https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zginęła od kłów własnych psów

Anita Etter
W czwartek wieczorem na podwórku jednego z domów przy ul. Tylnej w Grudziądzu znaleziono rozszarpane ciało 57-letniej kobiety.

W czwartek wieczorem na podwórku jednego z domów przy ul. Tylnej w Grudziądzu znaleziono rozszarpane ciało 57-letniej kobiety.

<!** Image 2 align=right alt="Image 93539" sub="Psy są bardzo ufne i przyjaźnie nastawione do pracowników schroniska / Fot. Anita Etter">Wczoraj sekcja zwłok potwierdziła, że sprawcami tej tragedii były jej własne psy, a bezpośrednią przyczyną śmierci wykrwawienie.

Małżeństwo Sz. od wielu lat zajmowało się hodowlą psów stróżująco -obronnych rasy cane corso oraz krzyżówek wywodzących się z tej rasy. Feralnego dnia w ogrodzeniu znajdowało się w sumie jedenaście psów dorosłych i kilkumiesięcznych szczeniaków. Ile psów zadało śmiertelne rany, nie wiadomo.

- Zgłoszenie o leżącej na podwórku wśród psów kobiecie otrzymaliśmy o godzinie 18.50, ale gdy policjanci przyjechali na miejsce, zwierzęta były już pozamykane - mówi aspirant sztabowy Grzegorz Kalinowski z Komendy Miejskiej Policji w Grudziądzu. - Przybyły na miejsce lekarz mógł tylko stwierdzić zgon. Mąż ofiary, który pozamykał zwierzęta, był w szoku.

<!** reklama>Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, śmierć nastąpiła dwie godziny przed znalezieniem ciała. Co w tym czasie robił mąż kobiety, który przebywał w domu? Dlaczego nikt nie słyszał krzyków? Czy psy mogły zagryźć ofiarę w jakimś pomieszczeniu, a potem dopiero wywlec ciało na podwórko? Na te pytania odpowie prokuratorskie śledztwo.

Sąsiedzi małżeństwa mówią o imprezie urodzinowej, która dzień wcześniej odbywała się w domu zagryzionej kobiety i o przypadkowym pijanym mężczyźnie, który przechodząc przy płocie mógł wzbudzić agresję czworonogów.

- To mój teść zobaczył ciało, gdy przed siódmą wracał na rowerze ze sklepu - mówi Anna Ciołkowska, najbliższa sąsiadka rodziny Sz. - Może to dziwne, ale gdy jechał w tamtą stronę, niczego na podwórku nie zauważył. Nie wiem, co się mogło stać, bo te psy chociaż miały straszne czerwone oczy, były łagodne, a najmłodsza córka sąsiadów często wychodziła z nimi na drogę.

Obecnie zwierzęta przebywają na obserwacji w schronisku dla zwierząt w Węgrowie. Nie wiadomo, jaki czeka je los. - Gdy pojechaliśmy po psy, one grzecznie dały się wprowadzić do samochodu - mówi Artur Zielaskowski, właściciel schroniska w Węgrowie, które ma z Grudziądzem i okolicznymi gminami umowę na odławianie bezpańskich psów i przechowywanie ich w schronisku.

- Zarówno dorosłe osobniki, jak i młode są ułożone, łagodne, bez jakichkolwiek oznak agresji w stosunku do pracowników schroniska. Czekamy w ich sprawie na decyzje prokuratury.

Podwórko, na którym doszło do tragedii, nie jest tak zadbane jak okoliczne posesje, a wręcz zapuszczone. Mimo braku zwierząt wciąż śmierdzi psami. Osoby, które widziały warunki, w jakich hodowano zwierzęta, łapią się za głowę. W ziemiance pod garażem w fatalnych warunkach stoją puste dziś boksy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski