https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zarzuela do schrupania!

kb
Hiszpańska zarzuela przewróciła operowe zwyczaje na drugą stronę. Zamiast grzecznie grzać krzesła melomani pili i wygłupiali się na scenie. Taka atmosfera w przybytku sztuki to rzadki, ale jakże cenny stan.

Hiszpańska zarzuela przewróciła operowe zwyczaje na drugą stronę. Zamiast grzecznie grzać krzesła melomani pili i wygłupiali się na scenie. Taka atmosfera w przybytku sztuki to rzadki, ale jakże cenny stan.
<!** reklama>
O spektaklu niedzielnym zatytułowanym „Los Elementos” wiedziałam, że będzie interaktywny, ale, że aż tak bardzo? Pierwsze zaskoczenie - do foyer pełnego ludzi wpada niski, wyjątkowo ruchliwy gość z czarnym (sztucznym?) wąsem, łapie za dzwonek i jego głosem wzywa do zajmowania miejsc na sali. Dopiero potem zostają otwarte drzwi. A na sali? Totalne rozprężenie. Przy barze trzy piękne Hiszpanki rozprawiają o czymś żywiołowo, zespół muzyczny to gra, to spaceruje, przy knajpianych stolikach siedzą ludzie, festiwalowi goście, posadzeni na scenie po wcześniejszej „łapance”. Później wszyscy czekali na „słowo” Sławomira Pietrasa, a tu cisza. Nie było nawet kurtyny, zza której dyrektor Pietras mógłby z gracją wychynąć. To był dopiero przedsmak, tego, co (szczególnie osobnicy z rzędów do, tak na oko, dziesiątego) mieli przeżyć z rąk tego faceta z wąsem nie tylko przypominającego słynnego Borata, ale i w podobnym stylu zachowującego się. Kto by pomyślał, że ten wodzirej przedstawienia, jego oś i iskra podtrzymująca ognisko, odważy się zarzucać na plecy panie z widowni i wnosić je na scenę. Chwycił też w ten sam sposób dwa razy większego od siebie pana...Poza tym: poił winem, serwował orzeszki, chwalił polską wódkę, bębnił w taraban na cześć Zawiszy Bydgoszcz, w przebraniu torreadora wkłada płonącą pochodnię w spodnie - własne, a widza schodzącego ze sceny filuteryjnie klepnął w tyłek. Te plebejskie igraszki były przezabawnym tłem (a może jednak bohaterem pierwszoplanowym?) barokowej muzycznie zarzueli, spektaklu przypominającego radosną improwizację, czegoś w rodzaju musicalu, w którym sceny mówione, taniec, przeplatają się z muzyką. W „Los Elementos”, przy hiszpańskim barze spotkały się żywioły: Powietrze (sopranistka Luanda Siqueira da Silva, Ziemia (Lidia Vinyes Curtis, mezzosopran), Woda - Jutrzenka (Sara Rosique, sopran), Ogień (Marina Pardo, mezzosopran), a także Czas (Donato di Gioia, baryton). Trudno było jednak wczytywać się w zawiłości tekstów (bo na scenie tyle się działo!), które choć w oryginale traktowały o żywiołach przyrody, odniesione zostały aktorsko przez realizatorów (z finezją i humorem)do świata miłosnych uciech. Na więcej swobody pozwalał sobie wspominany wąsacz, jak się okazało po przerwie (dzięki  pojawiającemu się na scenie nieoczekiwanie Sławomirowi Pietrasowi) reżyser spektaklu, Adrian Schvarzstein. Obawiam się, że próbując ogarnąć całokształt szalonych Hiszpanów, (nie przestawali grać nawet na przerwie, wynieśli się wtedy do operowej kawiarni) za chwilę sama stracę kontrolę nad piórem. Na koniec dodam, że to był najbardziej wesoły i zaskakujący wieczór jaki przeżyłam w naszej operze. Połączenie wysokiego z niskim, które nikomu ujmy nie przynosi, a przy okazji pokazuje, że wielowiekowa tradycja ulicznych zabaw, przedstawień cyrkowych, kuglarskich rezonuje u publiczności. I barokowe arie stają się w mig lekkostrawne. A propos, zarzuela to podobno także nazwa dania o dużej ilości pysznych składników.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski