Inowrocławskim policjantom zarzuca się bierność. Gdy przed barem na Rąbinie katowano mężczyznę, obok przejechał radiowóz. Funkcjonariusze nie zareagowali.
O rozróbie, do której doszło w piątkowy wieczór przed pubem „Maxim”, pisaliśmy wczoraj. Kilku rosłych mężczyzn niemal zmasakrowało inowrocławianina. Kopali go i rozbijali butelki na jego głowie.
Pojawiły się nowe, bulwersujące szczegóły. Świadkowie zdarzenia twierdzą w Internecie, że w czasie bójki ulicą Błażka przejeżdżał radiowóz i funkcjonariusze nie wykazali zainteresowania zdarzeniem.
- Pierwszy raz w życiu byłem świadkiem tak brutalnego zdarzenia. Strach było podejść, aby pomóc pobitemu. A policjanci, którzy nas bronią i dbają o nasze bezpieczeństwo, przejechali sobie wolno ulicą podczas zajścia bez żadnej reakcji, choć byli wołani przez znajdujących się w lokalu - pisze Maciek.
„Express” poprosił internetowych świadków o kontakt. Zgłosiła się kobieta, która przebywała wówczas w lokalu.
- W czasie bijatyki obok przejeżdżał radiowóz. Policjanci nie mogli nie zauważyć tego, co się działo. Był straszny wrzask i zamieszanie. Ale pojechali sobie - mówi.
Jeden z internautów rozpoznał nawet markę radiowozu. Był to opel astra.
Następny radiowóz pojawił się już po bójce. Przyjechało też pogotowie, które zabrało pobitego do szpitala.
- Jeden ze sprawców został zatrzymany. Umieszczono go w izbie wytrzeźwień - informuje sierżant sztabowy Izabella Drobniecka z inowrocławskiej policji.
Apeluje ona do osób, które widziały niereagujący na bójkę radiowóz, o kontakt z policją. Kobieta, które opisywała nam telefonicznie zdarzenie, waha się. Mówi, że nie chce kłopotów.