https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierz "žlatającego czołgu" przed zabiegiem

Hanna Walenczykowska Waldemar Piórkowski
Technik pokładowy śmigłowca MI-24 czeka na operację ramienia. Pilot nie wymaga leczenia chirurgicznego.

Technik pokładowy śmigłowca MI-24 czeka na operację ramienia. Pilot nie wymaga leczenia chirurgicznego.

<!** Image 2 align=right alt="Image 111806" sub="Śmigłowiec spadł z wysokości 200 metrów. Na pokładzie były trzy osoby Fot. Radosław Sałaciński">Dwaj żołnierze, którzy odnieśli obrażenia ciała w wyniku piątkowego wypadku śmigłowca, przebywają w 10 Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką w Bydgoszczy.

- Drugi pilot i technik pokładowy są w stanie ogólnym dobrym - powiedział płk lek. Jarosław Marciniak, zastępca dyrektora szpitala wojskowego. - Zakończyliśmy okres diagnozowania, teraz zaczynamy leczenie. Obaj panowie nie odnieśli obrażeń wewnętrznych, mają na ciele liczne sińce i otarcia skóry.

Pułkownik Jarosław Marciniak powiedział, że stan ogólny pilota jest zadowalający - pacjent nie wymaga ingerencji chirurgicznej. Natomiast technik pokładowy zostanie poddany operacji kości ramienia. - Zabieg przeprowadzimy we wtorek lub w środę - dodał wicedyrektor Marciniak.

Żołnierze uczestniczyli w locie ćwiczebnym śmigłowca MI-24 (nazywanym „latającym czołgiem”), należącym do 49. Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim. Ćwiczenia przeprowadzono przed kolejną misją w Afganistanie. Maszyna, która uznawana jest za bardzo bezpieczną, z niewyjaśnionych przyczyn spadła lotem koszącym z wysokości 200 metrów.

<!** reklama>Kiedy jednostki ratownicze dotarły na miejsce, pierwszy pilot oraz technik byli już poza maszyną. Porucznik Robert Wagner - drugi pilot - znajdował się w helikopterze. Był przypięty pasami do fotela i już nie żył.

Helikopter jest tak zbudowany, że miejsce drugiego pilota znajduje się najniżej, w samym czubie śmigłowca. W przypadku awaryjnego lądowania i uderzenia o drzewa czy ziemię ten fragment maszyny jest najbardziej narażony na uszkodzenia.

Wszyscy żołnierze to doświadczeni piloci, którzy brali udział w misjach w Iraku. Wiele razy latali już w nocy i to w gorszych warunkach pogodowych.

Na miejscu tragedii pracują członkowie Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Na razie komisja jest na etapie wyjaśniania wszystkich okoliczności wypadku.

- Wirnik jest zniszczony, śmigiełko ogonowe zniszczone, pozostał tylko kadłub, ale trudno zorientować się, gdzie są kabiny - powiedział tuż po wypadku pułkownik rezerwy Ryszard Michałowski z Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Wyniki prowadzonego postępowania znane będą dopiero za kilka tygodni.

Prokuratura Garnizonowa w Bydgoszczy również wszczęła postępowanie wyjaśniające.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski