I tu dochodzimy do sedna sprawy. Dzisiaj dotowanie barów mlecznych jest dyskusyjnym rozwiązaniem. Dania tradycyjnie tam serwowane - przede wszystkim kluski i pierogi - nie należą do najzdrowszych. Ba, nawet odżywcze wartości krowiego mleka są dziś często kwestionowane. Wystarczy wspomnieć, że aż 10-20 proc.dorosłych Polaków jest uczulonych na mleko. Najczęściej nie toleruje zawartego w mleku enzymu - laktozy.
Inna sprawa to estetyczne, że tak powiem, doznania, kojarzące się z pobytem w barach mlecznych. Ten przy Dworcowej, przyznaję, serwował świetne ruskie i kopytka, lecz przyjemność ich pałaszowania psuły wyziewy z kuchni, szpetne sztućce i talerze, niezbyt czyste stoliki i niewygodne krzesła. Jeśli było to wynikiem oszczędności, które pozwalały utrzymać rzeczywiście niskie ceny w jadłospisie, to z jednej strony to rozumiem, a z drugiej, rozumiem też, dlaczego nieco zamożniejsi klienci raczej unikali obiadków w barach mlecznych. I gdyby ode mnie to zależało, dotowałbym dziś nie bary mleczne, tylko knajpki karmiące czysto i zdrowo.
