Znalazłem się w sektorze kibiców, które zmiany w koncepcji nowego ronda przywitali z zadowoleniem. Nie tak dużym wszakże, by byłbym gotów nad trybuną rozwijać sektorówkę. Moją satysfakcję budzi przede wszystkim dorysowanie w projekcie dwóch pochylni, czyli łagodnych zjazdów, prowadzących z chodników do podziemi ronda. Pojawić się mają po przekątnej, od strony Banku Pocztowego i od strony hotelu Focus. Dwie pochylnie to wprawdzie nie cztery, lecz warto pamiętać, że jeszcze kilka miesięcy temu budowa choćby jednej pochylni wydawała się nierealna. Przekonywano nas, że na rondzie nie ma na to miejsca. A jednak się znalazło…
Rozumiem także opór inwestora przed spełnieniem innego z życzeń, które często pojawiało się w głosach przekazanych podczas konsultacji społecznych. Chodzi o wytyczenie na ulicach wokół ronda regulowanych światłami przejść dla pieszych, co ograniczyłoby potrzebę korzystania z podziemi. Moim zdaniem, ruch na rondzie i w jego pobliżu i tak toczy się ślamazarnie i każde jego utrudnienie wydłużałoby korki, których raczej w tym miejscu nie unikniemy.
Jest tylko jeden punkt w okolicy ronda, co do którego waham się, czy jednak nie powinno w nim powstać naziemne przejście. To Jagiellońska od strony gmachu uniwersytetu, przed skrzyżowaniem z Konarskiego. Mam wrażenie, że to właśnie w tamtym kierunku zmierza najwięcej pasażerów tramwajów, które maja przystanki na rondzie i windy do podziemi od tej strony będą najbardziej obciążone. Rozumiem przy tym, że co dobre dla pasażerów zbiorkomu, nie musi być dobre dla tych, którzy pomykają przez śródmieście prywatnymi samochodami.
Ze spokojem przyjmuje natomiast plany budowy ośmiu wind, łączących poziom 0 z poziomem -1. Czy będą się psuły? To trochę zależy też od nas, użytkowników. Mam tylko nadzieję, że ratusz nie będzie oszczędzał na ich jakości oraz że zapewni serwis mogący reagować niemal natychmiast na sygnał awarii.
Moje duże obawy budzi właściwie tylko jedna kwestia. To ruch rowerowy na rondzie. W poddanej pod publiczny osąd koncepcji znalazł się pomysł wytyczenia na jezdni ronda pasów dla rowerzystów. Wywołał on największą liczbę głosów krytycznych. A mimo to ratusz nie zamierza z pasów zrezygnować. Z jednej strony, nie dziwi mnie taka postawa. Bydgoszcz od lat pokazuje się jako miasto przyjazne dla rowerzystów. Wiele też zrobiono, by skłonić właścicieli aut, by nie wjeżdżali nimi do centrum. Z drugiej strony, reakcja bydgoszczan na te wysiłki jest daleka od oczekiwanej przez władze. Parkingi park and ride nadal stoją pustawe, podczas gdy miejsca parkingowe w śródmieściu, mimo rosnących cen i czekającego nas wkrótce rozszerzenia strefy płatnego parkowania, są zajęte niemal non stop.
Nie sądzę, by ten stan rzeczy zmienił się do zakończenia przebudowy ronda. Nadal będzie na nim potężny ruch. Oczekiwania, że wszyscy kierowcy będą stale maksymalnie skoncentrowani i nie popełnią błędu to mrzonka. Na rondzie, mimo wytyczonych pasów rowerowych, na rowerzystów będzie czekało śmiertelne zagrożenie. Nie widzę powodu, by miasto godziło się na ryzyko krwawej daniny. Czy naprawdę rowerzysta nie może wybrać innej trasy albo zejść przed rondem z roweru i sprowadzić go do podziemi? Zwłaszcza że będą tam prowadziły pochylnie.
