MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bo srebro, i złoto? Tak, chodzi o to...

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Czy zaniedbana wciąż Wyspa Młyńska w samym centrum Bydgoszczy może kryć pod swoją powierzchnią skarby? Jest to możliwe. Nikt dziś nie może z całą pewnością tego faktu potwierdzić ani też zdecydowanie mu zaprzeczyć.

Czy zaniedbana wciąż Wyspa Młyńska w samym centrum Bydgoszczy może kryć pod swoją powierzchnią skarby? Jest to możliwe. Nikt dziś nie może z całą pewnością tego faktu potwierdzić ani też zdecydowanie mu zaprzeczyć.

<!** Image 2 align=right alt="Image 42399" sub="To pod tym brukiem kiedyś znajdowało się pomieszczenie zarządcy mennicy, a pod nim były w skarbcu cenne kruszce - złoto, srebro i miedź. Czy coś z nich jeszcze zostało?">Skarbów, czyli pozostałości po funkcjonującej na wyspie przez prawie wiek mennicy, z pewnością było wiele. Przez stulecia kusiły i pobudzały wyobraźnię mieszkańców miasta. Szukano ich zawzięcie i... znajdowano. Czy udało się odebrać ziemi wszystko, co kryła?

Prawdopodobnie od dwustu lat nikt ich już nie szukał. Częste migracje mieszkańców miasta sprzyjały zapomnieniu. Brda wielokrotnie zmieniała swoje koryto, wylewała. Budowano i zasypywano kanały i odnogi. Sam teren dawnej mennicy został zabudowany, a kolejne pokolenia bydgoszczan nie umiały nawet wskazać miejsca, gdzie dawna mennica się znajdowała. Tak też jest i dziś.

Skarb w wyobraźni

Działalność bydgoskiej mennicy zakończona została oficjalnie wiosną 1685 roku, po podjęciu odpowiedniej uchwały przez Sejm. Prawdopodobnie od tej pory monet już tu nie wybijano. Pozostały jednak na jej terenie wartościowe maszyny, a także zapasy cennych kruszców - złota, srebra i miedzi. Wieść o nich musiała być mocno zakorzeniona w tradycji, a wyobraźnia podpowiadała wiele...

Ustalenie tego, co stało się z menniczymi skarbami jest, oczywiście, niemożliwe. Można jedynie snuć domysły na podstawie archiwalnych notatek, odszukanych przez historyków, a zaprezentowanych przez Witolda Garbaczewskiego w najnowszej „Kronice bydgoskiej”.

Kilka beczek srebra

Pierwsza tego typu informacja pochodzi z 1760 roku, a zatem niemal po upływie 100 lat od zamknięcia mennicy! Dwaj Żydzi, Lewko z Warszawy i Izrael z Inowrocławia, prowadzili wówczas na terenie Wyspy Młyńskiej poszukiwania kruszców, znaleźli jednak tylko narzędzia mennicze.

23 lipca 1766 roku król Stanisław August Poniatowski nadał Litmanowi Levinowi prawo poszukiwania na obszarze mennicy bydgoskiej kruszców szlachetnych i miedzi na zasadzie: połowa znalezionych skarbów dla poszukiwacza, połowa dla mennicy warszawskiej. To prawdopodobnie Litman Levin, określony jako „Żyd z Warszawy” znalazł, według relacji radcy miejskiego Mechiena, w nurcie Brdy, na terenie częściowo zalanej wówczas mennicy „kilka beczek srebra i wywiózł takowe do Warszawy”.

<!** reklama left>W 1772 roku podczas kopania fundamentów młynów na wyspie, od których miała ona w przyszłości otrzymać nazwę, odkryto, m.in., „kilkanaście tysięcy talarów srebra w sztukach i blokach gotowych do wybicia”. Działo się to już w czasach pruskich, gdyż od 1771 roku, zanim jeszcze Bydgoszcz znalazła się w zaborze pruskim, stacjonowała w mieście pruska załoga wojskowa.

Pokaźne ilości złota...

