Inwestycje drogowe, których można spodziewać się w najbliższych latach, będą wymagały wielkich dostaw kamieni, żwiru i piasku. Tymczasem możliwości starych żwirowni są bardzo ograniczone. Czy to oznacza, że wsie w pobliżu budów zmienią się w ogromne wyrobiska?
<!** Image 2 align=right alt="Image 66528" sub="Krajobraz jakby księżycowy. Mieszkańcy Wojdala wierzą, że kiedy za 20 lat wyjedzie stąd ostatnia koparka, a wyrobiska zarosną zielenią, wieś znowu będzie ładna. Może nawet zajrzy tu jakiś turysta? / Fot. Adam Luks">- Jak się żyje w Wojdalu?
- A dziękuję, spokojnie.
- No a te żwirownie, koparki, ciężarówki? Trochę tu u was jak na wielkiej budowie?
- Wywrotki jeżdżą cały czas - starsza kobieta, którą zagadujemy w trakcie spaceru po słynnej podinowrocławskiej wsi Wojdal, uśmiecha się ciepło. - W nocy też.
- I mówi pani, że spokojnie?
- Jakoś tak człowiek przywykł przez te wszystkie lata - kiwa głową i po chwili dodaje: - Ale Wojdal już się kończy...
Wielu stąd wyjechało...
Na zdjęciach satelitarnych Wojdal wygląda jak po ciężkim bombardowaniu. Podziurawiona wyrobiskami wioska jest jednym z większych w regionie zagłębi żwirowych. Rozległe, bogate złoża ciągnęły się kiedyś wzdłuż pradawnych rozlewisk Noteci. Bydgoskie Zakłady Eksploatacji Kruszywa ryły teren na prawym brzegu rzeki już 40 lat temu. Z Wojdala wysiedlono wiele rodzin.
<!** reklama>Lewy brzeg rozkopali po zmianie systemu prywatni przedsiębiorcy. Na prawym kopali dalej spadkobiercy po sprywatyzowanych bydgoskich zakładach. Nikogo już nie wysiedlano. Ludzie wyjeżdżali sami.
<!** Image 3 align=left alt="Image 66528" sub="Wzmożony ruch ciężkich samochodów to jedna z wielu uciążliwości, które wiążą się z funkcjonowaniem żwirowni / Fot. Adam Luks">- Nie na taką skalę jak wcześniej, ale rzeczywiście wyprowadziło się sporo mieszkańców - przyznaje Jarosław Ratajski, rodowity wojdalanin, właściciel jednej z pierwszych prywatnych żwirowni we wsi. - Prywatnych i legalnych - zaznacza przedsiębiorca - bo na dziko to kopali tu ile się dało.
Dziś mieszkańcy Wojdala nie narzekają na głośną pracę koparek i księżycowy krajobraz. Związali swoje życie ze żwirowniami. Albo pracują w kopalni „u sąsiada”, albo sami wzięli się za kopanie żwiru.
Stefan Paczuski uruchomił kopalnię na swoim pięciohektarowym polu w 1999 roku. Odwierty geologiczne, które zlecił wcześniej, wykazały, że mieszka na głębokim złożu pospółki, sypkiego kruszywa wykorzystywanego jako podbudowa pod chodniki i ścieżki rowerowe.
<!** Image 4 align=right alt="Image 66531" sub="- Dzień i noc jak na wielkiej budowie - mówią o swoim życiu mieszkańcy wsi, w których funkcjonują kopalnie kruszywa / Filip Kowalkowski">- Nic na tej ziemi nie rosło, a kopalnia daje uczciwy zarobek - mówi przedsiębiorca. - Raz większy, raz mniejszy, niestety. W zeszłym roku wydobyliśmy 50 tysięcy ton. W tym popyt wyraźnie siadł - raptem 15 tysięcy.
Kilka kroków dalej, wkomponowane w przestrzeń między wyrobiskami, leży gospodarstwo rodziny Kujawów. Swoje 12 hektarów co roku obsiewają zbożem.
- Ale rośnie słabo - rozkłada ręce Iwona Kujawa. - Jak ma rosnąć, skoro wszystkie żyły wodne w okolicy poprzecinane? Dwa dni nie popada i robi się pustynia.
Mąż Iwony Kujawy pracuje w żwirowni. Nie ma daleko do pracy. Może mieć jeszcze bliżej, jeżeli zdecyduje się kiedyś kopać na własnym polu. Wyniki wstępnych odwiertów rodzina zna od dawna - mają za domem niezłej jakości złoże. To jedno z ostatnich miejsc w Wojdalu, gdzie da się jeszcze pozyskać żwir.
- Wojdal się kończy - Jarosław Ratajski powtarza hasło, które słyszeliśmy z ust kilku mieszkańców wsi. - Nie ma już gdzie kopać. Towar się wyczerpuje bezpowrotnie, żwir nie odrasta.
Przybędzie ponurych punktów?
