https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto się boi czarnego mercedesa?

- Wszyscy po trochu - odpowiada na pytanie, znający sprawę policjant. - Nikt tego g... nie tyka, bo z daleka śmierdzi korupcją. Obnaża mocny układ złodziei samochodowych i paserów z policjantami, diagnostami i urzędnikami...

- Wszyscy po trochu - odpowiada na pytanie, znający sprawę policjant. - Nikt tego g... nie tyka, bo z daleka śmierdzi korupcją. Obnaża mocny układ złodziei samochodowych i paserów z policjantami, diagnostami i urzędnikami...

<!** Image 2 ALIGN=NONE ALT="Fot. Tytus Żmijewski" SUB="Od czterech lat Władysław N. płaci za garażowanie i konserwację mercedesa.">

Wielu by chciało, żeby mercedes BDY 9950 zapadł się pod ziemię, zniknął. Ale on jest. Wypatroszony z tablic rejestracyjnych i dokumentów stoi w garażu jak wyrzut sumienia. Winien być dowodem rzeczowym w sprawie o korupcję. Ale nie jest, choć korupcyjny układ złodziei, paserów, policjantów i urzędników widać tu gołym okiem. Czy to oznacza, że nadal ten...

... układ jest mocny?

Do połowy1993 r. auto miało kolor grafitowy i należało do obywatela Szwecji Janusza B. W nocy z 14 na 15 września 1993 zniknęło z ul. Spokojnej w Bydgoszczy. Policja nie wytropiła złodzieja. 28 grudnia 1993 roku w bydgoskim wydziale komunikacji pojawia się bezrobotna 23-letnia mieszkanka bydgoskiego śródmieścia Joanna M. Bez problemu rejestruje mercedesa z takim samym numerem silnika, co skradziony. Tylko w numerze podwozia zmieniono jedną cyfrę: ósemkę przebito na zero. Położono też nowy lakier. Inspektor Maciej K. przystawia w dowodzie rejestracyjnym swoją pieczątkę.

Już 29 grudnia 1993 roku Joanna M. sprzedaje auto Januszowi N. Ten 31 grudnia znakuje go przed kradzieżą w Autoryzowanym Zakładzie Znakowania Pojazdów przy Kotomierskiej i rejestruje 11 stycznia 1994 roku w bydgoskim wydziale komunikacji.

Jakie dokumenty do rejestracji mercedesa przedstawiła w UM jego jednodniowa właścicielka Joanna M.? Nie wiadomo. Kiedy wyszło na jaw, że jest on tym samym autem, które skradzono z ul. Spokojnej ...

... rachunki zniknęły

Wyniósł je z wydziału komunikacji UM policjant z KPP Bydgoszcz Wyżyny st. sierżant Marek Ś. „Kwituję odbiór oryginalnego rachunku uproszczonego z 22 11 93 r. na nazwisko Joanna M. oraz pisma o zarejestrowanie auta” - napisał 1 marca 1996 r. Co się z nimi stało? Nie wiadomo. Nie może ich odnaleźć policja, próżno szuka ich prokurator Katarzyna Lisowska- Konieczny. Chciała dotrzeć do akt dochodzenia 1 Ds. 419/96 w sprawie kradzieży mercedesa i przebicia numerów, ale te też zniknęły. W KRP Wyżyny, wraz z owym trefnym rachunkiem.

To że w KRP Wyżyny działała w latach 90. „mundurowa mafia” jest tajemnicą policyjnego poliszynela. Po „czystkach” w tej komendzie ze starej ekipy dochodzeniowców niewielu zostało. Dyscyplinarne zwolnienia, dobrowolne rezygnacje nie oczyściły atmosfery. Pozostał swąd i dziesiątki zagmatwanych spraw. Trudnych do rozwikłania, bo dotarcie do prawdy utrudnia źle pojęta solidarność zawodowa. Marek Ś. jest teraz policyjnym specem od przestępstw gospodarczych. Czy miał coś wspólnego z zaginięciem akt, czy tylko

wykonywał polecenie przełożonych? - Tę sprawę wyjaśnia Inspektorat Spraw Wewnętrznych - policjant odmawia rozmowy na ten temat. Usunięcie dowodów pomogło złodziejom uniknąć odpowiedzialności.

