Radosław Gąsiorowski z Bydgoszczy zaufał agencji pośrednictwa pracy w Holandii. Po tygodniu wrócił. Nie ma pracy ani pieniędzy.
- Było nas czterech z Bydgoszczy i jeden z innej miejscowości. Dostaliśmy umowy o pracę. Mieliśmy ją podjąć od poniedziałku, 28 lutego. W niedzielę przyjechaliśmy do miasteczka położonego 20 km od Hertogenbosch, gdzie następnego dnia mieliśmy zacząć pracę przy produkcji płytek ceramicznych. Ale na miejscu nikt się nas nie spodziewał - mówi Radosław Gąsiorowski. <!** reklama>
Jak twierdzi 25-letni bydgoszczanin, koordynator spotkał się z nimi dopiero we wtorek. Zapytał, kto zna język i wziął od części z nich dowody osobiste. Mieli być gotowi następnego dnia, ale pan Radosław ostatecznie do pracy nie pojechał. - Tylko część chłopaków przepracowała w sumie 18 godzin. My z kolegą na własną rękę szukaliśmy jakiegoś zajęcia, ale po tygodniu bezskutecznych poszukiwań wróciliśmy do Polski. Sama podróż kosztowała 270 zł w jedną stronę. Musiałem też kupić obuwie robocze. Najgorsze jednak, że przed wyjazdem wymówiłem pokój wynajmowany w Bydgoszczy. Za pół roku zostanę ojcem. Planuję ślub i chciałem zarobić na dobry start życiowy. Zostałem na lodzie
- rozkłada ręce pan Radosław.
Agencja Pośrednictwa Pracy „Work Force” w Bydgoszczy, z której oferty skorzystał, zapewnia, że sprawa zostanie szczegółowo wyjaśniona. - Musimy uzyskać informacje od naszych przedstawicieli w Holandii. Wstępnie jednak mogę powiedzieć, że te osoby deklarowały znajomość języka niemieckiego lub angielskiego w stopniu podstawowym. Na miejscu okazało się, że języków nie znają i pracodawca nie chciał ich przyjąć do pracy. Tygodniowo wysyłamy za granicę dziesiątki osób, ale nieporozumienia zdarzają się bardzo rzadko. Zwykle biorą się z podawania nieprawdy w CV - mówi Klaudiusz Orlik, menedżer z agencji „Work Force”.
Zdaniem Tomasza Zawiszewskiego z Powiatowego Urzędu Pracy w Bydgoszczy, agencje pośrednictwa powinny na miejscu weryfikować znajomość języków kandydatów do pracy za granicą, aby w ten sposób oszczędzić im i sobie kłopotów.
Tylko w 2010 roku Okręgowy Inspektorat Pracy w Bydgoszczy przeprowadził 35 kontroli w agencjach pośrednictwa pracy za granicą, a objęły one prawie 800 osób, które skorzystały z ofert. Połowę kontroli przeprowadzono na podstawie skarg. Drugie tyle nastąpiło po informacji z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Toruniu. Inspektorzy pracy radzą uważnie czytać oferty agencji pośrednictwa pracy i sprawdzać, czy są one w rejestrze marszałka województwa.
- Dwie spośród skontrolowanych agencji, w Białych Błotach i Grudziądzu, nie posiadały wymaganych certyfikatów na prowadzenie tej działalności. Do najczęstszych uchybień należało niezgłaszanie pracowników do ubezpieczenia społecznego. Zawiera się z nimi umowy cywilnoprawne, zamiast umów o pracę, aby uniknąć obowiązku ubezpieczenia. Agencje pośrednictwa często też nie zaznaczają w ogłoszeniach, że chodzi o pracę tymczasową - mówi Katarzyna Pietraszak, rzeczniczka prasowa OIP w Bydgoszczy.
Wkrótce można spodziewać się nasilenia wyjazdów na saksy. Ma to związek z okresem prac sezonowych, a dodatkowo od 1 maja swój rynek pracy otwierają Niemcy.