Każdy, kto złapie na gorącym uczynku grafficiarza lub jego informacje pomogą w schwytaniu „artysty”, otrzyma 1000 złotych. Bohomazy będą też natychmiast zamalowywane.
<!** Image 2 align=right alt="Image 63465" sub="Graffiti są różne, niektóre są nawet estetyczne, na ogół jednak mur staje się polem do wyzywisk sprayowców. /Fot. Tadeusz Pawłowski">- Nagrodę może otrzymać każdy - mówi Konstanty Dombrowicz, prezydent Bydgoszczy. - Policjant, strażnik miejski i mieszkańcy miasta. W przypadku bydgoszczan wystarczą informacje, które pozwolą na ustalenie i złapanie grafficiarzy. Myślę, że kwota tysiąca złotych zachęci do walki z osobami niszczącymi miasto. Ten wydatek miastu na pewno się opłaci. Koszt odnowienia elewacji wynosi około 100 000 tysięcy złotych - podkreśla prezydent.
Miasto zamierza jednocześnie przekazać młodym artystom ze sprayem w ręku kolejne ściany na osiedlach. Tam malowanie będzie odbywało się bez konsekwencji. W ciągu 2-3 tygodni ma powstać lista takich miejsc. Ratusz czeka też na podpowiedzi mieszkańców, które ściany oddać młodym ludziom z zacięciem do malowania. Do walki z nielegalnymi graffiti włączy się też Administracja Domów Miejskich. Spółka ma natychmiast likwidować bohomazy na odnowionych elewacjach.
<!** reklama left>Urzędnicy i municypalni jednak przede wszystkim apelują do wrażliwości mieszkańców. - Wbrew pozorom, złapanie grafficiarzy nie jest trudne - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik straży miejskiej. - Potrzebne są tylko natychmiastowe informacje od bydgoszczan. Dodatkowe pieniądze dla strażników nie są jednak nowością. Prezydent już wcześniej nagradzał osoby, które przyczyniły się do złapania osób odpowiedzialnych za dewastację mienia - dodaje rzecznik.
Kwoty były jednak niższe, a za 1000 złotych strażnikom i policji powinny opłacić się pościgi za małolatami ze sprayem. Prezydent liczy też, że do akcji włączą się spółdzielnie mieszkaniowe. Te deklarują, że będą starały się zamalowywać graffiti, ale nie wszędzie. - Są miejsca, gdzie nie ma to większego sensu - mówi Andrzej Wyżgowski, zastępca prezesa Fordońskiej SM. - Po zamalowaniu ściany, w ciągu kilku dni pojawia się zawsze nowy napis. Na innych budynkach będziemy starać się usuwać graffiti. Niestety, są to duże koszty. Podobnie jest ze stosowaniem specjalnych zabezpieczeń, pozwalających na mycie ścian - mówi. W walce z dewastacjami pomaga też monitoring. Pod okiem kamery niewielu „artystów” zamierza się popisywać. W ciągu najbliższych miesięcy w mieście mają pojawić się kolejne kamery.