16 nowych taksówek jeździ od weekendu po ulicach Bydgoszczy. Z dnia na dzień będzie ich coraz więcej - aż uwolnionych zostanie 86 licencji czekających do tej pory na wydanie.
<!** Image 2 align=none alt="Image 170113" sub="- Zdarza się, że sześć godzin czeka się na pasażera - mówią stojący na bydgoskich postojach taksówkarze Fot. Tymon Markowski">
Tym samym lada dzień na ulicach przybędzie prawie 90 nowych taryf! Wszystko za sprawą zniesienia limitów na wydawanie licencji. Nowe przepisy weszły w życie pod koniec zeszłego tygodnia. Do tej pory to Rada Miasta ustalała limit wydawanych uprawnień do prowadzenia tego typu działalności. A że zainteresowanie zarobkowaniem za kółkiem zawsze było spore, w kolejce trzeba było czekać nawet półtora roku! Zmienione właśnie przepisy sprawią, że licencje wydawane będą praktycznie na bieżąco.
- Nie ma limitów, ale reszta się nie zmieniła. Czyli nadal obowiązuje wydawana przez nas licencja, do której uzyskania wymagane jest pomyślne przejście kursu kwalifikacyjnego i wiele dokumentów - wyjaśnia Waldemar Winter, dyrektor Wydziału Uprawnień Komunikacyjnych Urzędu Miasta. Jak ocenia zmiany? - Są dwie strony medalu. Ktoś kiedyś powiedział, że miasto jest takim tortem, którym muszą dzielić się taksówkarze. Teraz zostanie on podzielony na więcej kawałków - dodaje dyrektor.
Taksiarzom metafory nie w głowach. Mówią prosto z mostu. - Ja mam duży ZUS, młody przyjdzie i będzie na małym ZUS-ie. Gdzie tu sprawiedliwość? - pyta pan Marek, od sześciu lat jeżdżący na taksówce. - Wszystko drożeje z paliwem na czele. Jak ja mam dobrze zarabiać, jak jestem w Śródmieściu, a mam w godzinach szczytu klienta na Osowej Górze. I jadę do niego za darmo, z powrotem też za darmo. A może się zdarzyć, że klient weźmie kurs tylko za 10 złotych. W naszej pracy więcej się stoi i czeka na telefon albo na kogoś z postoju, niż jeździ po mieście. Inna sprawa, że nie ma gdzie stać, bo nie ma parkingów. Miasto polikwidowało postoje. To błąd! Kolega przy szpitalu dostał mandat, tylko dlatego, że robił nawrotkę! - burzy się. Od rana do godz. 13 miał wczoraj cztery kursy. Za chwilę emocje opadną, zjawią się klienci, których z bagażami zawiezie wprost pod wskazany adres.
<!** reklama>
- Teraz na rodzinę przypadają dwa samochody, ludzie nie jeżdżą taksówkami. Do tego drogie paliwo - dodaje kolega po fachu, pan Bolesław. Na taksówce od 1985 roku. Razem z przedmówcą nie są zadowoleni z polityki miasta, które pozwala na nieuczciwą konkurencję - taksówkarze niezrzeszeni zawyżają ceny, tym samym psując opinię o tym środowisku wśród przyjezdnych. - A miasto nic z tym nie robi. W Krakowie na przykład jest ograniczenie stawek minimalnych i maksymalnych - mówią nasi rozmówcy dodając, że karnawał był fatalny. - Większa konkurencja może być korzystna dla klientów. Może w końcu ceny usług będą niższe - komentuje pani Michalina, studentka. Często autobusem cudem udaje jej się zdążyć z zajęć w Fordonie do popołudniowej pracy w centrum. Taksówka to świetne rozwiązanie. Tylko, że zbyt drogie. O zmianach niechętnie wypowiadają się korporacje. - Bardzo dużo osób pyta o pracę, ale my nie przyjmujemy nowych. Konkurencji się nie boimy. Inna jest przecież praca na słupku, a inna w radiu - usłyszeliśmy w jednej z nich.