Mimo wprowadzenia nowych przepisów przeciwko handlowi dopalaczami, efekty działań są słabe. Nie może być inaczej, skoro główną rolę w nich pełnią... stacje sanepidu oraz urzędy kontroli skarbowej. Policja jedynie wspomaga akcje.
[break]
Obywatel podpowie
- Na kontrole - w miejsca wytypowane dzięki informacjom od obywateli, albo od placówek służby zdrowia - wchodzimy w asyście policji - wyjaśnia Krystyna Błażejewska, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. - Na miejscu zabezpieczamy próbki do badań. Są one prowadzone w Narodowym Instytucie Leków.
Sanepid może wydać decyzje o zakazie wprowadzenia towaru do obrotu, nałożyć karę finansową, zamknąć sklep. Tyle że w miejsce zamkniętych placówek pojawiają się nowe. Producenci dopalaczy starają się też być zawsze kilka kroków przed instytucjami sanitarnymi i organami ścigania. Często zmieniają skład substancji, obchodząc wprowadzone już zakazy.
- Z danych sanepidu - na pewno tylko z wierzchołka góry lodowej - wynika, że liczba zatruć dopalaczami rośnie. Tylko w ub.r. w naszym województwie nałożono ponad milion zł kar. Nie wyegzekwowano z nich nawet złotówki - droga odwoławcza przed sądami jest bardzo długa...
Problem toksykologiczny?
Przypomnijmy - grupa młodych ludzi - wśród nich 21-letni student wychowania fizycznego UKW - bawiła się w nocy z wtorku na środę w klubie. Młodzieniec poczuł się źle. W drodze do domu czuł się coraz gorzej, wezwano więc pogotowie. Mimo pomocy w szpitalu, chłopak zmarł. - Znaleziono przy nim woreczek, który mógł zawierać dopalacze - mówi nadkom. Monika Chlebicz z KWP w Bydgoszczy.
Postępowanie w sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ. W środę i czwartek policjanci przesłuchiwali świadków.
- W piątek przeprowadzona zostanie autopsja - mówi prokurator Dariusz Bebyn. - Przyczyną zgonu był prawdopodobnie problem toksykologiczny, tak więc potrzebne będą specjalistyczne badania. Zapewne ich wyniki poznamy za miesiąc, albo dwa.