Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do dziś nie upamiętniono niezwykłej legendy sprzed ponad 75 lat

Jarosław Jakubowski
Egzekucja 9 września 1939 roku. W tle widać budynek Muzeum Miejskiego
Egzekucja 9 września 1939 roku. W tle widać budynek Muzeum Miejskiego
Ślad ręki na murze przy Starym Rynku przez wiele lat uchodził za legendę miejską. Bydgoski historyk Wiesław Trzeciakowski przekonuje jednak, że istniał naprawdę.

Pierwsze dni września 1939 roku w Bydgoszczy. Epicentrum terroru był Stary Rynek.
[break]
Egzekucja zakładników

To tutaj 9 września rozpoczęły się publiczne egzekucje zakładników, jak ich nazywali Niemcy. Przetrzymywano ich w koszarach artyleryjskich przy ul. Gdańskiej.

- Tego dnia około godziny 10 z tych zakładników uformowano grupę około 50 osób - byli tam księża, kupcy, lekarze, nauczyciele, robotnicy. Poprowadzono ich na Stary Rynek, gdzie o godzinie 12 miała nastąpić pierwsza egzekucja. Doprowadzono również więźniów z ratusza, w tym księży Piotra Szarka i Stanisława Wiorka. Po pierwszej salwie jeden ze stojących, kupiec Jan Kozłowski nagle uciekł. Został zabity strzałem w plecy u wylotu w ulicę Niedźwiedzią. Tego dnia w kilku egzekucjach odbywających się co jakiś czas, zginęło około 20 Polaków - mówi „Expressowi” Wiesław Trzeciakowski.
Już następnego dnia po Bydgoszczy rozeszła się wieść, że na murze kościoła pojawił się znak. Tak naprawdę został odciśnięty na murze sąsiadującego ze świątynią Muzeum Miejskiego, na rogu Starego Rynku i Farnej.

Ukazała się dłoń

- Tuż przy kościele, między pierwszym a drugim oknem, ukazała się dłoń. Wszyscy świadkowie mówili, że palce były zwrócone w kierunku kościoła. Różnie ten ślad określano. Mówiono, że był krwawy albo że tłusty, bo biegł tam ksiądz z olejami i oparł się ręką. Ale takiej możliwości nie było, bo wszyscy księża byli już aresztowani. Ślad był z pewnością ciemniejszy niż tynk i cegła - dodaje Wiesław Trzeciakowski.

Pochodzenia śladu nie dało się ustalić. Legenda głosi, że odcisnął go ks. Szarek bądź ks. Wiorek. Odcisk widziało jednak wiele osób.
Niemcy sądzili, że namalowano go celowo, żeby wywołać histerię. Według legendy, ślad okazał się nie do usunięcia. Próbowano go zamalować - znowu się pokazywał. Wreszcie do wywabienia śladu zmuszono farmaceutę z apteki przy Starym Rynku, Franciszka Romińskiego. Jak poświadczył po wojnie, próbował to wywabić różnymi chemikaliami. Nic to nie dało.

Zasługuje na pomnik

- Wtedy usunięto tynk. Okazało się, że ślad był również na cegle. Próbowano odbić kawałek cegły i ślad był nadal. Jeden ze świadków Jan Szmelter zapamiętał to tak, jakby ta dłoń zadziałała jak rentgen, jakby prześwietliła mur. To może świadczyć o tym, że stało się coś niezwykłego, niewytłumaczalnego naukowo - twierdzi nasz rozmówca.
Na przełomie 1939/40 roku Niemcy wyburzyli całą zachodnią pierzeję Starego Rynku. Po wojnie władzom nie zależało na upowszechnianiu informacji na temat ofiar wśród duchowieństwa.
- Powinno się upamiętnić ślad dłoni na murze, choćby stawiając w tym miejscu niewielki obelisk z krótką informacją o tym, co się tam wydarzyło - uważa Wiesław Trzeciakowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!