Na najbliższym posiedzeniu Rady Miasta, po ustaleniu, że tekst w „Głosie Prawdy” nie ma nic wspólnego z - nomen omen - prawdą, uradzono pozwanie gazety do sądu. Potem wymyślono jednak skuteczniejsze, zdaniem radnych, rozwiązanie w postaci publikacji sprostowania. Do tego w Polsce międzywojennej potrzebne jednak były „układy”.
10 kolumn za 10 tysięcy
W rolę mediatora z wielką chęcią wcielił się na ochotnika starszy sekretarz Urzędu Miasta Bydgoszczy, Józef Ż., który przyznał się, że od czasu do czasu pisuje właśnie do... „Głosu Prawdy”.
Ż. udał się do stolicy z tysiącem samorządowych złotych w kieszeni. Niebawem telegraficznie zażądał przysłania mu kolejnego tysiąca „na cele reprezentacyjne”, jak wyjawił. Po powrocie sekretarz oznajmił, że załatwił publikację sprostowania pod warunkiem wszakże... wykupienia przez Bydgoszcz aż 10 kolumn reklamowych w „Głosie Prawdy” po 1000 złotych każda.
Zarząd Miasta, który hojnie szafował wówczas publicznym groszem na cele promocji Bydgoszczy uznał, że gra jest warta świeczki. Józefa Ż. z wdzięczności nie rozliczono z warszawskich wydatków, a żądane 10 tysięcy dostał... po prostu do kieszeni.
Krótko potem radny Bydgoszczy, zarazem profesor miejscowego gimnazjum, Leopold K., publicznie przyznał się, że to on sam był autorem szkalującego Bydgoszcz artykułu, a napisał go za namową swoich przyjaciół, sekretarza Józefa Ż. i dyrektora Głównej Kasy Miejskiej Bydgoszczy, Włodzimierza W. Wszystko to miało na celu skompromitowanie obecnego zarządu miasta, a także było okazją do zarobienia łatwych i niemałych pieniędzy z miejskiej kasy poprzez obietnicę załatwienia sprostowania, co wcześniej z redaktorami „Głosu” zostało uzgodnione.
W Bydgoszczy po upowszechnieniu się tej wieści zawrzało. Opozycyjni radni domagali się wyjaśnień, dlaczego zarząd wydał tak wielkie sumy na promocję. Burza na kolejnej sesji rozeszła się po kościach, gdyż uznano, iż w dobie walki o siedzibę województwa każda promocja Bydgoszczy w ogólnopolskiej prasie przynosi duże korzyści, a tym samym działanie zarządu było sensowne. Zgodnie uchwalono za to skierowanie sprawy oszczerczego artykułu do prokuratury.
Dwa lata po wzmiankowanej publikacji Józef Ż. i Włodzimierz W. stanęli przed sądem. Leopold K. rok wcześniej zmarł.
Józef Ż. został oskarżony o „spowodowanie szkody na wizerunku miasta” i przywłaszczenie sobie 2 tys. złotych, które otrzymał na wydatki podczas pobytu w Warszawie.
Zapomniał się rozliczyć
Jak się okazało, w „Głosie Prawdy” istotnie ukazało się 10 kolumn reklamujących Bydgoszcz, tyle że kosztowały one 8 tys. zł. Pozostałe 2 tysiące sekretarz Ż. przepuścił w stołecznych lokalach i kabaretach. Nie rozliczył się także z kilku innych zaliczek, pobranych „na poczet reklamy Bydgoszczy”.
Józef Ż. skazany został 24 września 1930 roku na półtora roku pobytu za kratami, a Włodzimierz W. - na 10 miesięcy. Niebawem na promocję miasta posypały się kolejne wysokie kwoty, tyle że trafiły one już do innych rąk...
