https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zagadkowa śmierć w lesie

Włodzimierz Szczepański
Czterech mężczyzn miało dobrowolnie poddać się karze za ograbienie samochodu Marka Szczepińskiego, którego zwłoki znaleziono w lesie w Strzyżawie.

Czterech mężczyzn miało dobrowolnie poddać się karze za ograbienie samochodu Marka Szczepińskiego, którego zwłoki znaleziono w lesie w Strzyżawie.

<!** Image 2 align=none alt="Image 168926" sub="Ewa Szczepińska rozważa możliwość ekshumacji ciała swojego męża Fot. Tymon Markowski">Po namyśle stwierdzili jednak, że kary mogą być zbyt surowe. Dotychczas nie wyjaśniono także okoliczności śmierci mężczyzny.

- Nie mam pewności, czy w grobie leży mój mąż. Pojawia się coraz więcej wątpliwości na temat przyczyn jego śmierci. Rozważam więc ekshumację ciała i poddanie go specjalistycznym badaniom. Nie chcę obciążać oskarżonych, ale ktoś nie mówi prawdy - mówiła Ewa Szczepińska po wyjściu z sądowej sali.

Wczoraj na ławie oskarżonych w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy zasiadło trzech mężczyzn. Jeden z oskarżonych nie pojawił się na rozprawie. To miało być proste posiedzenie i szybkie orzeczenie wyroku. Oskarżeni ustalili z prokuratorem wysokość kar. Najsurowsze opiewały na rok i 10 miesięcy więzienia oraz pokrycie strat za zniszczenie auta. Jednak oskarzeni rozmyślili się... - Zaproponowany okres odsiadki jest zbyt surowy - stwierdził Dariusz N.

<!** reklama>Podobnie uważał Bogdan W.: - Nie włamałem się do samochodu, ale zgadza się, że go spaliliśmy.

Prokurator natychmiast zaprotestował: - To i tak łagodne kary za dokonanie takiego czynu.

Bandycka szajka

Jak ustalili śledczy, Bogdan W. i Dariusz N. z dwójką nieletnich włamali się do auta i postanowili przetransportować samochód w pobliże miejsca zamieszkania jednego z nich. Wymontowali silnik, który na złom sprzedała dwójka innych oskarżonych. W końcu spalili auto. W sprawie tej dwójki mężczyzn, którym nie spodobała się uzgodniona wysokość kary, rozpocznie się proces.

Nieletnimi zajmuje się sąd rodzinny. Adam W., który na salę rozpraw trafił w kajdankach z zakładu karnego, zgodził się na 3 miesiące pozbawienia wolności. Wszyscy są bez zawodu. Ukończyli podstawówki i utrzymują się z prac dorywczych. Bogdan W. był już wielokrotnie karany. Nieobecny na rozprawie Henryk K. usłyszy propozycję pięciu miesięcy odsiadki w zawieszeniu na 2 lata i zapłacenia 400 zł grzywny.

Jasnowidz na pomoc

Ciało właściciela auta odkrył spacerowicz w listopadzie 2010 roku w lesie między Strzyżawą a Ostromeckiem. Było w stanie znacznego rozkładu.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, śledztwo w tej sprawie zmierza ku umorzeniu.

- Jest możliwe, że mężczyzna zmarł na zawał. Serce było powiększone i otłuszczone. Nie było też wyraźnych obrażeń na ciele - mówi nasz informator.

Pani Ewa nie wierzy w tę wersję, bo jej mąż nigdy nie chorował na serce. Po co też jechałby do lasu? Rodzina była u jasnowidza. Jego zdaniem, zmarły został zakatowany przez dwóch mężczyzn w warsztacie samochodowym, który znajduje się w pobliżu działek pracowniczych. Następnie oprawcy porzucili zwłoki. Szczepiński w dniu zaginięcia miał jechać do mechanika.

- Zginął jego portfel z dokumentami i zegarek, który zawsze nosił. Jeśli okradł go jakiś złodziej, to nie pozostawiłby łańcuszka i starych monet, które miał w kieszeni. Policjanci mówili, że mąż leżał w wodzie. Teraz niby znalazł się w lesie. Nie pozwolę, aby sprawę mojego męża odłożono do akt - mówi żona zmarłego.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski