Serce zbieracza mocniej zaczyna bić jesienią. Na łowy wyrusza z wiadrem, koszem, workiem. Po kasztany, żołędzie, czarny bez i buczynę...
<!** Image 2 align=none alt="Image 179928" sub="Owoce drzew rzadziej spotykanych w naszych lasach i parkach. Od lewej - leszczyna turecka, lipa, kasztanowiec czerwony. zdjęcia: Katarzyna Bogucka">Owoce jesieni grzechem było opisywać wyłącznie jako przedmiot dziecięcych zabaw. Przdszkolaki i uczniowie młodszych klas podstawówek wprawdzie uwielbiają robić kasztanowe ludki i koniki z żołędzi, jednak spadające z drzewa orzechy (bo do takiej kategorii zalicza się i żołędzie, i kasztany) od najdawniejszych czasów stosowane były jako pożywienie dla ludzi i zwierząt, a także jako leki, barwniki, kleje. W czasach głodu ratowały nawet życie!
Lecą z drzewa jak dawniej...
Pospolity kasztan ma tak wiele zastosowań, że trudno byłoby wszystkie opisać. Wszechstronnie dobroczynny jest wpływ owoców, kory, liści i kwiatów tego pożytecznego drzewa na człowieka.
Historia jego stosowania sięga roku 1565. Wtedy to Pietro Andrea Mattioli (1501-1577), włoski przyrodnik i lekarz przyboczny arcyksięcia Ferdynada I, sporządził pierwszy opis kasztanowca na podstawie gałązki, którą otrzymał od posła cesarskiego w Stambule. W 1612 roku znano kasztanowce już w Anglii, w 1657 roku we Włoszech. W Polsce Aesculus hippocastanum (łacińska nazwa gatunku) zadomowił się za panowania Stefana Batorego, który kazał swojemu ogrodnikowi posadzić jego okazy w Łobzowie pod Krakowem. Kariera tego pozytecznego drzewa rozwija się aż do dziś, z przerwami na wojnę ze szkodnikiem - szrotówkiem kasztanowcowiaczkiem...
- To wyjątkowo pożyteczna roślina - przekonuje Adam Kozłowski z punktu skupu owoców w Rybitwach (województwo kujawsko-pomorskie). - Kasztany skupujemy co roku, właśnie zaczął się sezon zbiorów. Nie podam ceny za kilogram. Wynosi mniej niż złotówkę. Owoce przekazujemy firmie, która je mieli na mączkę kasztanową albo grysik. W tej postaci produkt wędruje do producentów kosmetyków i leków. Nie od dziś wiadomo, że wyciąg z kasztanów zawiera escynę, przynoszącą ulgę ludziom chorym na żylaki. Współpracujemy także z firmą, która nasze kasztany w postaci mączki eksportuje aż do Japonii. Tamtejsi specjaliści cenią preparaty z kasztanowca jako lek doskonale wspomagający gojenie się ran pooperacyjnych.
Bez w dżinsach
Firma skupuje również owoce dzikiej róży, ale tylko jednej odmiany, tej z podłużnymi owocami. Róża najczęściej znajduje zastosowanie w przemyśle farmaceutycznym, zielarskim. Z kolei czarny bez (następna chętnie skupowana w Rybitwach roślina), rozpowszechniony niegdyś przez medycynę ludową, przydaje się także w przemyśle farbiarskim.
<!** reklama>- Z bzu robi się tusz do pieczątek, którymi oznaczane są w rzeźniach wieprzowe półtusze. Nie wolno przecież do tego celu wykorzystywać chemii - dodaje kierownik. - Poza tym sok z tych owoców to doskonały barwnik do odzieży, na przykład do dżinsów.
Żołędziowa uczta
Jak na tym tle wyglądają poczciwe żołędzie? W skupach nikt na nie nie czeka. Zainteresowanie tym owocem wykazują jednak ogrody zoologiczne i... miłośnicy survivalu, czyli szkoły przetrwania w leśnej głuszy.
- Często organizujemy akcje zbierania żołędzi - mówi Tamara Samsonowicz, kierowniczka Ogrodu Fauny Polskiej w Myślęcinku. - Pamiętam rok, gdy szkoły zebrały dla nas ponad tonę kasztanów i żołędzi! W tym roku szykujemy się do kolejnej akcji. Żołędzie to przysmak dzików, jeleni, danieli. Żubry też nimi nie pogardzą. Kasztanami zajadają się głównie jelenie, ale zrezygnowaliśmy z kasztanów, ponieważ zbyt szybko się psuły. Oczywiście nasze zwierzęta bardzo lubią orzechy laskowe, trochę mniej orzechy buczyny.
Nie bez powodu owoce dębu są cenionym dodatkiem do pasz. Wartość energetyczna 100 gramów żołędzi wynosi 510 kilokalorii (2100 kJ). Oprócz 6 procent wody, zawierają 54 procent węglowodanów, 8 procent białka i 32 procent tłuszczów, w większości nienasyconych. Są bogatym źródłem wapnia, fosforu, potasu i witaminy B3. W średniowieczu lasy, w których rosło dużo dębów (a także buków), wykorzystywano jako tzw. lasy pastewne, pozwalając świniom paść się w nich.
Gotowanych, a następnie prażonych żołędzi używa się do produkcji napoju podobnego do kawy. Z uwagi na gorzki smak, spowodowany wysoką zawartością taniny, do napoju dodaje się cynamon, imbir albo goździki. Spragnieni ekstremalnych przygód podają w Internecie przepis na... żołędziowe placuszki. Utartą na kamiennych żarnach żołędziową mączkę (bez skorupki), zmieszaną uprzednio z wodą, piecze się w zamkniętej menażce, obsypanej ogniskowym żarem...
Filiżanka bukwi
Podobnie postępuje się z bukiem. Od średniowiecza znany jest przepis na bukową kawę. To nie koniec roślinnego menu z bukowej książki kucharskiej.
- Młode liście buka zebrane wiosną można jeść jako surówkę, mają smak podobny nieco do smaku kapusty - podpowiada pani Krystyna z Inowrocławia, zbieraczka ziół, miłośniczka naturalnej kuchni. - Sporządzane dawniej jak szpinak lub kapusta należały do tzw. potraw głodowych. A młode kwaskowate listki je się wprost z drzew - są bardzo orzeźwiające. Tylko proszę nie pomylić buka z wiązem!
Orzeszki bukowe (bukiew) także są jadalne. Poleca je pan Krzysztof, internauta zafascynowany, jak pisze, „bożą” kuchnią.
- Zawierają m.in. oleje, cukry, skrobię, kwas jabłkowy i cytrynowy. Ale uwaga! Orzeszki powinno się spożywać nie surowe, lecz po uprzednim uprażeniu. Zawierają bowiem faginę, która ma lekko toksyczne właściwości. Pod wpływem wysokiej temperatury fagina ulega rozkładowi. <