Tomaszowi Adamskiemu nie udało się przepłynąć trasy z Helu do Gdyni. Przegrał nie z własnymi słabościami, ale z aurą.
<!** Image 2 align=none alt="Image 176293" sub="Tomasz Adamski próbował w sobotę przepłynąć z Helu do Gdyni Fot. nadesłane">O próbie mieszkającego w podbydgoskiej Brzozie amatora pływaka informowaliśmy już wielokrotnie. Przypomnijmy, że Adamski wyznaczył sobie bardzo ambitny cel. Chciał pokonać wpław Zatokę Gdańską. Przygotowania rozpoczął już w ubiegłym roku.
Na trasę wyruszył w sobotę. Do pokonania miał blisko 20 km.
- Już od rana widać było, że nie będzie łatwo - powiedział „Expressowi”. - Ratownicy WOPR ponad godzinę zastanawiali się, czy w ogóle wpuścić mnie do wody. Ostatecznie wystartowałem.
Warunki pogodowe były fatalne - zimno, silny wiatr, narastające fale. Mimo że płynął (w asekuracji dwóch łódek) w specjalnym kostiumie piankowym, odczuwał niską, nieprzekraczającą 16 stopni Celsjusza temperaturę wody. Z każdym kilometrem było coraz gorzej.
<!** reklama>- W pewnym momencie ratownicy podali mi specjalną bojkę, którą do siebie przywiązałem, bo mnie nie widzieli - powiedział Adamski.
Ostatecznie po przepłynięciu około 15 km - ze względu na swoje bezpieczeństwo - powiedział stop. Mimo to uważa, że plan minimum wykonał. Paradoksalnie, w niedzielę aura była już znacznie lepsza i wyczyn mógł zakończyć się powodzeniem.
- Na pewno nie zrezygnuję. Już dziś myślę o przyszłym roku. Spróbuję do tego namówić więcej osób - zakończył Adamski.