Zdawać by się mogło, że więcej na wyspie nie da się już znaleźć, a jednak wiara i przekonanie, że porzekadło „Szukajcie, a znajdziecie” ma swoją rację, przyniosły sukces. 5 kwietnia 1777 roku złotnik z Inowrocławia Abraham Izrael zaproponował królowi pruskiemu układ: wydobędzie zalegające w ziemi na terenie mennicy kruszce i odstawi je do Berlina w zamian za określone wynagrodzenie. Prośba została odrzucona - król albo nie uwierzył, albo chciał szukać skarbu z pomocą bardziej zaufanych poddanych. Jeśli to drugie, to musiał przyznać się do porażki. Cztery lata później budowniczy Greth z polecenia władz teren po mennicy przekopał i orzekł, że nie warto dalej szukać. Nie przekonało to jednak wszystkich. Cztery lata później wpłynęły aż dwa wnioski o koncesję na wydobywanie kruszców - od dwóch mieszkańców Bydgoszczy, Abrahama Zuckmantla i Michaela Meyera, oraz miejscowego młynarza Koplina. Po paru miesiącach utworzone zostało nawet konsorcjum z udziałem trójki wymienionych, urzędnika Golkego i właściciela browaru Ossowskiego, a Izba Bydgoska udzieliła koncesji na prace poszukiwawcze. Szybko musiały one przynieść pożądany efekt, bo jesienią pierwsza partia skarbów znalazła się w Berlinie! Pod koniec stycznia 1986 roku zapisano, że na terenie byłej mennicy znaleziono „pokaźne ilości srebra złota, miedzi i ołowiu” warte 240 talarów! Prawdopodobnie pochodziły one z dna koryta Brdy, w którego osuszenie spółka zainwestowała 450 talarów.

Abraham Izrael z Inowrocławia zapewne z zazdrością przyglądał się pracom na Wyspie Młyńskiej. W marcu 1786 roku doniósł do Berlina, że konsorcjum ukryło część znalezionych skarbów. Czy tak było rzeczywiście, nie wiadomo. Półtora roku później konsorcjum zostało rozwiązane.

Nie przetrwała nawet legenda

Czy po tak szeroko zakrojonych pracach poszukiwawczych można było jeszcze wierzyć, że na wyspie pozostały skarby? Magia wiary jednak działała. Ledwie miesiąc po rozwiązaniu konsorcjum pruska Deputacja Izby w Bydgoszczy rozpisała przetarg na „poszukiwanie w ruinach starej mennicy i rzece Brdzie metali”. Wygrał go Zuckmantel, niedawny członek konsorcjum, i otrzymał koncesję na 2 lata. Ta informacja jest jednak w sprzeczności z inną, według której młynarz Koplin budował w tym czasie na terenie byłej mennicy młyn.

To już ostatnie archiwalne zapiski. Czy skarbów dalej szukano? Zakładać można, że tak. Tak długo, jak legenda o nich trwała.

Dzisiejsi bydgoszczanie z reguły nie mają pojęcia, gdzie znajdowała się mennica, mimo iż zachowała się jeszcze ulica o tej nazwie. Wyspę kojarzą zaś z młynami, spichrzami i... Wenecją.

Bez wykrywacza metalu

W latach 1993-94 na terenie dawnej bydgoskiej mennicy prace archeologiczne prowadzili Beata Świątkiewicz-Siekierska i Jacek Woźny w ramach zespołu do badań dziejów Bydgoszczy. - Udało się przeszukać okolice środkowej części mennicy. Znaleźliśmy części naczyń, kafli, monety i miedziane blaszki po biciu monet, a także liczne fragmenty fajek holenderskich i polskich lulek - mówi prof. Woźny z UKW. - Nie dysponowaliśmy jednak jeszcze wówczas wykrywaczami metalu.

<!** Image 3 align=right alt="Image 42399" sub="Rekonstrukcja zabudowań dawnej mennicy dokonana przez Macieja Obremskiego">Na ten rok zapowiadane są dalsze prace wykopaliskowe. Objąć mają głównie piwnice i bezpośrednie sąsiedztwo jedynego domu na wyspie, który stoi na fundamentach dawnego budynku menniczego. Czy na wyspie mogły pozostać jeszcze jakieś zapasy kruszców menniczych?

Warto szukać?

Trudno przypuszczać, wiedząc, jak długo i zawzięcie XVIII-wieczni eksploratorzy przeszukiwali teren po mennicy i okolice. A jednak...

- Były udokumentowane źródłowo przypadki kradzieży metali, jeszcze z okresu przed szwedzkim potopem - twierdzi Jacek Woźny. - Wydostanie się z mennicy do miasta nie było proste, istniał tylko jeden mostek w okolicach dzisiejszego Białego Spichrza w kierunku fary. Można spodziewać się, że złodzieje wrzucali metal do Brdy, by potem, w spokojniejszych okolicznościach, po niego wrócić. Kruszce mogły też być w różnych miejscach zakopywane. Najciekawsze z punktu widzenia archeologa miejsce to domek zarządcy mennicy, pod którym znajdował się skarbiec. Teraz jest tam brukowana droga. Niestety, nie są znane żadne dokumenty z okresu zabudowy na nowo Wyspy Młyńskiej w czasach pruskich. Teoretycznie w tym okresie można było przeszukać wszystko kompleksowo. Mam jednak wrażenie, że Prusacy niezbyt przywiązywali wagę do pozostałości po mennicy, która była przecież polska, królewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!