https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wywiad z Rafałem Bruskim

Hanna Walenczykowska
Z RAFAŁEM BRUSKIM, prezydentem elektem, wojewodą kujawsko-pomorskim, rozmawia Hanna Walenczykowska.

Z RAFAŁEM BRUSKIM, prezydentem elektem, wojewodą kujawsko-pomorskim, rozmawia Hanna Walenczykowska.

<!** Image 2 align=none alt="Image 162302" sub="- Ekonomia jest na pierwszym miejscu, dlatego szukam rozwiązań, które są tańsze - mówi Rafał Bruski
Fot. Dariusz Bloch">

Ustępujący prezydent Konstanty Dombrowicz twierdzi, że bez niego niewiele powstanie, ponieważ inwestorzy chcą rozmawiać tylko z nim. Mówił, m.in., o teatronie. Naprawdę nie ma szansy na kontynuowanie tych rozmów przez Pana?

Zależy, co za nimi stoi. W biznesie obowiązuje zasada: jeśli coś się robi, to po to, by z tego mieć zysk. Jeżeli więc takie rozmowy były prowadzone w granicach prawa, to nie ma problemu z kim się negocjowało. Ważne jest, jakie przyjęto zobowiązania i czy następca te deklaracje podtrzyma. Nie rozumiem więc, dlaczego miałoby się coś zmienić. Co może jeden, czego nie może drugi? Chyba, że były składane takie deklaracje, których nie powinno się składać... W tej chwili wszystko jest gdybaniem.

Miasto rozpoczęło kilka inwestycji. Zamierza je Pan kontynuować?

Tak. Wszystkie duże, finansowane ze środków unijnych. Rezygnacja z nich to utrata pieniędzy. Oczywiście, przyjrzę się tym inwestycjom, bo na tym etapie można jeszcze coś zmienić.

Na odbudowę czeka zachodnia pierzeja. Zna Pan konkursowe projekty, w tym ten, który miał być realizowany?

Projekty, które pojawiły się w czasie konkursu, są złe. Mnie się nie podobają. Nowoczesność tam nie pasuje, bo zepsułaby Stary Rynek...

Prezydent Konstanty Dombrowicz twierdził, że projekt poprawiono
i teraz wart jest grzechu...

Możliwe, ale w ramach nagrody głównej pojawiły się też dodatkowe elementy, czyli zlecanie kolejnych prac oraz przystąpienie do negocjacji w sprawie przygotowania dokumentacji. Muszę poznać szczegóły tych zapisów. Poza tym, każdą umowę można rozwiązać, jeśli jest dla miasta niekorzystna.

Teraz polityka. Jak pogodzi Pan pracę w samorządzie z członkostwem w Platformie Obywatelskiej? Potrafi się Pan przeciwstawić dyrektywom partii?

Dyrektyw nie ma. Tu jestem na stanowisku bardziej politycznie postrzeganym. Nie zdarzyło mi się ani razu, abym musiał wykonywać decyzje partii. Wszyscy, którzy tak twierdzą, a pan prezydent Konstanty Dombrowicz bardzo często to podkreślał, mieliby kłopot ze wskazaniem choć jednej mojej politycznej decyzji. Takiej nie było. Dowodem na to są kwestie mandatów radnych, które musiałem rozstrzygać. Wśród tych, które wygaszałem, były również mandaty członków Platformy. Niektórzy mnie za to krytykowali, ale mam takie zasady.

Biorąc po uwagę frekwencję wyborców, Pański wynik nie był oszałamiający...

Nie miałem wpływu na to, ile osób pójdzie do urn. Ale bardzo chętnie, poddam się ocenie tych, z którymi współpracowałem. W ramach urzędu, samorządu i różnych instytucji, w tym mediów. Może mój brak rozpoznawalności w czasie kampanii był pokłosiem tego, że urząd, który sprawowałem, funkcjonował prawidłowo?

Mówią, że jako pracownik Urzędu Kontroli Skarbowej gnębił Pan biznesmenów...

UKS bada prawidłowość rozliczeń podatników. To nie jest gnębienie. Urząd wyszukiwał także szarą strefę, a każda szara strefa jest zagrożeniem dla legalnie działających firm. Przedsiębiorcy to widzą. Wiedzą, że uczciwi nie mają się czego bać. Przyjdzie urzędnik, sprawdzi. Jak jest wszystko w porządku - wychodzi. Mam czyste sumienie. Ten, kto mnie oskarża, niech wskaże tego, którego gnębiłem.

Poseł Paweł Olszewski ostro krytykuje środowiska prawicowe, zwłaszcza za kontakty z Radiem Maryja. Biskup Jan Tyrawa związany jest ze środowiskiem RM. Jak zamierza Pan lawirować pomiędzy nimi?

Lawirować nie będę. Ani nie odpowiadam za księdza biskupa, którego szanuję, ani nie zamierzam oceniać posła Pawła Olszewskiego. Aczkolwiek to, co zrobił prezydent Konstanty Dombrowicz, czyli forma
i treści, które przedstawił na antenie Radia Maryja, było najgorsze z tego, co mógł uczynić. Myślę, że żaden bydgoszczanin nie chciałby, by prezydent jego miasta chodził do Radia Maryja i mówił nieprawdę.

Najbliżsi współpracownicy to...

Sprawy personalne nadal sobie zastrzegam. Do czasu, kiedy otrzymam zgodę tych osób.

Skarbnikiem będzie finansista?

Tak. Jednak fachowców w zakresie finansów nie jest wielu. Jeśli są, to zarabiają tak dużo, że objęcie stanowiska w mieście, niekoniecznie stanie się awansem finansowym... Kluczem do sukcesu są najbliżsi współpracownicy, którzy w swoich dziedzinach powinni być lepsi ode mnie. Tylko wtedy będą dla mnie wsparciem. Podobnie dobry dyrektor w każdym wydziale.

Jeśli PO porozumie się z SLD, to jednego z zastępców otrzyma Pan „w darze”...

Jeśli radni się porozumieją, jednym z wiceprezydentów może być przedstawiciel sygnatariuszy porozumienia.

Ale nazwiska znamy: Jan Szopiński, Jacek Bukowski...

Gdyby to był pan Jan Szopiński, to nie miałbym oporów wewnętrznych. Dziś takich ustaleń jeszcze nie ma.

Kadry spółek i składy rady nadzorczych?

Tam jeszcze nie zaglądałem, ale spodziewam się, co tam mogę zastać. Wiem na przykład, że w spółce piłkarskiej „Zawisza” prezesem jest urzędnik ratusza, a w radzie nadzorczej tej spółki wicedyrektor wydziału edukacji. To jest nie do przyjęcia. <!** reklama>

W innej z rad pracuje wykładowca szkoły ojca Tadeusz Rydzyka.

Nie... Osoby, które nie spełniają warunków merytorycznych, szybko przestaną być reprezentantami miasta.

„Kurier Ratuszowy” zacznie służyć Panu?

W takiej formule, nie. Radni jednak domagali się tego, by i oni mogli publikować w „Kurierze” swoje opinie. Porozmawiam z nimi, jeśli miałby zostać, to nie jako tuba prezydenta, ale pismo otwarte.

Został Pan prezydentem pod koniec roku - projekt budżetu jest gotowy. Zmieni go Pan?

Nie wiem. Miesiąc temu wystąpiliśmy do prezydenta w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej o przekazanie nam projektu budżetu miasta i ratingu Fitcha, ponieważ informacja, która znajduje się na stronie internetowej miasta została wyrwana z całości. Raport ma kilkadziesiąt stron, a najistotniejsza
w nim jest analiza finansowa ryzyka... Poprosiłem też o informację dotyczącą pieniędzy wydawanych na promocję. Przypomnę, że dane te były ukrywane nawet przed radnymi. Prezydent odmówił nam przekazania tych wszystkich informacji. Więc nie wiem, z czym się spotkam, kiedy te dokumenty wreszcie zobaczę.

Spodziewa się Pan jednak, że...

Problemem nie będzie przyszły rok, ale lata 2012 i 2013. Wtedy wszystkie wielkie inwestycje współfinansowane ze środków unijnych będą potrzebowały wkładu własnego. Jest to kilkaset milionów złotych. Wiem, że dziś nie można zbilansować środków na wkład własny. Tylko przy realizacji budowy tramwaju do Fordonu niezbędna jest kwota 300 milionów złotych. Tych pieniędzy nie ma. Dlatego przypuszczam, że po to powstała spółka Tramwaj Fordon, żeby tak jak miejskie wodociągi, wyemitować obligacje przychodowe na wkład własny.

Druga, podobna spółka miała wybudować aquapark.

Chętnie usiadłbym z panem prezydentem Konstantym Dombrowiczem, porozmawiał i obnażył pewne fikcje. Jeśli zastanowimy się nad sposobem finansowania aquaparku, który został zaproponowany, to powstaje jedno pytanie. Wszystkie zobowiązania ma wziąć na siebie spółka. Gwarancje ma dać miasto. Po co więc w tym wszystkim wrocławski Miastoprojekt? Tylko do tego, by stworzyć projekt i zapewnić całą obsługę prawną, finansową i doradczą za kilkanaście milionów złotych? Wykonanie projektu i doradztwo można zlecić każdemu, wystarczy ogłosić odpowiednie przetargi... Mało tego. W tej sprawie radni byli zmuszani do głosowania w ciemno.

Tak już jest. Co będzie?

Ja takiego modelu nie będę popierał. Muszę przyjrzeć się temu, poznać treść zawartych umów.

Mówił Pan o braku pieniędzy na wkład własny. Sprzedaż KPEC miała go zapewnić.

Najpierw miała, potem już nie... Swoją pracę nad finansami rozpocznę od przeanalizowania zobowiązań miasta do 2015 roku, a później do 2017 r. Myślę o twardych zobowiązaniach, czyli wynikających
z podpisanych umów. Zestawię je
z planowanymi przychodami. Z tego dowiem się, ile i w którym roku zabraknie pieniędzy. Potem będziemy szukać innych źródeł finansowania. Nie chcę sprzedawać KPEC, to byłaby ostateczność.

Zacznie Pan oszczędzać? Także na etatach, na przykład ograniczając liczbę kierowniczych, fikcyjnych stanowisk w spółkach?

Przegląd kadr? Tak. Przychodząc na stanowisko wojewody chciałem poprawić funkcjonowanie tego urzędu. Ekonomia jest na pierwszym miejscu, dlatego szukam rozwiązań, które są tańsze
i zapewniają dobre funkcjonowanie całości. Mamy system, który pozwala ocenić wydajność pracy urzędnika.

Przeniesie Pan ten system do ratusza?

Może on tam jest, tylko nikt
z niego nie korzysta? Dzięki niemu znaleźliśmy kilka osób, które nie potrafiły pokazać, co tak naprawdę robią w pracy. Tak, będę dążył do podobnych rozwiązań. Bezwzględnie...

Pańskie zdanie o zatrudnianiu członków rodziny, w mieście było to dość popularne...

Nie tylko to praktykowano. Z naszego urzędu odeszły osoby, które łamały prawo, nie sprawdzały się, miały wyroki urzędnicze za fałszowanie dokumentów i pracują
w Urzędzie Miasta. Mają pecha, bo teraz i ja tam idę.

Przed drugą turą w Urzędzie Miasta, pojawiły się ulotki ostrzegające urzędników: „Głos oddany na Rafał Bruskiego, to kolejna osoba bez pracy”. Pisma sygnowali ratuszowi urzędnicy. Co Pan o tym myśli?

Zaangażowali się w kampanię wyborczą. To najgorsze, co mogło być. Mówię nie tylko o urzędnikach miejskich, ale o całej tej grupie zawodowej, która jest szczególnie chroniona i która powinna być apolityczna. W ratuszu takich osób, które brały czynny udział
w kampanii ustępującego prezydenta, jest mnóstwo.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski