Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdarzyło się kiedyś w Bydgoszczy... Egzotyczni goście ze Wschodu – mariaki z „Murata”

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Bydgoskie klaryski - zdjęcie z 1925 roku.
Bydgoskie klaryski - zdjęcie z 1925 roku. Narodowe Archiwum Cyfrowe
W czasach II RP kontakty polsko-sowieckie były ograniczone praktycznie do minimum. Granicę przekraczali jedynie i to bardzo rzadko członkowie oficjalnych delegacji, dużo częściej natomiast przemytnicy, przestępcy i komuniści.

Z Rosją sowiecką, jak wówczas mówiono, zamrożone były wszelkie stosunki polityczne, gospodarcze i kulturalne. Wiedza przeciętnego Polaka o tym, co działo się za naszą wschodnią granicą, sprowadzała się do prasowych informacji o życiu w „sowieckim raju”, jak wówczas powszechnie wyśmiewano pierwsze komunistyczne państwo na świecie. Bydgoszczanie ani do Rosji nie podróżowali, ani też nigdy Rosjan na oczy nie widywali. Poza jednym wyjątkiem…

Śniadanie w koszarach

Wiosną 1934 roku do portu w Gdyni zawinął statek pod banderą ZSRR o nazwie „Murat”. Członkowie jego załogi otrzymali zezwolenie na przejazd nasz kraj do Niemiec.

Widok maszerujących sowieckich żołnierzy wywołał w Bydgoszczy ogromną sensację i wielkie zbiegowisko.

Przejazd „moriaków”, jak nazywano po rosyjsku marynarzy, odbywał się koleją przez Bydgoszcz i Poznań. W naszym mieście Rosjanie zatrzymali się na dwie godziny. Z dworca przemaszerowali zgodnie do koszar 62 pułku piechoty przy ul. Warszawskiej, gdzie spożyli śniadanie, po czym w szyku powrócili na dworzec. Widok maszerujących sowieckich żołnierzy wywołał w Bydgoszczy ogromną sensację i wielkie zbiegowisko.

W Polsce lepiej

Z okazji tej postanowił skorzystać marynarz Siergiej Woronkow. Wmieszał się po drodze w tłum obserwatorów, w bramie pozbył się munduru, skradł na podwórzu suszące się po praniu cywilne ciuchy i do wieczora schował się „przed ciekawskich wzrokiem”. Poszukiwania moriaka nic nie dały i ekipa ze Wschodu musiała odjechać w składzie o jedną osobę mniej.

Ledwie godzina starczyła Woronkowowi do zorientowania się, że w Polsce jest lepiej niż w sowieckim raju.

Następnego dnia Woronkow zgłosił się w bydgoskim urzędzie w poszukiwaniu pracy, czym wywołał kolejną sensację. „Ledwie godzina starczyła Woronkowowi do zorientowania się, że w Polsce jest lepiej niż w sowieckim raju” - pisała bydgoska prasa.
Rosjanin zajęcie znalazł, zatrudnił się w gospodarstwie na Kujawach do prac rolnych. Ojczyzna jednak o nim nie zapomniała. W listopadzie 1934 za dezercję został skazany przez moskiewski sąd wojskowy na karę śmierci. Jego dalszy los jest nieznany.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera