Smaży się go bez kości.
Dariusz Gwiazda schabowego nikomu nie odmawia, ale miłe mu także nowoczesne klimaty, wszak nasze podniebienia się nudzą...
- Kilka lat temu serwowałem gościom krokodyla i kangura! - mówi szef kuchni.