Justyna N. urodziła żywego chłopczyka, a następnie zamknęła go w podróżnej torbie. Żył najwyżej godzinę. Od ponad trzech miesięcy nie wiadomo, jakie będą losy 25-latki.
To była noc z 31 sierpnia na 1 września br. Justyna N. rodziła dziecko w domu matki, w Nieżywięciu pod Brodnicą. W domu znajdowali się oprócz niej jeszcze matka i ojciec, dorosły brat i małoletnia siostra. W łóżku z Justyną spał natomiast jej sześcioletni synek. Trudno uwierzyć, ze nikt z domowników nie słyszał odgłosów porodu. Prokuratura nikomu jednak nie postawiła żadnych zarzutów. Domownicy, korzystając ze swojego prawa, jako osoby najbliższe podejrzanej odmówili składania zeznań. Śledczy uznali, że mają za mało dowodów, by zarzucać im współodpowiedzialność.
<!** reklama>
Żył tylko godzinę
25-latka urodziła żywego chłopczyka. Następnie włożyła go do torby i zasunęła zamek. Dziecko żyło ok. godziny. Matka wróciła do łóżka, ale nazajutrz z krwotokiem trafiła o szpitala. Lekarze zaalarmowali policję i tak doszło do makabrycznego odkrycia.
Prokuratura Rejonowa w Brodnicy wstępnie przyjęła, że Justyna N. dopuściła się dzeciobójstwa (art. 149 Kodeksu karnego) czyli zabicia dziecka pod wpływem szoku porodowego. To czyn obłożony zdecydowanie łagodniejszą karą niż zabójstwo. Grozi za niego do 5 lat więzienia. Z przygotowaniem aktu oskarżenia śledczy wstrzymywali się jednak do czasu wydania opinii biegłych psychiatrów. Ale dla nich sprawa nie była jednoznaczna.