Po przegranym ostatnim meczu sezonu w Chorzowie 2:3 (ewentualne zwycięstwo nic by nie dało Zawiszy), konferencja z udziałem Mariusza Rumaka trwała krótko.
- Chciałbym powiedzieć o ostatnim czasie, o ostatnim pół roku - stwierdził szkoleniowiec. - Dla mnie osobiście poprowadzić taką grupę piłkarzy jaką mam w szatni, tak zdeterminowanych, ambitnych, potrafiących zbudować kolektyw z tak wielkim bagażem presji, to był zaszczyt. Każdemu trenerowi życzę, żeby mógł kiedyś popracować z tak ambitną grupą piłkarzy, jaka teraz jest w szatni Zawiszy. I każdemu trenerowi życzę takiego wsparcia, jakie otrzymałem ja i piłkarze od klubu, prezesa i kibiców, którzy byli z nami. Dzisiaj wielki smutek, dla mnie to był zaszczyt i duma, że mogłem być przez ostatnie pół roku z tą grupą ludzi.
Ale cofnijmy się o rok...
Paixao i opcja portugalska
Po awansie do grupy mistrzowskiej, 8. miejscu na koniec sezonu i zdobyciu Pucharu Polski Radosław Osuch pożegnał niespodziewanie trenera Ryszarda Tarasiewicza. Za tę decyzję kibice mieli jeszcze długo pretensje do właściciela.
Przez moment mówiło się o zatrudnieniu Macieja Skorży, a kiedy ten obrał bezpieczniejszy i bardziej ambitny kierunek, czyli Poznań i walkę o mistrzostwo.
Radosław Osuch wyjechał nieoczekiwanie do Portugalii, skąd po dwóch tygodniach przywiózł jak królika z kapelusza nikomu nieznanego trenera Jorge Paixao. A za nim już hurtem do Bydgoszczy trafiali piłkarze z niższych lig portugalskich. W ten sposób powstała „kolonia portugalskojęzyczna”.
To w większości były nieudane transfery. O nazwiskach nie ma co nawet wspominać.
Rumak jako ratownik
Mimo że Zawisza na inaugurację sezonu zdobył Superpuchar z mistrzem Legią, mimo że wygrał też 2:0 z Koroną pierwszy ligowy mecz, to jednak Jorge Paixao dotrwał tylko do 7. kolejki. Wyczerpała się cierpliwość Radosława Osucha.
Przegrany 0:3 mecz w Gliwicach był ostatnim portugalskiego trenera w Zawiszy. Zastąpił go Mariusz Rumak, który nieco wcześniej stracił posadę w Lechu na rzecz Macieja Skorży.
Radosław Osuch wykorzystał dwutygodniową przerwę na reprezentację i zatrudnił 37-letniego Rumaka, który przerwał urlop w Chorwacji.
Rumak zaczął od przegranej 2:4 z Wisłą, a potem aż 2:6 w Poznaniu z Lechem. Wielu fachowców, w tym Dariusz Pasieka i Maciej Murawski, uważa, że Rumak popełnił na starcie błąd. Chciał grać tak jak z Lechem o zwycięstwa, a przecież miał taką kadrę jaką miał, jaką przejął po Paixao. Na początek trzeba było grać o skromne zdobycze punktowe.
Tych kilku punktów zabrakło potem, gdy w połowie lutego wznawiano rozgrywki.
Zimowe porządki
Czara goryczy przelała się po przegranej u siebie ze Śląskiem 0:1. Trener Rumak powiedział wtedy znamienne słowa: - Ta drużyna potrzebuje zmian, dużych, personalnych. Trzeba zmienić albo zawodników, albo trenera.
Radosław Osuch postanowił zatrzymać trenera i zrekonstruować kadrę zespołu. Obaj trzymali się zasady, że w drużynie nie może być więcej niż trzech zawodników z jednego kraju (oprócz oczywiście Polski). Zmieniono praktycznie połowę kadry. W zespole zostali ci, którzy chcieli umierać za Zawiszę.
Białorusin Iwan Majewskij jako defensywny pomocnik, Chorwaci Luka Maric (jako stoper) i Josip Barisić (jako czołowy snajper) oraz Jakub Świerczok mieli duży wpływ na zmianę stylu gry zespołu.
Ale przede wszystkim przebudził się portugalski duet Mica - Alvarinho.
Rycerze wiosny i presja
Od meczu z Piastem (2:0) zawiszanie zanotowali serię sześciu wygranych i zapracowali na miano rycerzy wiosny. Ale do utrzymania droga była jeszcze daleka. Z każdym meczem rosła presja wyniku. Od początku rundy finałowej trener Rumak uważał, że każdy mecz będzie finałem.
Zawisza miał kilka okazji do opuszczenia strefy spadkowej i ich nie wykorzystał. O niepowodzeniu w niektórych meczach decydowały indywidualne błędy. Najbardziej żal zremisowanych meczów na własnym boisku z Łęczną i Piastem.
Ale kluczowy był mecz w 29. kolejce sezonu zasadniczego przegrany 0:3 na własnym boisku z Cracovią. Wygrana dałaby Zawiszy start do rundy finałowej z wyższego miejsca, co było ważne na koniec sezonu.
Zawisza jak Zagłębie?
Łukasz Skrzyński jeszcze niedawno grał w piłkę i był kapitanem Zawiszy (to on jako pierwszy wznosił na Stadionie Narodowym puchar). w minionym sezonie pracował w klubie z Gdańskiej jako dyrektor sportowy.
- Do tej pory nie chce mi się wierzyć, że spadliśmy po tak dobrej rundzie, chociaż liczy się jednak cały rok. - mówił zaraz po meczu dla Canal+ Sport 2 Łukasz Skrzyński. - Do nikogo nie mamy pretensji, do żadnego zawodnika, gdyż każdy starał się jak mógł. Szkoda naszej pracy, jestem rozgoryczony i wiem co czują nasi piłkarze. Można powiedzieć, że ten Zawisza, to takie dziecko prezesa Osucha, które teraz trochę zapłakało, ale mam nadzieję, że za rok będzie wracało z uśmiechem do elity, czyli do ekstraklasy. Wydaje mi się, że potencjał piłkarski mamy lepszy niż Zagłębie Lubin, które spadło w poprzednim roku i teraz awansowało. Teraz musimy zakasać rękawy, nie ma ani chwili wolnego, musimy wyciągnąć wnioski, ustalić priorytety i kadrę na nowy sezon. Prezes Osuch, cały sztab szkoleniowy i zawodnicy to bardzo ambitni ludzie.
Co dalej z zespołem?
30 czerwca aż siedmiu piłkarzom kończą się kontrakty z klubem. To Luka Marić, Andre Micael, Sebastian Ziajka, Paweł Strąk, Łukasz Nawotczyński, Josip Barisić i Bartłomiej Pawłowski.
Strąk raczej opuści Zawiszę, z kolei Pawłowski był wypożyczony z Lechii i zapewne tam wróci. Co z pozostałą piątką? - trudno w tej chwili powiedzieć.
Poza tym pojawiły się informację, że niektórymi zawodnikami Zawiszy interesują się czołowe kluby ekstraklasy. Mowa m.in. o Grzegorzu Sandomierskim, Kamilu Drygasie, Iwanie Majewskim i Jakubie Wójcickim (wszyscy mają ważne kontrakty). A pewnie Alvarinho i Mica też by znaleźli spokojnie nowe kluby.
Teraz, po spadku zespołu do I ligi, innym klubom może być łatwiej „wyciągnąć” tych zawodników, bo Radosław Osuch będzie potrzebował pieniędzy na mało dochodowy sezon w I lidze i ewentualną walkę o szybki powrót do ekstraklasy.
„O rozbiórce w Bydgoszczy mogą co niektórzy pomarzyć” - tak na Twitterze skomentował pogłoski o rozprzedaniu bydgoskiego zespołu Kajetan Osuch, menadżer piłkarski, a zarazem syn właściciela drużyny.
Ile zyskał i stracił Osuch?
Co oznacza dla klubu z Gdańskiej spadek z ekstraklasy? Przede wszystkim brak wpływów od telewizyjnego sponsora Canal+.
W tym sezonie Zawisza w trakcie sezonu dostał za prawa telewizyjne pieniądze rzędu 6-7 milionów zł. Za 15. miejsce na koniec sezonu dodatkowe 400 tys. zł (za każde wyższe miejsce byłoby 200 tys. zł więcej).
Wiadomo, że Radosław Osuch "zaoszczędził" 1 milion złotych. Taką premię na mocy specjalnej podpisanej umowy z zespołem musiałby wypłacić piłkarzom, gdyby Zawisza utrzymał się w ekstraklasie.
W I lidze, gdzie od nowego sezonu mecze będzie transmitować Polsat (wcześniej Orange Sport), kluby dostaną tylko 300 tys. złotych w dwóch transzach. W porównaniu z tym, na co mogą liczyć drużyny w ekstraklasie od Canal+, to I-ligową kasę można nazwać groszem.
Spotkanie w ratuszu
W poniedziałek Radosław Osuch spotkał się z prezydentem Bydgoszczy Rafałem Bruskim.
Jak nam przekazała Marta Stachowiak, doradca prezydenta: „Miasto wspierało i będzie nadal wspierać klub, co zadeklarował Prezydent podczas spotkania - pozostaje kwestia oczekiwań i możliwości. Z uwagi na wagę sprawy Prezydent poprosił o przedstawienie/wyrażenie oczekiwań na piśmie. Pan Osuch zadeklarował, że jego celem jest awans do ekstraklasy w ciągu roku”.