Właściciele Barego mieli tydzień na to, aby poprawić warunki życia psa. Okazuje się, że na podwórku stanęła dla niego nowa buda.
<!** Image 2 alt="Image 151948" sub="Bary jest szczęśliwy. Wystarczyły nowa, czysta buda, długi łańcuch, a nie postronek, miska z wodą i karmą Fot. Tymon Markowski">Przypomnijmy, że o zaniedbanym psiaku z Koronowa przeczytaliśmy w liście do redakcji. Z opisu wynikało, że jest głodny i żyje w okropnych warunkach. Tydzień temu reporterzy „Expressu” pojechali na miejsce razem z Ireną Janowską, prezes bydgoskich animalsów. Zwierzę rzeczywiście było wychudzone. Bary żył się na krótkiej lince, a obok zdewastowanej budy stały plastikowe wiaderka wypełnione wodą i chlebem. Wokoło leżały porozrzucane śmieci, kawałki gruzu i stare zabawki. W rozmowie z właścicielami ustaliliśmy, że mają tydzień na poprawę warunków czworonoga. W przeciwnym razie animalsi postaraliby się o odebranie im psa.
- Odnoszę wrażenie, że właściciele doprowadzili do takiej sytuacji nie z powodu złej woli. To zwyczajny brak świadomości - ocenia Irena Janowska.
<!** reklama>Wczoraj, zgodnie z umową, ponownie pojawiliśmy się w Koronowie. Bary jak wcześniej przywitał nas szczekaniem, ale po chwili łasił się do wszystkich. Tym razem uwiązany był na nowym, długim łańcuchu. W wiaderku stała świeża woda, obok talerzyk z suchą karmą.
Co prawda, na podwórku nie było idealnego porządku, ale właściciele planują wkrótce posadzić na tym terenie trawę. Jednak największa zmiana dotyczyła budy, bo na miejscu śmierdzącej nory stanął nowy, drewniany domek.
- Buda kosztowała nas 150 złotych, ale było warto - mówi Renata Nowicka, właścicielka Barego. - Syn jak tylko wstaje o 7 rano, to pierwsze co robi, to karmi psa. Dziennie podajemy mu trzy miski karmy i do tego resztki z naszego obiadu. Jak tylko wpłynie renta na konto, to kupimy nowe miski.
Cieszy nas, że Bary biega i pilnuje domu w lepszych warunkach. Zapytaliśmy właścicieli, dlaczego wcześniej nie można było tego zrobić?
- Nie wiem, jak to się stało. Jakoś tego nie widzieliśmy. Ale nie mamy pretensji, że była tu policja i że państwo przyjechaliście. Dziękujemy - odpowiada Renata Nowicka.
- Pięćdziesiąt procent podobnych interwencji kończy się dobrze i to daje nam siły do dalszego działania. Niestety, druga połowa kończy się odebraniem psa albo bardziej tragicznie, kiedy na przykład właściciel zaniedbanego czworonoga pozbywa się go przed naszym przyjazdem - opowiada Irena Janowska. - Barego z Koronowa mamy w swojej kartotece i od czasu do czasu będziemy go odwiedzać. Wkrótce dostarczymy mu worek suchej karmy. A jeśli za rok okaże się, że wszystko jest w porządku, będziemy już o niego spokojni.