Przed tygodniem „Express” pisał o trudnej sytuacji z lokalami użytkowymi należącymi do miasta. Są wśród nich sklepy, punkty usługowe, powierzchnie magazynowe i garaże, ale i biura poselskie oraz partyjne. Na swojej stronie Administracja Domów Miejskich, zarządzająca gminnym zasobem, zamieszcza wykazy lokali przeznaczonych do wynajmu. Najemcy mogą również starać się o wykup od miasta takich lokali na własność. Wiceprezydent Jan Szopiński, któremu podlega sprzedaż lokali użytkowych, mówił: - Miasto nie powinno pozbywać się lokali, które gwarantują dobry dochód, a mamy wiele takich. Owszem, są najemcy, którzy mają problem, ale staramy się maksymalnie iść im na rękę. Negocjujemy, obniżamy stawki wynajmu, należności rozkładamy na raty. Zależy nam na nich.
[break]
Dochodzenie do ściany
Po publikacji odezwali się najemcy, komentujący przede wszystkim wypowiedź pana Mariusza, dzierżawiącego od ADM lokal na sklep. Mówił on „Expressowi”: - Jeszcze cztery, pięć lat temu o negocjacjach nikt w ADM nie chciał słyszeć. Skoro obroty mam o jedną trzecią mniejsze niż przed kryzysem, a opłaty - praktycznie za wszystko - rosną, to zastanawiam się, kiedy dojdę do ściany. Teraz, jak idę do ADM, to chcą ze mną rozmawiać.
Kolejny z naszych Czytelników (nazwisko i adres do wiadomości redakcji) nie do końca potwierdzał elastyczność ADM. - W kontaktach z nią trzeba być bardzo cierpliwym i upartym. Wynajmując jeden z lokali przy ulicy Długiej, zaczęło mi w oczy zaglądać bankructwo. Klientów zabierają markety i kryzys, ale administracja była głucha na moje wielokrotne prośby. Pomogła dopiero rozmowa z prezesem ADM podparta toną dokumentów. W końcu czynsz został obniżony, ale trwało to ponad pół roku. W tym czasie straciłem sporo pieniędzy, musiałem zwolnić dwie ekspedientki, a za ladą stoję teraz z żoną. Liczymy, że uda się uratować interes.
Liczy się czas, a ADM działa powoli
Uwagi te potwierdza kolejny z Czytelników „Expressu”, prowadzący lokal usługowy w Śródmieściu. - Cieszy to, że administracja rozmawia z najemcami, wkurza, że trwa to tak długo. Dla nas, najczęściej drobnych przedsiębiorców, w takiej sytuacji gospodarczej, jakiej się znaleźliśmy, liczy się czas. Czekanie po kilka miesięcy na decyzję to zaciskanie pętli na naszych szyjach. Przecież z punktu widzenia miasta powinno się liczyć, że lokale nie stoją puste, że zatrudniamy pracowników i płacimy podatki. Kiedy firma zbankrutuje, niezmiernie trudno ją odbudować.
Co można wynająć?
Położenie, stan techniczny, zaplecze gospodarcze, jak i wyposażenie to główne elementy składające się na atrakcyjność lokalu i jego cenę. Dziś na liście przetargowej (oferty zbierane do 31 stycznia) znaleźć można m.in. 100-metrowy lokal przy Gdańskiej 40 (były sklep) i ponad 200-metrowy przy Sułkowskiego 15. Inne lokalizacje? - Markwarta, Podwale, Dworcowa, Zbożowy Rynek - same - wydawałoby się - najlepsze lokalizacje. Łącznie 15 pozycji, wcześniej w większości wykorzystywanych handlowo i usługowo. Na wykazie wolnych przestrzeni wynajmowanych bez przetargu - tylko w warunkach negocjacji - pozostaje niemal 100 pozycji, łącznie z nielicznymi garażami.
