Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

400 mokrych/godz. [KOMENTARZ]

Jarosław Reszka
Mam wyraziste wspomnienie z mych dziecięcych wakacji. To pierwsza wyprawa za granicę - Budapeszt i Wyspa Małgorzaty na Dunaju. A tam... basen ze sztucznymi falami.

<!** Image 2 align=none alt="Image 216895" sub="Jak przy 400 wchodzących na godzinę zadbać na basenie Astorii o bezpieczeństwo i higienę? [Fot.: Dariusz Bloch]">

http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpgMam wyraziste wspomnienie z mych dziecięcych wakacji. To pierwsza wyprawa za granicę - Budapeszt i Wyspa Małgorzaty na Dunaju. A tam... basen ze sztucznymi falami. Gdy dzwonem dawano znak, że zaraz pojawią się grzywacze, radosne wzruszenie ściskało mi krtań. Z zabytków Budapesztu nie zapamiętałem prawie nic. Taką magiczną przestrzenią dla dziecka jest basen.

Dziś w „Expressie” pokazujemy smutny krajobraz po bitwach, które po kolei przegrywały publiczne baseny pod chmurką. Mała część z nich ustąpiła miejsca blokom, sklepom, zakładom czy innym ważnym inwestycjom. Wiele spełnia teraz funkcję stracha na wróble i dzieci, na który można się natknąć po przebrnięciu przez otaczające je chaszcze. W tym samym czasie jedyny czynny odkryty basen w Bydgoszczy - Astoria - przeżywa oblężenie. <!** reklama>Gdy reporter „Expressu” odwiedził go w poniedziałek, personel Astorii szacował, że średnio przez godzinę wchodzi na teren basenu ok. 400 osób! Wprost trudno to sobie wyobrazić. Nikt nie kupuje biletu na basen, by pobyć na nim kilkanaście minut. Te minimum cztery stówki spragnionych wody mieszczuchów jest więc jednocześnie na Astorii i pewnie połowa z nich jednocześnie szturmuje 50-metrowy obiekt. Chcą skakać, nurkować, oblewać się wodą. Bezpieczeństwa w takim piekiełku, nawet przy kilku dyżurujących ratownikach naraz, praktycznie nie da się zapewnić. Podobnie jak nie sposób zadbać o higienę. Gdybym był ojcem malucha, to z dwojga złego chyba wolałbym już pozwolić mu na pluskanie się w fontannie.

Zastanawiam się, dlaczego pozostałe odkryte baseny uznano na niepotrzebne. Fakt, nie jesteśmy południem Europy, lecz od początku lata do złotej jesieni pewnie zbierze się przynajmniej 40 dni, w których basen w mieście może liczyć na tłumy klientów. Niech wstęp kosztuje 10 złotych i ostrożnie załóżmy, że znajdzie się 300 klientów dziennie. Sezonowy przychód z biletów wynosiłby zatem około 12 tysięcy złotych.

Na pewno starczyłoby na pensje dla biletera, stróża i ratownika. Kapitalistyczną „górkę” zbudowałyby zaś dzierżawy stanowisk dla punktów małej gastronomii. Po kąpieli, wiadomo, apetyt ma się wilczy. Sądzę zresztą, że gdyby nawet nie byłby to żaden biznes, to samorząd powinien wspierać osiedlowe baseny jako realną wakacyjną atrakcję - w przeciwieństwie do pustych sal w domach kultury.

Tak, zdaję sobie sprawę, że odbudowa zrujnowanych basenów to dziś przedsięwzięcie mało realne. Zastanawiam się jednak, czy na placach zabaw czy boiskach przy domach kultury nie można by urządzać sezonowych kąpielisk w plastikowych, rozbieranych basenach? Stosowane obecnie technologie pozwalają na seryjną produkcję składanych basenów o naprawdę solidnych wymiarach. W Internecie bez trudu znalazłem ofertę składanego, atestowanego basenu o długości prawie 13 metrów i szerokości prawie 7 metrów. Kosztuje - wraz z montażem i pełnym osprzętem - około 40 tysięcy złotych brutto. Niewiele mniejszy wyrób konkurencyjnej firmy (10,20 x 3,70 m) wystawiony był na sprzedaż za 21 tysięcy złotych.

Biznesem natomiast stają się powoli występy artystycznych talentów na chodnikach i śródmiejskich deptakach. Myślałem, że na takich popisach sporo zarabia się tylko na sopockim Monciaku czy zakopiańskich Krupówkach. Tymczasem także w Bydgoszczy dobry artysta może na ulicy zarobić na niezłe wakacje. We wtorek cztery dmące w ustniki na Starym Rynku puzonistki z Koronowa przyznały się naszemu reporterowi do inkasowania datków rzędu stu złotych na twarz.

Wcześniej w radiu usłyszałem, że na terenie ratowanej przed bankructwem fabryki ketchupu we Włocławku rusza produkcja ogórków konserwowych. Przy obowiązujących tam stawkach ogórkowi stachanowcy dobijają do 80 złotych dziennie. Czyż nie lepiej dmuchać w ustnik na starówce niż wtykać ogórki w dusznej hali fabrycznej? Ale prawdą jest i to, że trudniej się nauczyć dobrze dmuchać w puzon niż dobrze wtykać ogórki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty