
M.in. dlatego, że Polacy w I połowie z nimi - niczym prący do przodu bokser, mający zaskoczonego rywala przy linach - nie dobili ich, nie uciekli na 2:0, jak ze Szwajcarami okazali się za mało pazerni na gole.
Z kolei za team spirit brawa dla Walijczyków, którzy jednak aż tak wysoki awans zawdzięczają personalnej demolce w obozie Belgów. Wyobraźmy sobie, że nam przed Euro wypada Glik, a już we Francji Piszczek i Pazdan. Belgom przed turniejem zabrakło Kompany’ego, a z Walią Vertonghena i Vermaelena. Kłopoty były pewne. Tego jednak, że między rezerwowymi, a podstawowymi filarami obrony Belgii jest aż taka przepaść, nie spodziewał się nikt, a pazerni Walijczycy to wykorzystali.
Jutro jednak przeciw Portugalii będą bez „wykartkowanych”: obrońcy Daviesa i „ojca” wygranej z Belgią - Ramsey’a. Z tak osłabioną Walią mogli grać nasi. Tak, wiem: teraz to gdybanie. Ale i punkt wyjścia do oceny końcowego efektu wyprawy Polaków na Euro. Jeśli drażniącej, wybaczcie. Po prostu: nie całkiem mi po drodze z chórem bezkrytycznych entuzjastów, którzy mogą zagłaskać tę reprezentację na śmierć. Bo oto nawet prezes Boniek, któremu z urzędu wypadałoby raczej tylko chwalić, dostrzega obok plusów drużyny także jej brak pazerności, tej odrobiny szaleństwa niosącej do celów naprawdę wielkich. Słusznie.
Z turnieju można było wycisnąć więcej. 42 lata temu z podobnej pozycji zaczynał MŚ zespół Górskiego. Na dzień dobry nie zadowolił się szybkim 1:0 z Argentyną. Wkrótce prowadził 2:0, by wygrać 3:2. Potem rozbił 7:0 Haiti, a mając awans, zagrał wielki mecz - 1:0, 2:0, 2:1 - z Włochami. Kibice w kraju już mieli za co dziękować, ale drużyna szła za ciosem. Drabinka, tak jak teraz, ułożyła się nieźle.
Po drugiej stronie była broniąca tytułu Brazylia i wielka wtedy Holandia, nasi więc po ograniu Szwecji i Jugosławii, po porażce z RFN, awansowali do „małego finału”. I zdobyli 3. miejsce na świecie. Raz jeszcze Boniek: - W Euro 2016 zrobiliśmy, co do nas należało. Owszem, ale…
Dodam: i nic więcej. Ani nic złego, ani na razie nic - że użyję ulubionego słowa komentatora Hajty - fenomenalnego.