Automatyczny organista, kosmiczna alba z sympateksu, kolce antygołębne i superdokładny sorter bilonu przydadzą się w każdej parafii. Na tych targach można znaleźć znacznie więcej użytecznych rzeczy. Użytecznych zwłaszcza wtedy, gdy jest się księdzem.
<!** Image 2 align=right alt="Image 65873" sub="Cyfrowe organy firm „Johannus” i Content” znane są na świecie z jakości wykonania
i wspaniałego brzmienia, które do złudzenia przypomina dźwięk tradycyjnych instrumentów. / Fot. Jacek Smarz">- Nie ogrzewamy kościoła, tylko wiernych - to nasze hasło przewodnie. Zapraszam, zapraszam księdza, proszę przycupnąć na chwilę. O tutaj, na tej estetycznej poduszeczce - to nasza specjalna gąbka grzewcza. Czuje ksiądz to przyjemne ciepełko? I o to chodzi! Zmarznięty wierny to przeziębiony wierny. A przeziębiony wierny leży w łóżku zamiast modlić się w świątyni - wyrzuca zdania jednym tchem Brunon Kreft, prezes firmy „Kamo”, dystrybutor nowatorskiego systemu ogrzewania kościelnego.
Wybraliśmy się na XII Targi Konserwatorskie w Toruniu. Towarzyszą im młodsze, ale coraz popularniejsze Targi Wyposażenia, Usług i Dewocjonaliów - Kościoły 2007. Impreza przyciąga co roku duchownych z całego kraju. Bo jest w czym przebierać: święte figurki w dowolnej skali, kandelabry i stylowe żyrandole kościelne, elektroniczne napędy dzwonów wieżowych, cyfrowe organy, wymyślne systemy zabezpieczenia świątyń przed złodziejami, szaty liturgiczne w najmodniejszym wzornictwie... Swoje towary w toruńskim centrum targowym „Park” prezentuje kilkudziesięciu wystawców związanych z „branżą” kościelną.
Ciepłe ławki i alba
Stoisko firmy „Kano” należy do tych najchętniej odwiedzanych.
<!** reklama>- Żadnego niebezpieczeństwa dla substancji budowli, żadnych uszkodzeń dzieł sztuki, żadnej zmiany dźwięku organów - zachwala swój system grzewczy Brunon Kreft - My ogrzewamy tylko wiernych, a nie puste przestrzenie. Dlatego jesteśmy skuteczni. Ci, którzy ze względów zdrowotnych zimą omijają kościoły z daleka, po zainstalowaniu naszego systemu będą przychodzić na nabożeństwo z wielką chęcią. Nawet w najbardziej siarczysty mróz.
„Kamo” dopiero rozpycha się na tym specyficznym rynku, jednak Brunon Kreft oczyma wyobraźni widzi rychły sukces. Jest przekonany, że w starciu z jego urządzeniami konkurencja nie ma najdrobniejszych szans.
<!** Image 3 align=right alt="Image 65873" sub="Dzwonnik ciągnący za sznur to przeżytek. Dziś furorę robią automatyczne systemy napędu dzwonów wieżowych.">- Większość tradycyjnych systemów ogrzewania kościelnego działa na zasadzie podgrzewania powietrza. A ciepłe powietrze ma to do siebie, że natychmiast unosi się do góry. W rezultacie mamy ogromne rachunki i wiecznie zziębniętych wiernych. Można powiedzieć, że lodowate mury kościołów wysysają ciepło z wiernych. Nasz system jest rewolucyjny w swej prostocie - cieplutkie ławeczki w zimnym kościele. Główny sterownik montujemy w zakrystii, a transformatorki pod siedzeniami. Prąd puszczamy 3 minuty przed mszą i odcinamy po jej zakończeniu. Koszty spadają nawet o 90 proc.
A co z księdzem, który przez większość mszy stoi i marznie?
- Aha! - Brunon Kreft unosi palec wskazujący w geście triumfu. - Problem załatwia nasza wspaniała alba termiczna z sympateksu. Ten materiał wykorzystuje się w kombinezonach astronautów, czyli w takiej albie nie zmarzniesz nawet odprawiając mszę w kosmosie.
<!** Image 4 align=left alt="Image 65878" sub="Na targi „Kościoły 2007” przyjechali także wystawcy prezen-
tujący szaty liturgiczne w najmodniejszych wzorach">Z sąsiedniego stoiska rozbrzmiewa nagle „Barka”. Słowa słynnej pieśni wyświetlane są na kilkunastu ekranach różnej wielkości. - To nowoczesny cyfrowy rzutnik zintegrowany z automatycznym organistą. Całkiem nowa jakość w ewangelizacji - zapewnia Leszek Kątnik, szef gdańskiej firmy „Tugal”, specjalizującej się w elektronice użytkowej.
W pamięci cyfrowego rzutnika mieści się 120 tysięcy odpowiedników tradycyjnych slajdów. Teksty wprowadza się do urządzenia za pomocą dołączonej klawiatury, można też przygotować je wcześniej na komputerze. Nie muszą to być wyłącznie słowa pieśni. Rzutnik sprawdza się znakomicie jako tablica z ogłoszeniami duszpasterskimi albo komunikatami dla turystów. Sprzęt działa bezprzewodowo. Nie trzeba go też podłączać do prądu, ma własny akumulator.
