https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wygrał. Więc musi odejść

Monika Żuchlińska i Katarzyna Kaczór
- Usłyszałem, że jeśli stanę do konkursu, stracę pracę. Wygrałem go i dostałem wypowiedzenie - mówi Marek Bułatowicz, niedoszły ordynator oddziału położnictwa w Szpitalu Miejskim.

- Usłyszałem, że jeśli stanę do konkursu, stracę pracę. Wygrałem go i dostałem wypowiedzenie - mówi Marek Bułatowicz, niedoszły ordynator oddziału położnictwa w Szpitalu Miejskim.

Ta sprawą od kilku dni żyje cały szpital, zwłaszcza pracownicy oddziału położnictwa i patologii ciąży. W kwietniu z pracy odszedł jego wieloletni ordynator, doktor Zenon Marcinkowski. Wtedy też pełniącym obowiązki szefa oddziału został docent Mariusz Dubiel. Wkrótce rozpisano konkurs na to stanowisko. Do walki o fotel ordynatora stanęło trzech kandydatów, wśród nich docent Dubiel i doktor Marek Bułatowicz - przez ostatnie sześć lat pracujący na stanowisku zastępcy ordynatora. W miniony poniedziałek konkurs na szefa położnictwa rozstrzygnięto - większością głosów wygrał dr Bułatowicz. Ale ordynatorem nie zostanie. W środę dyrektor Szpitala Miejskiego rozwiązał z nim umowę o pracę.

<!** reklama left>- Wiedziałem, że tak się stanie. Dwukrotnie otrzymałem ostrzeżenie z ust docenta Dubiela, że jeśli wystartuję, stracę pracę. Nie uległem szantażowi. Wygrałem konkurs, a on słowa dotrzymał. Po 20 latach nienagannej pracy dostałem miesięczne wypowiedzenie bez żadnego uzasadnienia - mówi doktor Marek Bułatowicz.

Niedoszły ordynator zamierza dochodzić sprawiedliwości przed sądem. O sprawie poinformował też Bydgoską Izbę Lekarską, która za tydzień rozpatrywać będzie skargę.

- Zgodnie z rozporządzeniem ministra, dyrektor nie musi podpisać umowy ze zwycięzcą konkursu na ordynatora, jednak zdarza się to bardzo rzadko. Nasze wątpliwości budzi zwłaszcza zbieżność terminów - wygrania konkursu i rozwiązania kontraktu z doktorem Bułatowiczem - komentuje doktor Witold Hryncewicz, wiceszef BIL.

Zdziwiony decyzją dyrekcji jest także jeden z członków ośmioosobowej komisji.

- Trudno jest komentować to, co się stało. Wszystkie komisje na ordynatorów składają się z ekspertów w danej dyscyplinie. Obok przedstawiciela szpitala i izby lekarskiej, zasiada w niej konsultant wojewódzki, przedstawiciele towarzystw naukowych, stowarzyszenia pielęgniarek i położnych, ale przede wszystkim ordynatorzy oddziałów z innych szpitali, z którymi zwycięzca konkursu będzie współpracował. Skoro osoba, która wygrała konkurs ordynatorski nie zostaje zatrudniona na tym stanowisku, a wprost przeciwnie - zwolniona z pracy, to po co w ogóle przeprowadza się takie konkursy? - mówi jeden z ekspertów.

Sam dyrektor szpitala miejskiego twierdzi, że doktora na stanowisku ordynatora nie widzi, bo brakuje mu cech przywódczych.

- Docent Dubiel, jako pełniący obowiązki ordynatora skarżył się na doktora Bułatowicza. Nie rozumiem, dlaczego komisja wybrała właśnie doktora Bułatowicza. Docent ma mnóstwo certyfikatów, także międzynarodowych. Przewyższa doktora Bułatowicza o dwie klasy. Poza tym jest biegłym specjalistą z dziedziny ultrasonografii, co nie jest bez znaczenia podczas pracy na takim oddziale - uzasadnia dyrektor Krzysztof Tadrzak. - Doktor Bułatowicz został zwolniony, bo nie mogę dopuścić do waśni personalnych, do dalszego psucia atmosfery na oddziale. Już teraz stosunki między pracownikami są napięte. Wybrałem lepszą opcję - zapewnia i dodaje: - Obu panów znam od września ubiegłego roku. Nie wchodzą w grę żadne koleżeńskie układy między nami.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski