W Eurofestiwalu Aranda 2005 w Hiszpanii wzięli udział przedstawiciele naszego województwa. Furorę zrobiły powidła strzeleckie i toruńskie pierniki.
<!** Image 2 align=left alt="Image 3303" >W festiwalu, którego celem jest wzajemne poznawanie się mieszkańców Europy, wzięły udział zaproszone delegacje ze wszystkich krajów „starej” Unii. „Nowych” reprezentowały Polska, Węgry i Łotwa. Dla naszego kraju była to pierwsza wizyta w Kastylii i już teraz można powiedzieć, że odnieśliśmy spory sukces. W ocenie sędziów, którzy brali pod uwagę atrakcyjność stoisk, ich prezentację, a także wyniki zawodów sportowych i występów artystycznych, zajęliśmy drugie miejsce, bezpośrednio za gospodarzami imprezy. Duży wkład w zwycięstwo miał nasz lokalny specjał - strzeleckie powidła, który niezwykle przypadł do gustu Hiszpanom.
- W języku hiszpańskim nie ma nawet słowa „powidła” - mówi Anna Iwanowska ze Strzelec Dolnych, która była jedną z reprezentantek naszego regionu. - Nie mogli uwierzyć, że taki smak można uzyskać tylko ze smażenia śliwek i to bez dodatku cukru. Zawiozłam na Eurofestiwal 120 słoików powideł, które bardzo szybko się rozeszły. Po jednym wręczyliśmy polskiej pani ambasador Grażynie Bernatowicz i Aranda de Duero, burmistrzowi miejscowości, w której odbywała się impreza.
- Trochę bałam się tego wyjazdu i podchodziłam do niego sceptycznie. - Co tam jakieś powidła, myślałam - wspomina gospodyni. - Okazuje się jednak, że jest wielkie zapotrzebowanie na takie lokalne, zdrowe produkty. W Hiszpanii właściwie każdy region ma jakąś swoją specjalność, którą promuje i która staje się jego znakiem rozpoznawczym. Patrząc, jakim wzięciem cieszyły się toruńskie pierniki czy nasze powidła, a także tradycyjnie wyrabiane wędliny, możemy też stworzyć takie produkty, nasz region może starać się zdobywać rynki. Tym bardziej, że właściwie coraz więcej osób, począwszy od Fordonu po Gniew, zajmuje się już robieniem powideł. Myślę, że z ich zbyciem na terenie Unii nie byłoby większych problemów. Takich wyrobów nie musimy się wstydzić.
Specjalistka od powideł wspomina z rozbawieniem podróż.
- Bałam się przejeżdżając przez granicę przy przewożeniu w luku autokaru złożonego wozu drabiniastego i potężnego kotła do smażenia powideł. Ktoś mół pomyśleć, że przewożę dzieła sztuki...