Hieny krążą po bydgoskich cmentarzach. I nie o zwierzęta chodzi, lecz o ludzi, dla których nie ma świętości. Opiekunowie grobów żądają od straży miejskiej zdecydowanych działań.
Nasza Czytelniczka opiekuje się grobem na cmentarzu Nowofarnym i jest zbulwersowana tym, co spotkało ją kilka dni temu na tym cmentarzu. - Wstawiłam do wazonu świeże kwiaty i zapaliłam znicz. Na chwilę odeszłam od grobu po wodę ze studni, a kiedy wróciłam, kwiatów i znicza już nie było - żali się kobieta.
Proboszcz parafii farnej zwrócił się nawet do straży miejskiej o częstsze patrole w dniach, gdy na pobliskim stadionie Zawiszy są mecze. Kibice bowiem traktują cmentarz jako drogę na skróty. Dochodziło już nawet w tym miejscu do burd.
Policja robi co może
Miasto opiekuję się pięcioma cmentarzami komunalnymi: przy ulicach Wiślanej, Zaświat, Lotników, Kcyńskiej i Starofarnym. Dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta, Ryszard Łebek przyznaje, że kradzieże cmentarne to już zjawisko masowe:
- Nawet jeśli uda się złapać złodzieja, to nie można go ukarać ze względu na „znikomą szkodliwość społeczną”.
Policja twierdzi, że robi co może: patroluje cmentarze i ich okolice oraz punkty skupu złomu, gdzie niekiedy trafiają metalowe części z nekropolii. Zdaniem rzeczniczki Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy Ewy Przybylinskiej, ludzie odwiedzający groby powinni wykazywać większą ostrożność i, na przykład, nie zostawiać ani na moment torebek na płytach nagrobnych czy ławeczkach.
Mogliby być aktywni
- Nie mamy tylu ludzi, aby każdy cmentarz patrolować 24 czy nawet 12 godzin na dobę - twierdzi Jarosław Wolski ze straży miejskiej. Tymczasem zdaniem Wiesławy Kryger, kierowniczki Zakładu Pogrzebowego Zieleni Miejskiej, municypalni mogliby bardziej aktywnie walczyć z cmentarnymi hienami. Działania miałyby polegać, przede wszystkim, na legitymowaniu podejrzanych osób kręcących się po nekropoliach, sprawdzaniu czy kwiaciarze i handlarze zniczami mają stosowne pozwolenia na sprzedaż itd. - Robimy to, ale ważne jest, żeby każdy taki przypadek zgłaszać policji lub straży miejskiej, bo wówczas jest większa szansa, że sprawcę przestępstwa uda się złapać na gorącym uczynku albo chwilę po nim - twierdzi Jarosław Wolski.