- Ekrany mogą być ruchome - dodaje Leszek Kątnik. - Ich odchyleniem steruje się zdalnie. Podobnie jak ostrością wyświetlanego tekstu, który nawet w mocnym świetle słonecznym jest doskonale widoczny. Są przy tym długowieczne - wytrzymują do 100 tysięcy godzin, co oznacza, że przy 3 mszach odprawianych dziennie będą działać przez 300 lat.
<!** Image 5 align=right alt="Image 65878" sub="W takiej albie z sympateksu (podobno ma superwłaściwości termiczne) można odprawiać msze nawet w kosmosie. / Fot. Jacek Smarz">W kościołach wielonawowych można zainstalować kilka ekranów sterowanych jednym rzutnikiem. Ciekawą funkcją urządzenia jest komputer muzyczny, który może zastąpić organistę, gdy ten na przykład wyjedzie na wakacje. Oby tylko po powrocie miał jeszcze pracę, bo w wykonaniu komputera koncerty organowe brzmią naprawdę rewelacyjnie (księża mogą na razie spać spokojnie, cyfrowego kapłana nie ma jeszcze w sprzedaży). Muzykę wprowadza się do komputera w postaci plików mp3.
- Komputer można wykorzystać na wiele sposobów - zapewnia wystawca. - Proboszcz jednej z pierwszych parafii, w której zainstalowaliśmy urządzenie, wplata w swoje kazania fragmenty nauk Jana Pawła II. Kazanie zyskuje na atrakcyjności, lepiej trafia do ludzi. Wierni są zachwyceni.
Ten w stu procentach polski patent jest w sprzedaży od 2 lat. Zdążył zyskać sobie zwolenników na całym świecie. Rzutnikami firmy „Tugal” posługują się księża na Korsyce, a nawet w Australii.
Sorter bilonu
Na kolejnym stoisku, które na pierwszy rzut oka nie pasuje do reszty, rozstawiła się firma „Franet” z Sopotu, specjalizująca się w technologiach bankowych i biurowych. Jedno z oferowanych urządzeń okazało się bardzo przydatne także w kościołach. - Sorter bilonu - wskazuje niewielką maszynkę Dorota Kopeć, przedstawicielka firmy. - Prędkość liczenia - 220 monet na minutę, automatyczne sortowanie 8 nominałów, wysoka dokładność, programowanie liczby odliczanych monet - to podstawowe zalety sortera. Urządzenie zostało wprawdzie wyprodukowane z myślą o bankach, ale jakiś czas temu wpadliśmy na pomysł, że księża też mogą być nim zainteresowani. I to był strzał w dziesiątkę.
Przechodzimy do następnego stoiska. Toruńska pracownia szat liturgicznych „Weg-Tor” oferuje tu ornaty w najmodniejszych wzorach. - W przypadku ornatów trudno mówić o modzie, bo księża kupują je raz na kilka lat. Tym niemniej pewne trendy jednak obowiązują - zapewnia Teresa Wegner, szefowa firmy. - Kiedyś popularne były ornaty wykończone koronką, później, przez długi czas, niepodzielnie królowały skromne, gładkie. Obecnie sprzedajemy najwięcej szat zdobionych delikatnym ręcznym haftem.
Mimo decyzji Benedykta XVI, który w tym roku zniósł obowiązek specjalnego zezwolenia na odprawianie mszy w tak zwanym rycie trydenckim, czyli po łacinie, służące do celebrowania takich nabożeństw ornaty trydenckie nie cieszą się wielkim wzięciem.
- Szyjemy takie szaty, ale nie sprzedaliśmy dotychczas ani jednej - mówi Teresa Wegner.
Uwagę wielu księży odwiedzających targi przykuwa stoisko najeżone groźnie wyglądającymi kolcami. Firma „Ptak System” prezentuje tu sposoby ochrony elewacji budowli przed gołębiami.
- Ptasie odchody stanowią bardzo poważny problem konserwatorski - zapewnia Bernard Wieczorek, szef firmy. - Nie tylko szpecą, ale tworzą zagrożenie dla zdrowia ludzi oraz zabytkowej konstrukcji. Miałem okazję oglądać czyszczenie poddaszy Zamku Cesarskiego w Poznaniu. Odchody utworzyły tam grubą na metr skorupę, która dosłownie pełzała, tyle w niej było pasożytów i robactwa.
Specjalne kolce podobno odstraszają ptaki, nie robiąc im krzywdy. Tak przynajmniej twierdzi Bernard Wieczorek. Ekolodzy są innego zdania, ale skuteczny system i tak coraz szybciej zdobywa sobie uznanie, zwłaszcza wśród duchownych administratorów zabytkowych budowli. Takie kolcowe systemy zamontowano, m.in., na remontowanej obecnie toruńskiej katedrze Świętych Janów.
Szkopuł w tym, że gołębie gniazdować i tak gdzieś muszą. Skoro przepędzono je z katedry, znajdą sobie inne dogodne, nieokolcowane miejsca. I tam załatwią swoje potrzeby. Jest to więc w pewnym sensie taka odchodowa spychologia.
Po obejściu całych targów księża chętnie korzystają z możliwości darmowego relaksu w wielofunkcyjnych fotelach masujących „Sonia”, reklamowanych jako domowe sanatoria. - Ojojoj - mruczy z przymrużonymi oczami jeden z zażywających masażu duchownych - szkoda, że tyle wydatków ma człowiek na głowie, bo przydałby się na plebanii taki cud.