Przestępstwa nawet...

... prokurator nie dostrzegł A powinien, bo w postanowieniu z 29 grudnia 1996 roku asesor Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe Włodzimierz Marszałkowski pisze tak: „21 października 1994 r. uzyskano informację, że skradzionym na szkodę Janusza B. pojazdem jest mercedes BDY 9950 Janusza N. W toku dochodzenia poddano w.w. samochód oględzinom i badaniom mechanoskopijnym, które wykazały, że numery zostały przebite, a pierwotny kolor lakieru był grafitowy”.

Prokurator postanawia jedynie, że samochód należy wydać szwedzkiej firmie ubezpieczeniowej „Skandia”, która wypłaciła panu B. odszkodowanie. I może nawet nie wie, że został zlekceważony. Policjanci nie powiadomili urzędników UM, że auto jest kradzione, ma przebite numery i należy wyrejestrować. Nie szukali winnych.

Mercedesa zaś wydali nie „Skandii” ale... Januszowi N. Ten jeździł nim przez kolejne 5 lat.

Jak to możliwe? Pytała już o to szwedzka firma ubezpieczeniowa. Dwa lata walczyła o wydanie auta. Udzieliła nawet pełnomocnictwa szczecińskiej firmie „Delta Trading”, a ta w sierpniu 1998 roku złożyła w Prokuraturze Rejonowej Bydgoszcz-Południe zawiadomienie o przestępstwie. Donosiła, że Janusz. N. odmawia wydania auta i bezprawnie je użytkuje. Ta sama firma zawiadomiła w październiku 1998 roku bydgoski Urząd Miejski o obowiązku wyrejestrowania auta, które na polski obszar celny zostało wprowadzone nielegalnie. W efekcie 31 grudnia 1998 roku...

... prezydent uchyla decyzję.

Cofa decyzję o rejestracji auta na Joannę M., unieważnia też rejestrację mercedesa na Janusza N. Nakazuje mu zwrócić tablice rejestracyjne do referatu komunikacji. Na decyzji sprawa się kończy. Pan N. dowodu i tablic nie zdaje i przez nikogo nie niepokojony jeszcze przez trzy lata użytkuje auto. Rok w rok jeździ nim na przeglądy techniczne, a diagności ( wszyscy z listy wojewody) mimo że auto ma przebite numery, legalizują je. Raz robi to diagnosta Henryk G., dwukrotnie - Andrzej Z., trzykrotnie - Marek S.

W 2000 roku kończy się w dowodzie rejestracyjnym Janusza N. - miejsce na kolejne badania. Przewiduje problemy z wydaniem nowego dokumentu. Daje ogłoszenie o sprzedaży bądź zamianie auta. Oferta przyciąga taksówkarza Władysława N. To on staje się ofiarą wszystkich matactw w tej sprawie. Jest nią do dziś. O tym, że samochód jest kradziony, dowiaduje się w 2001 roku, w dniu rejestracji. Janusz N. przekonuje go, że to pomyłka i jego adwokat sprawę szybko wyjaśni. Nie wyjaśnia, więc sam bierze sprawę w swoje ręce. W 2002 roku jeszcze raz występuje do wydziału komunikacji o zarejestrowanie auta na swoje nazwisko. Urzędnicy piszą na niego donos. Policja wszczyna śledztwo w sprawie usiłowania wyłudzenia poświadczenia nieprawdy. Prokuratura je umarza i postanawia trefny samochód...

... zwrócić taksówkarzowi.

