Władze krajowe NZS twierdzą, że doszło do finansowego nadużycia. W całym kraju studenci oddawali krew, organizując się samodzielnie. Do Torunia trafiły dotacje z ministerstwa zdrowia.
<!** Image 2 align=right alt="Image 60825" sub="Asystent marszałka Piotra Całbeckiego jest w kłopocie / Fot. Archiwum">- Stało się to powodem, obok niesubordynacji Piotra Mazura, przewodniczącego Niezależnego Zrzeszenia Studentów UMK, wprowadzenia zarządu komisarycznego w toruńskim zrzeszeniu studentów - mówi Patryk Dworak, wiceprzewodniczący zarządu krajowego NZS. - Ze względu na dobro samej akcji oraz naszej organizacji, próbowaliśmy przez kilka miesięcy załatwić sprawę wewnątrz NZS. Niestety, do dziś władze krajowe nie doczekały się rozliczenia merytorycznego i ekonomicznego Wampiriady 2006. Po rezygnacji Łukasza Walkusza z funkcji przewodniczącego NZS UMK, powinien to zrobić jego następca Piotr Mazur. Niestety, jesteśmy przekonani, że doszło do finansowych nadużyć. Sprawa najprawdopodobniej trafi do prokuratury. W świetle prawa mówić więc na razie trzeba o podejrzeniach. 12 sierpnia Mazura wyłączyliśmy z NZS. Przyznaję, że mogliśmy te decyzje podjąć wcześniej.
<!** reklama left>Toruński NZS UMK, bez zgody zarządu krajowego, mianował się ogólnopolskim koordynatorem Wampiriady. Wystąpił z tej okazji z wnioskiem do Ministerstwa Zdrowia i uzyskał ponad 100 tysięcy dotacji. Kolejne, niebagatelne sumy pieniędzy, przekazały władze miejskie Torunia. Autorami wniosku i liderami projektu byli Łukasz Walkusz i Piotr Mazur. Tymczasem akcję oddawania krwi przez studentów, podobnie jak w latach ubiegłych, poszczególne NZS-y na różnych uczelniach w kraju przeprowadzały samodzielnie. Same starały się o dotacje od rektorów i drobnych sponsorów. Logistykę, tradycyjnie, zapewniały Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. - Nikt nie ustanowił NZS UMK organizatorem ogólnopolskim akcji - podkreśla Dworak.
Wersja Piotra Mazura jest inna. Zapewnia, że to toruński NZS w praktyce od 3 lat koordynuje akcję w całym kraju.
Gdy przyszedł czas rozliczeń, zaczęły się telefony po całej Polsce. Mazur dzwonił do RCKiK w różnych miejscowościach i prosił o zaświadczenia, że dzięki NZS odbyła się u nich Wampiriada. Zapewnia, że ministerstwo nie miało zastrzeżeń do rozliczenia.
Co się stało z tysiącami złotych, do dziś nie wiedzą jednak władze krajowe NZS. Wiadomo za to (temat gościł na łamach „Nowości” jesienią 2006 r.), że Walkusz przedstawiający się jako główny organizator akcji, połączył jej propagowanie z kampania wyborczą. Materiały o Wampiriadzie rozdawał w toruńskich szkołach razem z ulotkami promującymi go jako kandydata na radnego. Udało mu się: w listopadzie 2006 r. został nie tylko radnym miejskim (PO), ale i asystentem nowego marszałka - Piotra Całbeckiego (PO). Wystąpił z NZS.
- Jestem kompletnie zaskoczony sytuacją - mówi dziś pytany o rozliczenie Wampiriady. - Już prawie rok temu przekazałem organizację w ręce Piotra Mazura. Nie wiedziałem, że wyłączono go z NZS.
W marcu br. do NZS-u UMK wprowadzono zarząd komisaryczny. Oznacza to w praktyce zawieszenie przewodniczącego w pełnieniu funkcji. Nie przeszkodziło to Mazurowi... wystąpić do Ministerstwa Zdrowia po kolejną dotację na Wampiriadę. Uzyskał ją w wysokości 160 tys. zł. - To najlepszy dowód na to, że nie doszło do finansowych nieprawidłowości - podkreśla.
Ale cierpliwość NZS się skończyła. - Zrobił to, chociaż publicznie, na komisji krajowej NZS, obiecał, że nie będzie przyjmował roli ogólnopolskiego koordynatora akcji - mówi Dominik Ubych, przewodniczący NZS UAM w Poznaniu. - Byłem tego świadkiem.
- Wampiriadę na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym zawsze przeprowadzaliśmy samodzielnie, bez pomocy z zewnątrz. Nigdy też nie otrzymaliśmy na zorganizowanie poboru krwi od studentów pieniędzy z NZS w Toruniu. Jestem zażenowany informacjami, jakie napłynęły do mnie o poczynaniach koordynatorów tej akcji. W interesie całego NZS jest jak najszybciej wyjaśnić tę sprawę – twierdzi Piotr Wiaderny, przewodniczący NZS UTP w Bydgoszczy.