Kończy się nie tylko Wojdal, ale również inne tradycyjne zagłębia żwirowe w Kujawsko-Pomorskiem. Na przykład ruchliwe niegdyś, a dziś eksploatowane w ograniczonym stopniu złoża w dolinie Drwęcy: w Młyńcu koło Lubicza i w Elgiszewie. Na dobre zamknięto duże żwirownie w Świeciu nad Drwęcą i w Głęboczku.
Pełną parą idzie natomiast wydobycie w Radzikach koło Brodnicy i w podlipnowskim Chrostkowie. Kopany tam żwir zaspokaja ogromne potrzeby związane z wielkimi inwestycjami w Pomorskiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej w Łysomicach. Przedsiębiorcy przewidują jednak, że zapotrzebowanie na kruszywo może wzrosnąć w najbliższych latach nawet dwukrotnie. Planowane duże inwestycje drogowe w regionie, z zapowiadaną kontynuacją budowy autostrady A1 na czele, wymagać będą ogromnych dostaw żwiru i piasku. To stosunkowo niedrogie surowce i właśnie dlatego zupełnie nie opłaca się transportować ich z daleka. Nowe żwirownie będą musiały powstawać w okolicy. Czy to oznacza, że na mapie województwa przybędzie takich ponurych punktów jak Wojdal.
<!** Image 5 align=left alt="Image 66531" sub="- Po otwarciu pierwszej żwirowni lustro wody w studni obniżyło się o pół metra. Co będzie, gdy powstaną kolejne cztery? - zastanawia się Kazimierz Olszewski, sołtys Osieka Wielkiego. / Fot. Filip Kowalkowski">- Tego należy za wszelką cenę uniknąć - mówi Marek Machnikowski, wojewódzki konserwator przyrody. - Problem wzmożonego zapotrzebowania na surowiec jest odczuwalny. Chodzi tu o piasek, żwir, ale również kamienie niezbędne do budowy dróg. Potrzeby będą zresztą coraz większe, trzeba mieć to na uwadze, aby eksploatacja nie zamieniła się w rabunek. Być może potrzebne będą w tej kwestii bardziej precyzyjne niż dotychczas ustalenia na najwyższym ministerialnym szczeblu.
Osiek mówi „nie”
Ostatnia inwentaryzacja złóż kruszywa w naszym regionie przeprowadzona została na początku lat 80. W ówczesnej dokumentacji uwzględniano wprawdzie złoża perspektywiczne, czyli możliwe do pozyskania w przyszłości, ale to przecież bardzo dawne czasy.
- Praktycznie wszystkie te miejsca zostały już zagospodarowane - informuje Aleksander Marczyński, główny geolog w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim. - Dzisiaj inwestorzy zainteresowani wydobyciem kruszywa sami prowadzą poszukiwania i pozyskują odpowiednie tereny. Od chwili kiedy robiono tę inwentaryzację, zmieniło się zresztą wiele innych uwarunkowań.
Na przykład świadomość ekologiczna mieszkańców polskiej wsi. Kiedy kilka lat temu w Osieku Wielkim, sennej wiosce zagubionej w południowych ostępach Puszczy Bydgoskiej, otwierano pierwszą żwirownię, mieszkańcom nawet nie przyszło do głowy, żeby protestować. Dzisiaj, kiedy planuje się na tym bogatym bardziej w piasek niż dobrej jakości żwir terenie kopanie kolejnych dziur, Osiek organizuje prawdziwą kampanię na „NIE”.
- Mamy w sprawie żwirowni zdanie niezmiennie negatywne. Nie zamieniajcie Osieka w Wojdal - apelowała niedawno na sesji Rady Gminy Rojewo liczna delegacja mieszkańców wsi. Akcję wsparła multimedialną prezentacją na temat żwirowni Joanna Sikorska, pracowniczka toruńskiej uczelni, która niedawno kupiła na obrzeżach Osieka stare siedlisko.
- Żwirownie to zagrożenie bezpieczeństwa na drogach, zaburzenie gospodarki wodnej, degradacja krajobrazu, dewastacja ekosystemu - wymieniała na sesji Joanna Sikorska.
To, że obawy nie są bezpodstawne, potwierdzają naukowcy.
- Żwirownia może, choć nie musi zmieniać stosunków wodnych. Natomiast ingerencją w naturalny krajobraz będzie zawsze - mówi prof. Wojciech Wysota z Zakładu Geologii i Hydrogeologii Instytutu Geografii UMK.
Mieszkańcy Osieka, którym puszczański krajobraz bardzo się podoba, wygrali pierwszą bitwę. Po pamiętnej sesji radni odmówili poparcia dla koncesji na wydobycie w tym miejscu.
Spięć będzie więcej
- Kopacze jednak nie rezygnują - twierdzi Kazimierz Olszewski, sołtys Osieka. - Są pewni siebie. Namawiają kolejnych mieszkańców do sprzedaży ziemi.
Profesor Wysota uważa, że w przyszłości podobnych spięć może być więcej.
- Dlatego sądzę, że w powiązaniu z planowanymi inwestycjami drogowymi, przeprowadzenie po tylu latach kolejnej szczegółowej inwentaryzacji złóż kruszywa na terenie województwa byłoby bardzo sensowne.