Chylę czoła przed Bydgoskim Ruchem Miejskim i mam nadzieję, że ich benedyktyńska praca nie okaże się syzyfową.
Z drugiej strony, jako osoba, która częściej porusza się po Bydgoszczy samochodem niż rowerem czy pieszo (i z powodu wieku już to się raczej nie zmieni), zazdroszczę zwłaszcza cyklistom mocnej reprezentacji we władzach miasta (Zespół ds. Polityki Rowerowej Miasta Bydgoszczy) i nieformalnych grup nacisku (m.in. Bydgoska Masa Krytyczna). Sądzę, że z tego powodu wszelkie opracowania mające na celu poprawę komunikacji w mieście pisane są przede wszystkim z punkty widzenia i w interesie rowerzystów i pieszych. Nie inaczej to wygląda w memorandum, które przygotował Bydgoski Ruch Miejski. A tymczasem starzeję się nie tylko ja, lecz i całe społeczeństwo. Poza tym prawdopodobnie tylko do końca 2034 roku będą w Unii Europejskiej rejestrowane nowe auta z silnikiem spalinowym. Gdy więc Polskę zaleją „elektryki”, argument o smogu z powodu wyziewów z rur wydechowych straci na znaczeniu.
Może zatem znajdzie się w Bydgoszczy jakaś organizacja, która powalczy o interesy użytkowników prywatnych aut? Wszak rozszerzenie strefy płatnego parkowania utrudni im życie i uderzy ich po kieszeni. A co dostaną w zamian, poza niepopularnymi parkingami P&R?