Prokurator Katarzyna Lisowska- -Konieczny tak to uzasadnia: „Władysław N. swym zachowaniem nie wypełnił znamion przestępstwa, samochód zaś należy zwrócić jemu, albowiem Janusz N. zrzekł się go na jego rzecz, a ustalony w poprzednim postępowaniu właściciel : Towarzystwo Ubezpieczeniowe „Skandia”, reprezentowane przez „Delta Trading” nie wystąpiło z roszczeniem o jego zwrot.”

Z tym postanowieniem idzie Władysław N. do prezydenta, a ten odmawia rejestracji mercedesa. Dowodzi, że samochód winien być wydany „Skandii”. I nieważne, że ta już nie ma w Polsce swojego przedstawicielstwa. Bezskuteczne są kolejne odwołania pana N. do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i NSA. Za to postanowienie Wydziału II Cywilnego Sądu Rejonowego jest dla niego zaskoczeniem. Chciał sądownie uzyskać prawo własności samochodu przez zasiedzenie, a od sędziego Bartłomieja Rakocy usłyszał, że jego...


... właścicielem jest Janusz N.

- Jak to możliwe? - pyta. - Przecież prokuratura już mu to auto zabrała, a wydział komunikacji unieważnił rejestrację. Jest jedno auto, które od trzech lat konserwuję i przechowuję i trzy wyroki. Każdy wskazuje innego właściciela.

Zaczynam się w tym gubić. Zdążył wyremontować auto, od trzech lat płaci za jego garażowanie. A jeździć bez tablic nie może. Nie może go nawet sprzedać na złom, bo nie jest właścicielem. Na dodatek Janusz N. do odbioru mercedesa wcale się nie kwapi. Jest właścicielem lombardu w śródmieściu:

- Mam trzy auta - mówi - i czwartego nie potrzebuję. Zabiorę, jak będę chciał. I bez żadnej dopłaty, bo w sądzie nikt mi nie powiedział, że mam dopłacić - dodaje. Nie rozumie, dlaczego ta sprawa interesuje dziennikarzy.

Z zainteresowania prasy jej córką nie jest zadowolona matka Joanny M. - Córka przebywała wtedy w złym towarzystwie - wspomina. - Alkohol i te rzeczy... Ona auta by nie kupiła, bo niby za co? Mogła komuś zrobić przysługę, coś podpisać. Proszę jej nie niepokoić, bo właśnie wychodzi na dobrą drogę - prosi.

I pewnie martwi się niepotrzebnie, bo ujawnieniem korupcyjnych układów w samochodowym biznesie nikt w Bydgoszczy nie jest zainteresowany. Ani policja, ani prokuratura, ani Urząd Miejski. Smutna to prawda.

OPINIA:

Sędzia Danuta Flinik - wiceprezes Sądu Okręgowego w Bydgoszczy:

- Postanowienie sądu, przyznające mercedesa Januszowi N. uprawomocniło się w kwietniu. Władysław N. nie złożył na czas zażalenia. Klamka zapadła. Nie znam wcześniejszych postanowień prokuratury w tej sprawie. Od pani słyszę, że były dwa: jedno przyznające samochód firmie ubezpieczeniowej, drugie - Władysławowi N. Jeżeli to on poniósł koszty związane z remontem i czteroletnim przechowywaniem auta, winien wystąpić z cywilnym pozwem o ich zwrot od właściciela.


Prokurator Jan Bednarek - rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej:

- To skomplikowana sprawa. Faktycznie były dwa postanowienia prokuratorskie. Pierwsze zakończyło się decyzją o wydaniu mercedesa firmie ubezpieczeniowej, drugie - ostatniemu nabywcy Władysławowi N. Postanowienia sądowego nie znam. Jeżeli z publikacji w gazecie, którą przygotowujecie, wyjdą sugestie, że były jakieś zaniedbania w postępowaniu prokuratorskim - przeanalizujemy ponownie zebrane w śledztwie (w prokuraturach Bydgoszcz- Północ i Bydgoszcz-Południe).

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski