https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bohema mekką artystów

Katarzyna Oleksy
Jan Nowicki w księdze pamiątkowej zostawił numer telefonu, Krzysztof Kowalewski sam przygotował sernik, a Daniel Olbrychski recytacją wprowadził wszystkich w trans.

Jan Nowicki w księdze pamiątkowej zostawił numer telefonu, Krzysztof Kowalewski sam przygotował sernik, a Daniel Olbrychski recytacją wprowadził wszystkich w trans.

O niezwykłych spotkaniach opowiadają Joanna Franczak, właścicielka „Bohemy”, i Adam Wierzbanowski, producent artystyczny cyklu „Artyści w Bohemie”.

Skąd pomysł na tego typu spotkania?

Joanna Franczak: Tworząc hotel „Bohema” i odwołując się do historii kamienicy, w której powstał, nie było innego wyjścia. Od początku chciałam, by było to miejsce spotkań z ciekawymi ludźmi, by „Bohema” była mekką artystów. Przed lat mieszkał tu malarz, Rupniewski, i wiele innych osób, o czym można przeczytać w książeczce o hotelu, napisanej w formie wywiadu z byłą właścicielką kamienicy.

<!** Image 2 align=none alt="Image 179041" sub="Zastanawiałam się, czy w związku z tym, że pan Olbrychski grał z Angeliną Jolie, dzięki kontaktowi z nim, udałoby się zaprosić tę artystkę - mówi Joanna Franczak. Adam Wierzbanowski jest realizatorem spotkań
Fot.: TADEUSZ PAWŁOWSKI">

Adam Wierzbanowski: Geneza spotkań narodziła się podczas rozmowy Józefa Herolda z Joanną Franczak, dwa i pół roku temu. Pierwszy sezon prowadził Józef Herold, dziennikarz. I były to spotkania, które ograniczały się do spotkań dziennikarskich, bardzo estetyczne, w kameralnej atmosferze, w atmosferze „Bohemy”. Z zaproszonych wtedy gości możemy wymienić panią Jolantę Kwaśniewską, Beatę Tyszkiewicz, Daniela Olbrychskiego.

<!** reklama>

Joanna Franczak: Jeszcze przed tym cyklem odbywały się w Restauracji „Weranda” spotkania z artystami w postaci małych form artystycznych, recitali. Na kanwie tego powstał pomysł, by pójść dalej i wystosować zaproszenia do znanych osób, co mi się w głowie nie mieściło. Byłam przecież kiedyś na koncertach Kory, mam ogromny szacunek do Beaty Tyszkiewicz, w życiu nie myślałam, że będę z nią siedziała przy jednym stole, co początkowo mnie sparaliżowało.

Trudno jest ich namówić?

Adam Wierzbanowski: Na początku to sprawa przede wszystkim przekonania artysty, by zechciałby w takim teatrze dziennikarskim uczestniczyć. Nie ukrywam, że przekonują trzy argumenty. Po pierwsze, cykl „Artyści w Bohemie” w obecnej formie to jedyna forma, która łączy w sobie spotkanie artystyczne ze spotkaniem na wysokim poziomie kulinarnym. Po drugie, postać prowadzącej, Magdy Jethon, która dzięki prestiżowi zdobytemu podczas wieloletniej pracy w radiu jest autorytetem w środowisku artystycznym. Trzecim argumentem jest samo miejsce. Dochodzi do tego poczta pantoflowa i powstaje klimat taki, że artyści bardzo rzadko odmawiają,

Joanna Franczak: Największą przeszkodą jest ich terminarz. Często daty pasujące artyście, my już mamy zaplanowane i odwrotnie. Ale też często mamy tak zwanego nosa. Zupełnie nie wiedziałam, że spotkanie z Wojciechem Mannem zbiegnie się z wydaniem jego książki. W przyszłym miesiącu planujemy spotkanie z Anną Marią Jopek, która rusza z promocją płyty.

Kogo jeszcze będzie można spotkać się w tym sezonie?

Joanna Franczak: Zaczynamy spotkaniem z Wojciech Pszoniakiem. Gdy wyszłam z filmu „Kret”, natychmiast chwyciłam telefon, mówiąc, że musimy jego właśnie zaprosić. Często działamy impulsywnie i na szczęście nam się udaje.

Adam Wierzbanowski: Mamy listę artystów, których chcemy zaprosić, jesteśmy po rozmowach z nimi. Nie chcemy jednak wybiegać naprzód i informować o nazwiskach gości, z tego powodu, że nie podpisujemy tak odległych umów.

Joanna Franczak: Dbamy o to, by spotkania były bardzo zróżnicowane pod każdym względem, dlatego zapraszamy różnych gości. O to, by wywiady były różne, dba także Magda Jethon. Z panem Jackiem Wójcickim zastosowała taki wybieg, że zadzwoniła do jego znajomych w Krakowie i cytowała to, co oni mówili, a on odnosił się do tego. Z panią Tokarczuk było bardziej o jej twórczości, nobliwie było z panem Zanussim. Za każdym razem inna jest forma wywiadu, oprawa artystyczna i kulinarna. Podczas kolacji serwujemy przysmaki danego gościa. Krzysztof Kowalewski nawet sam w naszej kuchni przygotował sernik!

Która z osób najbardziej zapadła Wam w pamięć?

Adam Wierzbanowski: Powiem o dwóch skrajnościach. Kora - na minus. Bardzo cenię tę artystkę, natomiast pod względem osobowości, kultury przebywania, to wielka pozeria. Na plus zdecydowanie Zbigniew Wodecki, który wydaje się bardziej celebrytą niż artystą. Zaimponował mi tym, że jest człowiekiem bardzo ciepłym, bardzo „pro” do zwykłego Kowalskiego, a przy okazji bardzo profesjonalnym artystą.

Joanna Franczak: Osoba ciepła, która pozostawiła po sobie dobre wrażenie to pan Jan Nowicki. Jest tak otwarty, że zostawił nawet w księdze pamiątkowej wpis z numerem telefonu! Jeśli chodzi o minus, to Katarzyna Figura. Wydawała mi się wulkanem energii, drapieżną kobietą, taki został stworzony jej wizerunek. Na spotkaniu okazała się bardziej Matką Polką. Z kolei Daniel Olbrychski zachwycił nas recytacją poezji, wpadł w trans i zaraził wszystkich w koło.

Czy jest artysta, nawet w sferze marzeń, którego chcielibyście zaprosić?

Joanna Franczak: Oczywiście. Już zastanawiałam się, czy w związku z tym, że pan Olbrychski grał z Angeliną Jolie, dzięki kontaktowi z nim, udałoby się zaprosić tę artystkę. Gościliśmy ostatnio w hotelu Grace Jones i po wyjeździe takiej osoby przez tydzień trwaliśmy w osłupieniu. Cóż, warto marzyć!

Adam Wierzbanowski: Problem jest przede wszystkim w języku. Organizując spotkanie z gwiazdą niemówiąca po polsku powstaje kłopot tłumaczenia. Bo, że wszyscy mówią biegle w języku angielskim czy niemieckim. Musiałyby być dostosowane mikroporty, a nie wiem, czy by to było estetyczne.

Najbliższe spotkanie, którego gościem będzie Wojciech Pszoniak, w następną niedzielę, 25 września.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski