Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"žGrażynka" na Błoniu, figa w Fordonie

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Być może, gdzie indziej są ziemie piękniejsze i noce gwiaździstsze, i ranki jaśniejsze... Ale nie jesteśmy gdzie indziej, tylko tu musimy walczyć o ranki jaśniejsze. Tak jak walczy Grażyna Kufel, nieugięta radna, chluba dzielnicy Błonie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 189977" sub="Prezydent Bruski mówi fordonianom „niestety” [Fot. Marek Chełminiak]"><!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Być może, gdzie indziej są ziemie piękniejsze i noce gwiaździstsze, i ranki jaśniejsze... Ale nie jesteśmy gdzie indziej, tylko tu musimy walczyć o ranki jaśniejsze. Tak jak walczy Grażyna Kufel, nieugięta radna, chluba dzielnicy Błonie. Za czasów hitlerowskiej okupacji znaleźli się śmiałkowie, którzy z narażeniem życia przechowywali skarby kultury narodowej, pułkowe sztandary, broń przydatną do narodowowyzwoleńczego zrywu, a nawet Żydów.

<!** reklama>Radna o imieniu tak pięknie kojarzącym się z wolnościowym etosem (zob. Adam Mickiewicz, „Grażyna”, poemat, dla uczniów analfabetów ostatnio także dostępny w formie audiobooku) przeniosła tę piękną tradycję w nasze, wyprane z patriotyzmu czasy. Szefując osiedlowemu stowarzyszeniu bohatersko ocaliła pieniądze zebrane wśród mieszkańców dla wsparcia budowy basenu na Błoniu. A działo się to w czasach terroru junty pod komendą Konstantego Dombrowicza, która chciała zmusić stowarzyszenie do wydania skarbu, by trwonić go na niezrealizowany pomnik pychy dyktatora - aquapark.

Dopiero dziś, widząc Bydgoszcz wreszcie wolną pod sprawiedliwymi rządami Rafała Bruskiego, radna Grażyna Kufel zdecydowała, że nadszedł czas, by majątek zaczął służyć wspólnemu dobru i zwierza się z rozterek z tym związanych: „Zebraliśmy około czterech tysięcy złotych. Miasto chciało nam te pieniądze zabrać. Nie oddaliśmy ich, mamy je cały czas na koncie. Zastanowimy się, na co przeznaczyć złotówki. Może na jakieś wyposażenie basenu. Wierzę, że teraz on już na pewno powstanie”.

Radna ma fundusze, a mnie wpadła do głowy godna nazwa dla najnowszego bydgoskiego basenu. Ma Osowa Góra „Sardynkę”, to niech Błonie będzie miało „Grażynkę”.

Błonie jest więc niemal pewne swojej „Grażynki”, podczas gdy Fordon miał figę i prawdopodobnie przyjdzie mu obejść się tej figi smakiem. A miało być tak pięknie: „Jeszcze w tym roku ruszą prace projektowe fordońskiego multipleksu, a rozpoczęcie budowy planowane jest w pierwszych miesiącach przyszłego roku.

Zarząd spółki Kino-Centrum Fordon zatwierdził ostateczny biznesplan inwestycji i zapewnia, że fordoniacy zasiądą przed wielkim ekranem już w 2013 roku” - donosił z optymizmem dziennikarz mainstreamowej (czyli zależnej od władzy - bardzo modne ostatnio słówko) gazety. A nie działo się to już w okresie przymusowej kolektywizacji, gdy osiedlowemu samorządowi chciano zabrać składkę na basen, tylko za najnowszej demokracji. Cytowany artykuł ukazał się pod datą 8 kwietnia 2011 roku.

Dziś wprawdzie spółka Kino-Centrum Fordon nadal istnieje i wierzę, że jej zarząd ma się świetnie. Tylko optymizmu już mu nie staje. Na wtorkowym spotkaniu w Fordonie prezydent Bruski i bez basenu zdołał ostudzić marzenia kinomanów: „Otrzymałem informację od naszego partnera, z którym mieliśmy ten obiekt budować. W związku z budową kina w Galerii Pomorskiej poważnie rozważa on sens takiej inwestycji w Fordonie.

Nie jest to jeszcze zdecydowane, ale szanse, niestety, znacznie zmalały” - wyraził ubolewanie pan prezydent. Prezydent szefujący miastu, które jest wspólnikiem w przedsięwzięciu pod nazwą Kino-Centrum Fordon, mówi „niestety”. Wniosek z tego, że żałuje, iż szanse zmalały, a to nasuwa kolejny wniosek: samorządowy partner niewiele ma do powiedzenia w tym geszefcie. Warszawie budowa kina w Fordonie się odwidziała, więc, niestety, będziemy musieli się z tym pogodzić. Spośród bydgoszczan na swoje w takiej sytuacji wyszliby tylko reprezentujący miasto członkowie władz spółki Kino-Centrum Fordon (funkcjonującej od 2009 roku).

Warto też przypomnieć, że obiekt u zbiegu ulic Pelplińskiej i Orląt Lwowskich nie miał być tylko kinem z paroma salami, lecz centrum kulturalno-rozrywkowym dla całej 90-tysięcznej megadzielnicy. A nawet czymś jeszcze bardziej wielofunkcyjnym. Ba, to sami mieszkańcy mieli decydować, jakie atrakcje chcą mieć w wybudowanym kosztem 40 milionów złotych gmachu. Swego czasu przeprowadzono sondaż wśród fordonian, który pokazał między innymi, że zamiast klubu fitness obok kina wolą siedzibę dużego banku albo przychodnię specjalistyczną. Okazuje się, że być może najlepsza dla nich byłaby przychodnia lecząca z naiwności i łatwowierności.

A przy okazji spytajcie, jak się czuje masterplan dla Fordonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!