W śledztwie po zamachu na Henryka M. - pseudonim „Lewatywa” - pominięto ważną hipotezę - zeznał oficer CBŚ.
Pracownik operacyjny bydgoskiego Centralnego Biura Śledczego uczestniczył w zatrzymaniu Marka W. To po jego zeznaniach lubelska Prokuratura Apelacyjna o usiłowanie zabójstwa Henryka M. oskarżyła cztery osoby: Stefana Ch., Jacka W., Tadeusza S. i Roberta M.
Dzień po zamachu świadek z kolegą przeszukiwali okolicę bloku „Lewatywy” przy ul. Traugutta.- Niedaleko stał opuszczony budynek ze strychem, w którym były okienka idealne do oddania strzału. Zauważyłem, że ktoś wcześniej starł kurz z parapetu i ułamał kilka dachówek. Ale biegły stwierdził potem, że strzelano z boku, zza śmietnika. Naszej hipotezy w ogóle nie wzięto pod uwagę - stwierdził świadek. Dodał, że tego dnia na miejscu pojawił się adwokat Henryka M. Miało bowiem odbyć się przeszukanie mieszkania „Lewatywy”. - Adwokat wziął nas chyba za członków grupy „Lewatywy”. Powiedział, że wszystko będzie dobrze, bo Alina załatwi taki nakaz, że będą szukać tylko broni. Z tego, co wiem, to taki właśnie nakaz wydano - dodał policjant.