Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Yorki jak koty w worku

Michał Sitarek
Wczoraj bydgoscy animalsi wspólnie z municypalnymi przyglądali się handlowi zwierzętami przy „Chemiku”. Na razie skończyło się na pouczeniach.

Wczoraj bydgoscy animalsi wspólnie z municypalnymi przyglądali się handlowi zwierzętami przy „Chemiku”. Na razie skończyło się na pouczeniach.<!** Image 2 align=none alt="Image 156248" sub="Inspektorzy OTOZ Animals wspólnie z municypalnymi zamierzają regularnie kontrolować zwierzęcy targ na Glinkach. Fot. Dariusz Bloch">

Na giełdzie, jak w każdą niedzielę, pojawiły się tłumy bydgoszczan. Część z nich rozgląda się za nowymi przyjaciółmi na czterech łapach. Większość handlarzy od kilku miesięcy przeniosła się na skrzyżowanie Glinki - Rozłogi. Biznes kwitnie. Za wjazd parkingowy pobiera się 20 złotych od samochodu. Za ladę służy oczywiście bagażnik. Najwięcej sprzedawców oferuje psy. Jest sporo szczeniaków owczarków niemieckich i yorków. Trafiają się pojedyncze boksery, jamniki i husky. Największa frajdę mają dzieci, które koniecznie chcą pogładzić swoimi dłońmi błyszczące miękkie futerka. Sympatyczne pyski czekają na nowych właścicieli. <!** reklama>

Wczoraj na giełdzie pojawili się również animalsi w towarzystwie strażników miejskich. Przypominali sprzedającym, że część z nich łamie przepisy dotyczące zwierząt. - Zgodnie z nimi, handel tego typu musi odbywać się w odpowiednich warunkach - tłumaczy inspektor do spraw zwierząt OTOZ „Animals”, Anna Piotrowicz. - Niezbędne są przede wszystkim dostęp do wody i nadzór lekarza weterynarii. W zasadzie po każdym targu teren powinien być dezynfekowany. Udało się nam ustalić właściciela tego terenu. Nie jesteśmy nastawieni na konfrontację, ale chcemy, by chociaż te podstawowe warunki zostały spełnione.

Mandaty groziły także sprzedawcom. Jednak inspektorzy musieliby stwierdzić męczenie zwierząt. Chodzi tu na przykład o brak wody, zbyt ciasne klatki, zbyt krótkie smycze. W niedzielę jednak skończyło się tylko na pouczeniach trzech handlujących za brak szczepień. Jeden z nich nie chciał w ogóle rozmawiać z inspektorami twierdząc, że nie mają prawa go kontrolować. Teraz czeka go specjalna kontrola w jego hodowli.

Wielu hodowców, szczególnie tych oferujących psy z rodowodami, twierdzi, że nie warto kupować zwierzaków w takich miejscach. - To kupowanie przysłowiowego kota w worku. Część psów nie ma wymaganych szczepień przeciw chorobom zakaźnym. Niektóre mogą być chore. Zdarzają się też dysplazje, czyli zwyrodnienia stawów biodrowych. Takie zwierzęta wymagają później skomplikowanych operacji, albo trzeba je usypiać - ostrzega jeden z nich na internetowym forum.

Inni radzą po prostu zachować ostrożność. - Mam wrażenie, że na „Chemiku” rzadko trafiają się przypadkowe osoby, które akurat chcą kogoś oszukać i sprzedać kiepski miot - mówi pan Stanisław z Fordonu. - Wielu z nich to hodowcy z całego regionu. Sprzedawca często zostawia swoją wizytówkę i służy dodatkową pomocą. Kupiłem u jednego z nich psa przed dwoma laty, chociaż transakcję zawarłem nie na giełdzie, ale w hodowli pod Nakłem. Wszyscy teraz pytają mnie, czy mój pies ma rodowód, bo wygląda jakbym go kupił z wystawy.

- Na giełdzie będziemy pojawiać się regularnie. Mamy nadzieję, że uda się nam trochę ucywilizować handel zwierzętami w tym miejscu - dodaje inspektor do spraw ochrony zwierząt OTOZ Animals, Elżbieta Sperkowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!