[break]
Na rynku NewConnect (grupuje głównie młode spółki z branży tzw. nowych technologii o niewielkiej jeszcze kapitalizacji) notowane jest kilkanaście spółek z regionu, najwięcej z Bydgoszczy, są też przedstawiciele Solca Kujawskiego, Białych Błot czy Torunia.
To Boruta Zachem (branża chemiczna), EGB Investments (branża finansowo-windykacyjna), Inventi (odnawialne źródła energii), Laser-Med (medycyna estetyczna), Rotopino (branża internetowa - sprzedaż narzędzi). Najbardziej znana i rozpoznawana, nie tylko na polskim rynku, jest jednak spółka Vivid Games, największa firma produkująca gry na urządzenia mobilne w Polsce.
PRZECZYTAJ:Nowe twarze bydgoskiego biznesu
Wkrótce dołączyć może do nich spółka SoftBlue, która - choć istnieje na rynku od 2003 roku - dopiero od niedawna zaczęła rozwijać się na większą skalę. Jej hitem mają stać się drony, które będą mogły badać skład substancji wydobywających się z kominów. Dzięki nim możliwa będzie kontrola tego, co jest spalane w piecach, pośrednio więc wpłyną na poprawę jakości powietrza w polskich, a wkrótce - jak ma nadzieję firma - i europejskich miastach.
- Na giełdę weszliśmy, by pozyskać środki na nasze projekty, głównie AirDrona, a także projekty unijne, komercjalizację badań i zakup udziałów w innych spółkach. I to się udało, regularnie zgłaszają się do nas nowi inwestorzy - mówi Michał Kierul, prezes spółki, która zaczynała od zatrudnienia kilku osób, dziś pracuje dla niej 60 specjalistów.
- Myślę, że to ze względu na nasz nietypowy model biznesowy, rzadko spotykany w Polsce. Jesteśmy bowiem operatorem innowacji, obrazowo mówiąc - staramy się wyciągać z szuflad naukowców projekty, które możemy następnie wdrożyć na rynkach. Od 2012 roku mamy też swój własny dział badawczo-rozwojowy, który opracował już i zarejestrował wiele patentów, niektóre też sprzedał.
Niestety, innowacje w Polsce to wciąż trudny temat, proszę sobie wyobrazić, że jeden japoński koncern rejestruje więcej patentów rocznie niż cała Polska razem wzięta. To sytuuje nas pod względem innowacji na poziomie Rumunii i Bułgarii. Z jednej strony nas to martwi, a z drugiej cieszy, bo trafiliśmy w ciekawą niszę - uważa Michał Kierul.
