- Pewno takie małe bezrobocie, bo wszyscy uciekli do Anglii? - rzuciłem bohatersko. - Tak, Polacy wyjeżdżali gromadnie, ale sześć - siedem lat temu. Wtedy było dwa razy mniej ofert pracy - nie dał się zbić z tropu dyrektor.
Malejące bezrobocie cieszy. Bydgoszcz coraz lepiej potrafi wykarmić nie tylko swoich mieszkańców, ale i przyjezdnych. Jak jest to ważne przy obecnych trendach demograficznych, kiedy miasta się wyludniają, nie trzeba tłumaczyć. Niestety, w tej beczce miodu i łyżka dziegciu się znajdzie: sytuacja w regionie.
Nadal jesteśmy na zaszczytnym drugim (od końca!) miejscu w Polsce. Nadal w niektórych powiatach bez pracy pozostaje co piąty mieszkaniec. Nadal nikt nie ma pomysłu, co zrobić np. z popegeerowskimi sierotami, skazanymi na wegetację i łaskę pomocy społecznej.
W teorii to nie jest nasz problem - w praktyce jest. Miliardy wydawane na ryby zamiast na wędki, odbiją się na nas w przyszłości. Rąk do pracy zacznie brakować szybciej niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić.