Z byłymi Zakładami Chemicznymi Zachem, których spadkobierczynią prawną była zarządzająca majątkiem spółki Infrastruktura Kapuściska, są teraz dwa problemy. Pierwszy kłopot ma syndyk, który zajmie się wyprzedażą majątku, zapłaceniem wszystkim wierzycielom i zlikwidowaniem firmy. Drugi kłopot to wysypiska toksycznych śmieci, których nie zlikwidowano tak jak trzeba.
[break]
Na pół pary
Syndykiem sąd ustanowił Grzegorza Floryszaka. Już teraz nie kryje on, że na pewno nie uda mu się sprzedać Zachemu w całości, ale po kawałku.
Największym wierzycielem dawnego Zachemu jest - zgodnie z wyrokami sądu - Spółka Wodna Kapuściska, którą zbudowano niegdyś m.in. po to, żeby utylizowała zachemowskie ścieki. Dziś oczyszczalnia Kapuściska pracuje na pół pary. Dziennie „Kapuściska” mogły przyjąć 28 tysięcy metrów sześciennych ścieków przemysłowych oraz 43 tysiące komunalnych. Dziś - po zatrzymaniu produkcji w Zachemie - oczyszcza niecałe półtora tys. m. sześć. ścieków przemysłowych i 26 tys. metrów ścieków z miasta.
16 mln zł dla „Kapuścisk”
SWK miała tak skonstruowaną umowę z Zachemem, że ten - niezależnie od ilości ścieków - musiał jej płacić 1,3 mln zł miesięcznie za ich oczyszczanie. Nie płacił, bo zatrzymał produkcję w grudniu 2012 roku. IK miała do zapłaty jeszcze 16 mln zł za ostatni rok i prawdopodobnie takie pieniądze od syndyka w pierwszej kolejności dostanie oczyszczalnia.
Przysypali odpady ziemią
Dwie podstawowe instalacje Zachemu - TDI oraz EPI - zostały zdemontowane. Trwa także rozbieranie rurociągów i pozostałej infrastruktury.
Jednak największym problemem dla miasta i środowiska pozostają co najmniej dwa zrzutowiska odpadów produkcyjnych. Z raportu przygotowanego przez miasto w 2011 roku wynika, że najgorzej jest w rejonie tzw. zbiornika SOE, zawierającego resztki z produkcji epichlorohydryny oraz w wykopie u zbiegu ul. Zielonej i Lisiej. W maju 2013 roku pracownicy zakładu odsłonili częściowo to wysypisko - okazało się, że jest jedynie przysypane ziemią. Znajduje się w nim 86 tys. ton toksycznych odpadów zanieczyszczających wody podziemne, spływające do Łęgnowa i Plątnowa! Podobnie niebezpieczne są inne składowiska, które w latach 60. i 70. uznano za zrekultywowane, ale dziś nie spełniają norm, uwalniając do gleby fenole, benzen, metale ciężkie i nitrobenzen.
Ratusz nie zapłaci
Miasto zarzuca Ciechowi, że nie przygotował funduszu likwidacyjnego, a powinien to zrobić, bo do tego zobowiązywały spółkę tzw. „pozwolenia zintegrowane”, wydane na produkcję chemiczną przez wojewodę i marszałka województwa. Ciech SA nie ma sobie jednak nic do zarzucenia
- Czternastego marca Sąd Rejonowy w Bydgoszczy przychylił się do wniosku Infrastruktury Kapuściska S.A. o ogłoszenie upadłości spółki - przypomina Maciej Powroźnik, rzecznik Grupy Chemicznej Ciech. - Tym samym sąd potwierdził, że cały proces odbył się zgodnie z obowiązującymi normami, a IK dopilnowała wszystkich obowiązków wynikających z przepisów prawa.
Maciej Powroźnik podkreśla, że ze wszystkimi pytaniami dotyczącymi aktualnej sytuacji IK trzeba się już zwracać do syndyka.
W rozmowie z „Expressem” (dziś na str. 2) Rafał Bruski, prezydent miasta, podkreślił, że ratusz nie zamierza ponosić kosztów rekultywacji Zachemu.
Badania terenu zakładu na własną rękę przeprowadzał Jerzy Gotowski, właściciel firmy Transand. Mówi, że dawny Zachem to tykająca bomba ekologiczna. - Szacuję, że całkowite zrekultywowanie tego terenu to koszt nawet 3 miliardów złotych - powiedział „Expressowi” Jerzy Gotowski.
