Dodatkowo - co podkreślił sędzia Tomasz Pietrzak - dokument został wypisany 16 czerwca, a miał dotyczyć stanu zdrowia oskarżonej na dzień 10 czerwca. Lekarz sądowy orzekł również, że niezdolność do obecności na sali rozpraw stwierdzono do... 30 lipca. Zdaniem sądu lekarka wypisała opinię bez przeprowadzenia badania, nie wspominając o fakcie, że jest medykiem innej specjalności, niż schorzenie na jakie uskarża się pacjentka. Sąd w tej sprawie zamierza podjąć kroki prawne - wniosek o wykreślenie lekarki z listy lekarzy sądowych i zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa z artykułu 131 kodeksu karnego.
Oskarżone Elżbieta G. i Renata G., jak ustalili śledczy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, miały okraść żnińską lecznicę na ponad 7 milionów złotych. Na podstawie zebranych dowodów, a także opinii biegłego w zakresu rachunkowości i finansów, postawiono im zarzut (z art. 286 par. 1 KK w związku z art. 294 par. 1 za co grozi do 10 lat więzienia) doprowadzenia jednostki do niekorzystnego rozporządzania mieniem.
- Wymienione kobiety w okresie od 2006 do 2017 roku wyprowadziły z kasy szpitala ponad 7 milionów złotych - mówi Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Mechanizm ich działalności polegał na cyklicznym wprowadzaniu w błąd swoich przełożonych co do rzeczywistych adresatów przelewów bankowych. Finalnie środki, które miały być przelane do kontrahentów, trafiały na prywatne rachunki Renaty G. i Elżbiety G.
- Główna księgowa, wykorzystując swoją wiedzę, działała w celu zatarcia śladów. Sporządzając wyciągi pomijała te, które podwójnie trafiały wcześniej do akceptacji - tłumaczyła prokurator Adamska-Okońska.
- Działalność szpitala generuje duże koszty. Weźmy chociażby płatności na rzecz aptek. Księgowa lecznicy przedkładała do akceptacji polecenia przelewów na rzecz kontrahentów. Po uzyskaniu aprobaty nie płaciła jednak aptekom, tylko pieniądze szły na jej prywatny rachunek. Aby jednak dane apteki otrzymały w końcu należną im zapłatę, księgowa ponownie przedkładała do aprobaty to samo polecenie i dokonywała właściwego przelewu.
- W pewnym momencie, z uwagi na rozmiary, doszło do opóźnień w płatnościach. Jeśli przelew był podwójny, to - żeby nie wpaść przed prezesem - księgowa szła z nim na początku miesiąca, a z kolejnym po dłuższym czasie, na przykład w połowie albo pod koniec tego miesiąca.
W ocenie analizujących proceder, przy takiej ilości płatności i ich powtarzalności mogło umknąć to uwadze przełożonego.
- Wykorzystały więc zakres obowiązków szefa, a Renata G. cyklicznie tworzyła wydruki, pomijając te podwójnie zrealizowane.
