Miała być dzika, szalona radość, a był... wielki zawód. W Jarocinie wygrać im nie kazano. Trener Adam Topolski nie traci rezonu: dokończymy dzieło w Bydgoszczy.
- Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się grać pod taką presją - przyznał „Expressowi” po wczorajszym meczu najlepszy strzelec Zawiszy, Wojciech Okińczyc. - W najbliższą niedzielę, kiedy w meczu z Czarnymi Żagań będą decydowały się nasze losy, obciążenie psychiczne będzie jeszcze większe. Pod tym względem to mój najtrudniejszy rok w piłkarskiej karierze.
Wczoraj w Jarocinie w poczynaniach Zawiszy brakowało właśnie spokoju. Momentami zawodnikom puszczały nerwy, mieli pretensje do siebie, a ukarany czerwoną kartką Błażej Jankowski po zejściu z boiska kopnął z całej siły w wiadro z wodą.
<!** reklama>- Widzę co się dzieje - mówi Topolski. - Przed Czarnymi znów trzeba będzie się trochę wyciszyć, wyjechać gdzieś za miasto.
Niepotrzebną kartkę, za podbiegnięcie do sektora kibiców gości, zobaczył Maciej Dąbrowski (zdjęcie u góry), kolejny kartonik ujrzał też Tomasz Warczachowski (obok wychodzi z szatni). I obaj nie zagrają z Czarnymi. Topolski będzie musiał desygnować do gry kontuzjowanego ostatnio Marcina Łukaszewskiego. Zdaniem szkoleniowca, w Jarocinie lepszego początku nie można było sobie wymarzyć, a końcowy wynik należy uznać za sprawiedliwy.
- Przy straconym golu nie bez winy był Andrzej Witan - stwierdził Topolski. Maciej Dąbrowski nie dał jednak na bramkarza powiedzieć złego słowa. - Nie zapominajmy, że Andrzej wiele razy nam już pomógł.
Ze stratą punktów nie mógł się pogodzić Szymon Maziarz. - Jarota oddała jeden celny strzał na bramkę, poza tym nic wielkiego nie pokazała. Graliśmy z przewagą, powinniśmy to wykorzystać!
- Gospodarzom po prostu sprzyjało szczęście - dodał Wojciech Okińczyc (na zdjęciu u góry uderza głową).
Obyśmy za tydzień usłyszeli hasło: Cała Polska, niech usłyszy, pierwsza liga dla Zawiszy! Oj, będzie się działo.
Zobacz galerię: [zdjęcia] Niegościnny Jarocin