<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/szczepanski_artur.jpg" >Muszę przyznać, że z mieszanymi uczuciami czytam doniesienia o policjantach z bydgoskiej drogówki. Układy niektórych jej funkcjonariuszy z laweciarzmi to od wielu lat publiczna tajemnica.
Mówi się, że każdy medal ma dwie strony. Tak jest i w tym przypadku. Wiem też, iż trudno znaleźć usprawiedliwienie dla korupcji i lepiej go nie szukać, bo korupcja to korupcja. Przy okazji aresztowań kilku bydgoskich policjantów prześladuje mnie jednak parę natrętnych myśli. Po pierwsze, trudno mi uwierzyć, aby trwający od kilku lat „laweciarski układ” był tajemnicą dla przełożonych „wyłapanych” ostatnio policjantów. Nikt o niczym nie wiedział, nikt o niczym nie słyszał? Po drugie, koledzy zatrzymanych mówią, że zgubiła ich pazerność, a co z tymi mniej chciwymi lub niedotkniętymi korupcyjną praktyką. Co z tymi, którzy dorabiają na drugich etatach ochroniarzy, kierowców, taksówkarzy, bo i takich znam sporo, też z bydgoskiej drogówki? Policjant angielski, francuski, niemiecki takich zmartwień nie ma. Choć wcale nie liczy gorzej od polskiego, to wie po pierwszej wypłacie, że żaden układ, nawet z największym laweciarzem czy blacharzem, mu się nie opłaca.
Z policjantami z drogówki jest tak jak z niektórymi lekarzami - zarabiacie mało, ale przecież jakoś dacie sobie radę, możliwości jest, jak widać, wiele. Państwo udaje, że wam płaci, przełożeni, że nic nie widzą, a wy, iż korupcja to jedynie chwila słabości zdegenerowanych jednostek.
Nie bronię przekupnych policjantów i lekarzy, piszę to z myślą o tych, którzy zastanawiają się co miesiąc nad tym, czy wziąć pensję, czy w łapę.