Urzędnicy dali im godzinę na spakowanie, bowiem na murach kamienicy przy ulicy Poniatowskiego 10 pojawiły się nowe pęknięcia. Następnego dnia wrócili do swoich mieszkań.
Podpisali dokument, że robią to na własne ryzyko.
- Ktoś tam mieszka? - pytał wczoraj zaskoczony Marek Jaworski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dla miasta Bydgoszczy. - Nie po to podejmowałem decyzję
o natychmiastowym wysiedleniu, aby ktoś tam przebywał. Nie mogę podejmować takiego ryzyka. Natychmiast będę interweniować.
<!** Image 2 align=none alt="Image 160937" sub="W kamienicy przy ulicy Poniatowskiego 10 nie powinien nikt mieszkać. Fot. Tadeusz Pawłowski">
Wszystko zaczęło się w piątek.
- Usłyszałam potworny huk. Kawałek muru odpadł od ściany. Pojawiło się szerokie pękniecie. Szczęście, że syn nie miał głowy w tej części łóżka, bo gruz mógłby go poranić - mówi pani Beata, lokatorka mieszkania na ostatnim piętrze kamienicy.
W poniedziałek zaalarmowała pracownika Administracji Domów Miejskich. - Przeraził się tym, co zobaczył. To on skontaktował się
z inspektorem nadzoru budowlanego - dodaje lokatorka.
Inspektor nakazał natychmiast wysiedlić lokatorów. - W ciągu trzech miesięcy na ostatniej kondygnacji pojawiły się niebezpieczne pęknięcia. Przyczyną - oprócz stanu tego budynku - może być iłowe podłoże. Występują tu ruchy gruntu, których nikt nie może przewidzieć. Trudno powiedzieć, czy nie pojawią się tam kolejne pęknięcia - wyjaśnia Marek Jaworski.
Ewakuację przeprowadziło Centrum Zarządzania Kryzysowego.
<!** reklama>
- Kazali nam natychmiast się wyprowadzać. O mało zawału serca nie dostałam. Bo jak to nagle wszystko porzucić? Administracja wiedziała, że ten budynek się sypie, ale dopiero teraz zainteresowała się nami - mówi Lidia Wojtko.
Marzena Skawska postanowiła skorzystać z pomocy centrum i zamieszkała w pomieszczeniu, które wykorzystywane jest w nagłych przypadkach.
- To była cela więzienna. Łóżka piętrowe, dwa stoły i mop. Było tam bardzo zimno. Musieliśmy spać w kurtkach. Dzieci poszły do przedszkola brudne, bo nie mogłam ich nawet umyć - twierdzi Marzena Skawska.
We wtorek wszyscy lokatorzy wrócili do kamienicy. Podpisali dokument, że na własne ryzyko. ADM zaczęła szukać dla nich mieszkań.
- Dostałam kompletnie zdewastowane mieszkanie na Kapuściskach. Praktycznie jest tam tylko sedes, który i tak trzeba wymienić. Przyjęłam to mieszkanie - mówi pani Beata.
Sabina Kanarkowska ma 80 lat mieszka z rodziną w starannie wyremontowanym mieszkaniu
z ogrzewaniem gazowym. Teraz musi się stąd wyprowadzić.
- Osoba, z którą się zamieniałam na mieszkanie, nie powiedziała, że kamienica jest w fatalnym stanie. Teraz dostałam od administracji propozycję zamiany. Na mieszkanie z piecami, ale to jest wykluczone. Teraz z synem jedziemy zobaczyć kolejne, podobno ładne, tylko że schody do niego są bardzo strome - opowiada starsza kobieta.
W ADM tłumaczą, że już w 2007 roku została wykonana ekspertyza stanu technicznego kamienicy przy ulicy Poniatowskiego 10. Wykazała, że potrzeby remontowe są tak duże, że wykonanie prac jest praktycznie niemożliwe. Wówczas dom zamieszkiwało dziesięć rodzin, obecnie sześć.
- Wskazujemy tym rodzinom kolejne lokale w celu jak najszybszego wykwaterowania. Dwie rodziny już przyjęły zaproponowane mieszkania. Mamy nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku dni sytuacja się unormuje. Pozostali zdecydują się na lokal zamienny, a budynek zostanie zabezpieczony - wyjaśnia Magdalena Marszałek z ADM.