Choć Janusz Piechociński zarzekał się, że do rządu nie wejdzie, to właśnie przejął stanowiska po swoim byłym szefie. Idealny dla niego byłby resort infrastruktury, a trafiło mu się ministerstwo gospodarki.
Wybrany 1 grudnia Naczelny Komitet Wykonawczy PSL upoważnił Janusza Piechocińskiego do wejścia do rządu i rozmów z premierem. Wczoraj prezes PSL przejął stanowisko wicepremiera rządu po Waldemarze Pawlaku i tekę ministra gospodarki.
- To jest jedyna propozycja, jaką otrzymałem ze strony PSL - mówił wczoraj podczas konferencji prasowej premier Donald Tusk.
<!** reklama>
Umowa koalicyjna nie istnieje
- Zarówno PSL jak i PO nie rozpoczyna pracy w wojennych nastrojach - przekonywał premier.
- Z wcześniejszych zapowiedzi Janusza Piechocińskiego wynikało, że będzie chciał ograć premiera - mówi dr Patryk Tomaszewski, politolog z UMK w Toruniu. - Ten jednak, jak widać się nie ugiął, a wręcz postawił sprawę na ostrzu noża. Przekonanie PSL do dalszego udziału we współrządzeniu krajem nie było trudne. W zaistniałej dwa tygodnie temu sytuacji w PSL, partia ma słabą pozycję wyjściową do jakichkolwiek negocjacji.
- Jestem pewien, że Janusz Piechociński chciał coś ugrać - mówi Tomasz Latos z PiS. - Nie ugrał nic. Jestem jeszcze bardziej ciekaw, co stracił w sensie swoich poglądów - mówi poseł opozycji. - Wejście do rządu na pewno mu utrudni kontrolę we własnej partii. Waldemar Pawlak przegrał niewielką ilością głosów. Na jego miejscu wciąż bym na niego uważał - radzi Tomasz Latos.
- Kiedy wygrał Janusz Piechociński, opadła mi szczęka - przyznaje poseł Tomasz Lenz z PO. - On sam był zaskoczony - dłubał wtedy w telefonie, nagle zerwał się na równe nogi i zaczął się oglądać na boki, o co chodzi. Spodziewałem się komplikacji i się nie zawiodłem. Nie chciał wejść do rządu. Na szczęście Komitet Wykonawczy zadecydował za niego.
Swoje stanowiska zachowali także dwaj dotychczasowi ministrowie z PSL, Stanisław Kalemba (minister rolnictwa) i Władysław Kosiniak-Kamysz (minister pracy). Premier zapewnił również, że obowiązująca od początku trwania koalicji PO-PSL umowa dobrze służyła jej trwałości i ku jego zadowoleniu prezes Janusz Piechociński nie postulował jej renegocjacji.
- Nie ma umowy koalicyjnej - wyjaśnia nam natomiast Tomasz Lenz z PO. - Podpisaliśmy jedynie minimum programowe, na które obie partie się zgodziły. Nasz koalicjant ma ogromne prawa, szczególnie we władzach sejmików województw. Nie wiem skąd bierze się to błędne mniemanie, że PO traktuje PSL per noga.
Wyjście z rządu to koniec PSL
Jeszcze niedawno Janusz Piechociński miał plan budowania w partii trzech drużyn.
- To uległo korekcie - przyznał po rozmowie z premierem. - W zeszłym tygodniu prowadziłem konsultacje. Będę mocno przegrupowywał drużynę PSL. Mam młode i dynamiczne kierownictwo, w związku z tym w terenie nie tylko ja, ale też politycy PSL muszą zrobić dużo więcej - tłumaczył.
- Janusz Piechociński miał plan, aby klubem zajął się poseł Bury, rządem Pawlak, a wewnętrznymi sprawami partii on sam - przypomina Tomasz Lenz. - Jednak nie znam partii, w której taki system by się sprawdził. Skończyło się szczęśliwie - z teką.
Na przewartościowanie poglądów mogła mieć wpływ wcześniejsza wypowiedź premiera.
- Moje doświadczenie, ale i doświadczenie moich poprzedników pokazuje bardzo wyraźnie, że być w rządzie, to znaczy za coś odpowiadać i dlatego nie rekomenduję naszym partnerom w koalicji takich idei - sugerował szef rządu.
- Taki manewr PSL już kiedyś zastosował w stosunku do innego koalicjanta. Wtedy był nim SLD - przypomina dr Patryk Tomaszewski. - Ludowcy wycofali z rządu wszystkich swoich ministrów i umyli ręce. Teraz jednak taki ruch równałby się ich śmierci politycznej. Donald Tusk uprzedził taki scenariusz, szachując negocjacyjne aspiracje Janusza Piechocińskiego - uważa politolog.
Oficjalnie natomiast premier zapewniał, że nie ma żadnych oczekiwań wobec Janusza Piechocińskiego, którą tekę będzie chciał objąć; albo czy zamierza wejść do rządu czy nie.
- Janusz Piechociński był członkiem komisji infrastruktury - przypomina Tomasz Lenz. - Nie było presji. Bardziej naturalna okazała się jednak kontynuacja po Waldemarze Pawlaku. To jest jednak wyzwanie. On musi mieć tego świadomość i mam nadzieję, że ma worek pełen pomysłów. Życzę mu sukcesów - dodaje poseł.
- Proszę spojrzeć na ten rząd - mówi Tomasz Latos z PiS. - Mucha - minister sportu, filozof Gowin - minister sprawiedliwości, Kosiniak -Kamysz - minister pracy. W tym rządzie resorty rozdano według klucza partyjnego, a nie kompetencyjnego. PO nie zależy na wzmocnieniu PSL. Mogą wejść w koalicję z Ruchem Palikota.
- Janusz Piechociński to niedoświadczony gracz, który wyłoży się na gospodarce - stwierdza dr Patryk Tomaszewski. - To misterna gra Tuska, który dąży do osłabienia PSL i umożliwienia Pawlakowi powrotu na utracone właśnie stanowisko i do rządu. Nikomu nie zależy, aby ułatwić Piechocińskiemu zadanie.
Co o tym wszystkim myślą nasi posłowie PSL z regionu Ewa Kierzkowska i Eugeniusz Kłopotek? Niestety, nie odbierali od nas wczoraj telefonów.