Nowoczesna dzielnica z zadowolonymi mieszkańcami, którzy są szczęśliwi z tego, że żyją na Kapuściskach – to możliwe – zapewniają na osiedlu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 64443" sub="Najważniejsza sprawa dla przyciągnięcia młodych na osiedle - budowa placów zabaw dla ich dzieci, których tu nie ma. To jedno z założeń rewitalizacji Kapuścisk. /Fot. Tadeusz Pawłowski">Place zabaw z prawdziwego zdarzenia, osiedle tętniące młodością i picie wspólnie kawy z sąsiadami na dachu... swojego bloku. Takie, między innymi, pomysły na integrację i „rozruszanie” osiedla i jego mieszkańców ma Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Osiedla Kapuściska. Ma mu w tym pomóc Unia Europejska, a za przykład służy zakończona sukcesem odnowa socjalistycznych blokowisk w byłej NRD, a także przemysłowych, robotniczych dzielnic Manchesteru. - W NRD „ścinano” bloki o kilka kondygnacji, co przeciwdziałało, między innymi, wyobcowaniu mieszkańców. U nas, oczywiście, to niemożliwe, z takim głodem mieszkań. Mamy jednak na Kapuściskach bloki zaledwie dwupiętrowe. W Berlinie na dachach budynków sadzi się zieleń, organizuje przestrzeń dla spotkań lokatorów. Czemu, po przystosowaniu, nie miałyby się tam znaleźć minipiaskownice i basen dla dzieci, a dla rodziców ławeczki i miejsce do spotkań czy wypicia kawy wśród sąsiadów? - pyta Maciej Jasiński, członek stowarzyszenia. Takich miejsc, które z pożytkiem można zaadaptować, jest na osiedlu więcej. Jak choćby górka i okolice SP nr 46. Zrobienie tam placu do zabaw na 10 stanowisk z dziecięcym fortem jak na Dzikim Zachodzie wraz z instalacją kosztuje około 40 tysięcy złotych. Jak na osiedle, na którym nie ma żadnego porządnego placu zabaw, to niewiele - mówi Maciej Jasiński.
<!** reklama left>- Chcemy skończyć z wizerunkiem Kapuścisk jako dzielnicy osób starszych, choć faktycznie to najstarsze wiekowo osiedle. Rewitalizacja dzielnicy polega też na ściągnięciu tu ludzi młodych - mówi z kolei Jerzy Mickuś, również członek stowarzyszenia.
Grupa mieszkańców, która na początku protestowała przeciw usytuowaniu na osiedlu kolejnych mieszkań socjalnych, dziś stała się siłą, która kreuje wydarzenia na osiedlu. - Ostatnio na spotkanie przyszło około 100 osób chcących coś zdziałać, w tym wiele młodych - cieszy się Jerzy Mickuś.
Jeśli stowarzyszenie zainteresuje mieszkańców planem rewitalizacji, zacznie zbieranie podpisów. - Warto, żeby przynajmniej 10 procent, czyli około 2500 osób, wypowiedziało się. Poparcie lokalnej społeczności to pierwszy i konieczny warunek, aby UE dofinansowała pomysł. A chcemy, żeby zrobiła to na poziomie 80 procent jego kosztów. Potem zaczniemy ostry lobbing w ratuszu i wśród naszych radnych - zapowiadają działacze stowarzyszenia.
