Sprawa jest poważna, bo dług spółdzielni wobec ZUS przekroczył 300 tys. zł, co poskutkowało zajęciem jej bankowych kont, zaś kontrola inspekcji pracy zakończyła się skierowaniem do sądu spraw, związanych z łamaniem praw pracowniczych.
PRZECZYTAJ:Gotowy jest już projekt modernizacji dawnej zajezdni tramwajowej przy Zygmunta Augusta
- Bez zgody lekarza zatrudniano niepełnosprawnych w wymiarze przekraczającym dopuszczalne normy oraz w porze nocnej. Nierzetelnie ewidencjowano ich czas pracy, nieterminowo wypłacano wynagrodzenie, nie odprowadzano składek na fundusz pracy, a od stycznia 2014 także składek do ZUS, więc wystąpiliśmy do sądu u ukaranie osób winnych tych naruszeń - informuje Emilia Pankowska, zastępca okręgowego inspektora pracy w Bydgoszczy.
[break]
- Nareszcie ktoś się tym zajął, bo pani prezes traktowała nas jak głupich, wpędzała spółdzielnię w długi i nie informując nas o tym, chodziła w glorii sławy! - słyszymy od rozgoryczonych spółdzielców. O tym, że w „Kreatywnych” źle się dzieje, pisaliśmy w publikacji „Topienie Lodołamaczy” z 5 czerwca. Tytuł nie był przypadkowy, bo przez trzy ostatnie lata z rzędu ta bydgoska spółdzielnia z prezes Zofią Ziembą na czele zdobywała nagrody za działalność na rzecz niepełnosprawnych w konkursie „Lodołamacze” i była stawiana innym za wzór. Sława pękła jak bańka mydlana, gdy wyszło na jaw, że zarząd „Kreatywnych”, otrzymując co miesiąc z PFRON dofinansowanie do wynagrodzeń niepełnosprawnych, deklaruje odprowadzanie składek do ZUS i wcale tego nie robi.
Od poniedziałku do wczoraj dokumentację „Kreatywnych” bacznie studiowali kontrolerzy z PFRON, a po ich wyjściu kolejny raz weszli tam inspektorzy z PIP.
***
Atrakcyjny pałacyk przy ul. Libelta w Bydgoszczy, który Spółdzielnia Socjalna „Kreatywni” wydzierżawiła od proboszcza parafii ewangelicko-augsburskiej, robi duże wrażenie na gościach.
- Byliśmy przeciwni przeniesieniu tu siedziby, bo wiedzieliśmy, że nas na nią nie stać, ale pani prezes się uparła. - „Zrobimy tu remont, urządzimy hostel i będziemy prowadzić szkolenia”, snuła wizję, która miała przynieść spółdzielni pieniądze - wspominają spółdzielcy z „Kreatywnych”. Nie przyniosła, a 11 maja na walnym zgromadzeniu członków spółdzielni podjęto uchwałę o rozwiązaniu wszystkich umów o pracę z uwagi na brak zleceń i potężne zadłużenie.
Lata zaległości
- Byłam w ZUS, by sprawdzić, czy spółdzielnia odprowadzała składki od mojego wynagrodzenia i jestem zdruzgotana informacją, że nie regulowano ich od listopada 2013 do dziś - opowiada jedna ze zwolnionych pracownic.
Kolejna ma podobne doświadczenie. - Nie płacono za mnie składek od półtora roku, choć spółdzielnia co miesiąc dostawała 1050 zł dofinansowania mojego wynagrodzenia z PFRON, a ja dodatkowo, jako opiekunka domowa, zarabiałam dla „Kreatywnych” ok. 1300 zł miesięcznie - wylicza. Zamierzała przejść na „kuroniówkę”, ale świadectwo pracy, które wydała jej prezes spółdzielni Zofia Ziemba, urząd pracy uznał za niewłaściwe, bo... - Napisano tam, że „stosunek pracy ustał w wyniku uchwały walnego zgromadzenia”, a takiego rozwiązania Kodeks Pracy nie przewiduje, więc skierowałam do pani prezes wniosek o sprostowanie tego dokumentu - mówi.
Niesłuszne pretensje?
- Te panie, zamiast przyjść do mnie, biegają do gazet, zapomniały, jak im pomagałam wyjść z długów i prowadziłam szkolenia, by zarobić na ich wynagrodzenia! - bulwersuje się Zofia Ziemba. Twierdzi, że spółdzielnię socjalną nie tworzy się po to, by pracować w niej do śmierci, tylko po to, by niepełnosprawnych rehabilitować i wypuszczać na wolny rynek pracy, więc nie rozumie, dlaczego zwolnieni mają do niej pretensje.
Owszem, nie odprowadzała składek do ZUS i od odpowiedzialności za to się nie uchyla. Będzie pracować i spłacać dług w ZUS.
Zwolnieni pracownicy podpowiadają, że w tym celu została niedawno zarejestrowana: „Przystań Kreatywności” - spółka z o.o., która ma przejąć działalność i mienie spółdzielni. Zarejestrowano ją w pałacyku przy Libelta, gdzie niedawno stworzono kolejny hotelowy pokój.
- Pani Zięba proponowała mi pracę w tej spółce, ale by ją dostać, musiałabym podpisać aneks do poprzedniej spółdzielczej umowy, co wydało mi się podejrzane, więc odmówiłam - opowiada jedna z naszych rozmówczyń.
- Ja tej spółki nie zakładałam, tylko ktoś inny, ale nie mam ochoty ani czasu by o tym rozmawiać, bo mam kontrolę za kontrolą - kończy rozmowę pani prezes.
- Kontrolę w Spółdzielni Socjalnej „Kreatywni” podjęliśmy wskutek skarg pracowników, informacji z PIP oraz analizy danych, będących w naszej dyspozycji. Od jej wyników będzie uzależnione dalsze postępowanie wobec tej spółdzielni - informuje Krzysztof Czechowski, p. o. rzecznika PFRON.
Do tematu wrócimy.
