Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akt oskarżenia z zapisem trzech miesięcy z życia policjantów ruchu drogowego wreszcie odczytany

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
Proces pięciu byłych bydgoskich policjantów, oskarżanych o branie łapówek, wczoraj wreszcie się rozpoczął
Proces pięciu byłych bydgoskich policjantów, oskarżanych o branie łapówek, wczoraj wreszcie się rozpoczął Dariusz Bloch
Byli policjanci bydgoskiej drogówki i prewencji nie przyznają się do brania łapówek w zamian za niekaranie kierowców łamiących przepisy. Co więcej - zarzucają prokuraturze, że akt oskarżenia oparła jedynie na domysłach, a dowody są wątpliwe.

[break]
To było drugie podejście sądu do głośnej sprawy korupcji w bydgoskiej policji. Przypomnijmy, że wiosną ubiegłego roku bydgoska Prokuratura Okręgowa oskarżyła osiem osób. Zarzuty dotyczyły głównie brania w łapę. Większość z oskarżonych to byli już dziś policjanci ruchu drogowego. Dowody do sprawy zebrali w 2013 roku policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.

Proces szczęścia nie miał, bo już podczas pierwszej rozprawy pod koniec ubiegłego roku okazało się, że jeden z zarzutów trzeba umorzyć. Chodziło o sprawę Krzysztofa C., głównego oskarżonego. Miał on wykorzystywać swoje kontakty w bydgoskiej straży miejskiej, które miały poskutkować tym, że jego znajomy nie został ukarany. Kierowca, zamiast 200 złotych mandatu i 6 punktów, został jedynie pouczony.

Wyłączenia nie było

Wczoraj proces ruszył, ale nie bez oporów. Prokurator Renata Macierzyńska-Jankowska wnioskowała bowiem o wyłączenie ze sprawy sędziego Bartosza Jankowskiego.

- Sędzia już wyraził swój pogląd na temat pierwszego zarzutu, a reszta zarzutów ma podobny charakter - uzasadniała prokurator, podkreślając, że wyłączenie sędziego zapobiegnie prowadzeniu dwóch procesów jednocześnie - jednego dotyczącego umorzonego i drugiego, dotyczącego reszty aktu oskarżenia. - Powodowałoby to sytuację, w której te same osoby jako oskarżone i ci sami świadkowie będą dwukrotnie stawiać się w sądzie - stwierdziła pani prokurator.

Chcę podkreślić, że w ten sposób punkty sprawdzają wszyscy policjanci, nawet nasi przełożeni. - Krzysztof C.

Sąd potrzebował prawie godziny na podjęcie decyzji. Ostatecznie do wyłączenia sędziego w sprawie większości zarzutów nie doszło.

Flaszka na taczce

Akt oskarżenia funkcjonariuszy bydgoskiej drogówki, wydziału prewencji, kierowców i panienek lekkich obyczajów z południowej obwodnicy miasta odczytała prokurator Agnieszka Adamska.

Zarzuty dotyczą przyjmowania łapówek i przymykania oka na kierowców łamiących przepisy. Jednym z najbardziej bulwersujących dowodów sprawie ma być zdjęcie prostytutki z południowej obwodnicy Bydgoszczy, która ma na sobie policyjny mundur. Krzysztof C. i jeden z innych oskarżonych mieli nie wystawić mandatu prostytutce w zamian za seks.

Według dokumentów procesowych, policjanci mieli przyjmować drogie alkohole - jedna butelka w finezyjnej drewnianej taczce kosztowała aż 480 zł. Mieli też „okazyjnie” dostać komplet opon do samochodu. Jeden z zarzutów dotyczy nielegalnego sprawdzenia liczby punktów dwóch kierowców i przekazania danych osobie spoza policji.

Akt oskarżenia obejmuje tylko trzy miesiące służby policjantów w 2012 roku.

Pozwalają na wiele

Krzysztof C. przyznał się wczoraj tylko do jednego z zarzutów - sprawdzania liczby punktów karnych w policyjnym systemie.

- Zatelefonował do mnie kolega ze Służby Celnej z prośba o sprawdzenie tych danych dwóch osób - opowiadał Krzysztof C. - Sprawdziłem. Podałem tylko liczbę punktów, nie ujawniając żadnych innych danych. Chcę podkreślić, że w ten sposób punkty sprawdzają wszyscy policjanci, nawet nasi przełożeni. Każda osoba ma prawo sprawdzić liczbę swoich punktów, udając się do dyżurnego najbliższej jednostki policji...

Krzysztof C. zaznaczał, że nigdy nie brał łapówek.

- Nie było ani wręczania ani przyjmowania korzyści majątkowych w związku z moją służbą - stwierdził. Odpowiadał na każdy zarzut tak przedstawiając sytuację, że rzeczywiście mogły one budzić wątpliwości, dlaczego znalazły się w akcie oskarżenia.

Podczas jednej z kontroli Krzysztof C., co prawda, był pierwszy na miejscu, ale od kierowcy nie wyczuł alkoholu. Potem czynności prowadził już inny patrol drogówki. Podobnie miało być z rzekomym korzystaniem z usług prostytutki.

- W radiowozach alfa romeo mikrofony znajdują się na zewnątrz i wewnątrz samochodu, a zapis jest włączony przez całą służbę - opowiadał Krzysztof C. - Pełniliśmy służbę w pobliżu ronda Toruńskiego. Pojechała do nas wtedy Joanna S., ale to nie ona kierowała samochodem. Znamy się z nią od 10 lat, bo mieszkamy w pobliżu, w jednej miejscowości. Możemy pozwolić sobie na wiele w żartach. Wtedy postanowiliśmy, że zrobimy dowcip jednemu z kolegów i sugerowaliśmy uprawianie seksu.

Inny z oskarżonych, Jan M., zarzucił prokuraturze, że akt oskarżenia oparty jest jedynie na przypuszczeniach, co jest niezgodne z przepisami prawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!