Aeroklub Bydgoski w weekend tętnił życiem. Na płycie lotniska pojawiła się także zabytkowa “Jaskółka”. - To prawdziwy rarytas! - mówili z uznaniem miłośnicy podniebnych lotów.
<!** Image 2 align=right alt="Image 27700" >Gdy tylko dopisze pogoda, w aeroklubie zawsze coś się dzieje. W ostatnią sobotę płytę lotniska okupowali miłośnicy szybowców. Wielu z nich chce zdobyć licencje. Tym razem mieli jeszcze jeden powód do zadowolenia. Bydgoszcz odwiedził prezes Klubu Miłośników Zabytkowych Szybowców VGC, Zbigniew Jezierski. Przywiózł ze sobą z Gliwic swoją drewnianą “Jaskółkę”.
„Starsza dama” szybowała
- Ten egzeplarz jest z 1958 roku. To jeden z najlepszych polskich szybowców. Zachowało się ich jedenaście na całym świecie. Większość zdobi jednak muzea, a ten cały czas lata. Sprowadziłem go z Belgii. Remont sporo kosztował, ale było warto. Wszystko jest prawie oryginalne. Jedynie radiostacja i cielęca skórka na obiciach są nowe. Ale ta “starsza dama” zasłużyła na futerko - żartuje prezes.
<!** reklama left>W Bydgoszczy na razie nie ma żadnego zabytkowego szybowca. Ma się to wkrótce zmienić.
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, być może jeszcze w tym miesiącu uda mi się dokończyć remont mojego “Boćka”. Wtedy sprowadzę go z Olsztyna do Bydgoszczy - wyjaśnia przewodniczący bydgoskiego odziału VGC, Tomasz Szelągowski.
Smutna przeszłość
Wielu pasjonatów ubolewało przy okazji nad losem większości szybowców.
- Dziś wszyscy płacą grube pieniądze, aby cieszyć się tymi maszynami.
Tymczasem “za komuny” były one bezmyślnie niszczone. Komisja likwidacyjna podpisywała papiery, a stare, drewniane szybowce palono. Głupota to mało powiedziane - nie kryje zdenerwowania jeden z pasjonatów.
Kurs wznoszenia się
Na płycie lotniska dominowali jednak kursanci chcący zdobyć licencję. Jest ona niezbędna do samodzielnych lotów. Trzeba na nią wydać około 2 tysięcy.
- Mój chłopak namówił mnie. Kiedyś wracaliśmy z kursu nurkowania i po drodze zahaczyliśmy o lotnisko. Wsadził mnie do szybowca i tak się zaczęło. Wciągnęło mnie to na tyle, że chciałabym póżniej zdobyć także licencję na małe samoloty - mówi Beata Mierzwińska.
Loty bez silnika dostarczają wrażeń, ale przede wszystkim pięknych widoków.
Widok z lotu ptaka
- Niektórzy źle znoszą moment startu i zakręty. Jednak nie ma czego się bać. To bezpieczna rozrywka. Poza tym, to jedyna okazja, aby zobaczyć jednocześnie Bydgoszcz i Toruń, a - odwracając głowę - być już w Koronowie. Szkoda tylko, że sport wciąż jest u nas traktowany po macoszemu. Gdyby państwo sypnęło groszem, to młodzież na pewno nie stałaby pod klatkami - dodaje instruktor.